5 sobota z Salomonem. O początku mądrości

Soboty z Salomonem powinnam była zacząć wersetem mówiącym o początku mądrości, poznania i wiedzy z Księgi Przysłów.

 

 

„Bojaźń Pana jest początkiem poznania; głupcy gardzą mądrością i karnością”. Prz. 1:7 

 

Bojaźń — czy boję się Boga?

 

To słowo zawiera w sobie szacunek, respekt przed kimś mającym władzę, będącym nade mną, ale zawiera też w sobie strach/lęk przed Bogiem.
Spoufaliliśmy się ze Stwórcą.
Tak, to prawda, że On jest Ojcem, kochającym, cierpliwym, ale ciągle jest też Tym, od którego zależy nasze być lub nie być. To On ma moc, by stworzyć wszystko co nas otacza i podtrzymać to by trwało.
Zwykła burza z piorunami powinna postawić mnie do pionu jednak nie dlatego, że boje się pioruna czy grzmotu, ale dlatego, że wszystko na co mnie stać, by popisać się swoją „mocą” wydobywając głos z krtani, jest niczym nawet w porównaniu z tym, co potrafi mały jak dziecięca piąstka ptaszek. O miotaniu piorunami nawet nie wspomnę. Sądzę, że nasze spoufalanie się z Bogiem, traktowanie Go jak równego nam wynika z braku pokory, głupoty i pychy. Bardziej boimy się, czujemy większy respekt przed tak zwanymi siłami natury dającymi swoje lokalne popisy w postaci trzęsienia ziemi, tornada, tsunami, wybuchu wulkanu, niż przed Tym, który ma moc, by to stworzenie zwinąć, unicestwić, zakończyć jego istnienie w materialnej i jakiejkolwiek innej formie.

 

Dlaczego tak często nie traktujemy poważnie Boga?

 

Ja również wpadam w to zapomnienie, jakie miejsce w szeregu zajmuję jako stworzenie. Owszem cenne, jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne, ale też jedne z miliardów takich wyjątkowych istot jakie chodziły, chodzą i będą chodzić po ziemi.
Zastanawiałam się, gdzie jest błąd w postrzeganiu Boga, skrzywienie Jego obrazu powodujące, że my – co rozumiem jako ludzi zachodu początku XXI wieku, traktujemy Stwórcę jak kumpla, ewentualnie szefa, z którym można negocjować, wywinąć coś za jego plecami lub tatę, który i tak przytuli, wybaczy, cokolwiek byśmy robili.

 

Skoro nie wiem tak naprawdę, kim On jest, jaki On jest, jaka jest Jego władza i moc to nie mam pojęcia, z kim mam do czynienia, od kogo zależę i jak poważnie mam traktować to, czego ode mnie wymaga.
Bóg jest często bezosobowy, bo chociaż mam całkiem sporo imion, które go opisują to jednak słowo „bóg”, jakim do Niego się zwracam, ma tyle innych zastosowań, do tylu istot bywa przypisane, że spowszedniało. Pisałam już o problemie z imieniem w artykule Jak Bóg ma na imię?  i Święć się imię Twoje.
Zauważyłam, że problem z bezosobowym bogiem, bez imienia, powoduje czasem i u mnie brak zakotwiczenia tego, co i kto mówi w Biblii.
By wybrnąć z tej pułapki, na swój prywatny użytek odkłamałam pewien zaciemniający mechanizm, jaki stosuje się od dawna w tłumaczeniu Biblii.

 

Zauważyliście, że w wielu tłumaczeniach Starego Testamentu, co jakiś czas pojawia się słowo „pan” zapisane w całości dużymi literami?

 

Ma to miejsce tam, gdzie w manuskryptach pojawia się imię Boga w postaci tetragramu.
Na swój użytek czytając, wstawiam w to miejsce skróconą formę tego imienia, czyli Jah. Dla mnie przez ten drobny zabieg problem z pewną bezosobowością Boga zniknął.
Nie jest już daleko, ale jakby zmniejszył się dystans między nami, co wcale nie wpływa na spoufalanie, przeciwnie.
Bardzo konkretna osoba mówi do mnie, pokazuje, czego oczekuje i jakie będą konsekwencje chadzania własnymi ścieżkami.

 

Postawienie Boga na właściwym miejscu przez uświadomienie sobie, z kim mam do czynienia, owa bojaźń, są początkiem wiedzy, mądrości. Dają zrozumienie, gdzie jestem w hierarchii ważności – tylko i aż stworzeniem.
Pozwala dostrzec, jak bardzo zależę od Stwórcy.
Niesłuchanie Jego wskazówek/praw, niestosowanie się do dyscypliny, jakiej ode mnie wymaga, świadczy w takiej sytuacji o głupocie. Nie jest to jednak brak inteligencji a głupota wynikająca z pychy, braku pokory i pogardy, jaką okazujemy Stwórcy.
Nie słucham Twoich rad, bo Tobą gardzę. Ja decyduję, ustanawiam warunki, prawa i to co jest dobre/pożyteczne/przynoszące korzyść dla mnie. Tak najprościej da się podsumować lekkie traktowanie Boga.

 

Oczywiście dotyczy to człowieka, który już uznał, że życie jego i innych istot nie jest zbiegiem okoliczności, efektem zderzenia atomów, czy materią i tylko materią, bo ponad nią i poza nią nic nie istnieje.

 

Klikając w ten link, znajdziecie na dole strony namiary na ponad 40 fragmentów w Piśmie, gdzie występuje hebrajskie słowo „yirah” tłumaczone w wersecie, o którym mówię, jako bojaźń. Kontekst, w jakim się w nich pojawia, pozwoli lepiej wyczuć sens i wagę, jaką niesie ono z sobą.

 

Beata

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz