Mam to co mi potrzebne

Mam to co mi potrzebne?

Hm…
Piotr mnie ostatnio męczy.
A konkretniej 2P 1,2-9

 

„Łaska i pokój niech się wam rozmnożą przez poznanie Boga i Pana naszego, Jezusa Chrystusa.
Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, przez które darowane nam zostały drogie i największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwość.
I właśnie dlatego dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, cnotę poznaniem, poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwem, braterstwo miłością.
Jeśli je bowiem posiadacie i one się pomnażają, to nie dopuszczą do tego, abyście byli bezczynni i bezużyteczni w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Kto zaś ich nie ma, ten jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony z dawniejszych swoich grzechów.”

 

 

Słyszałam różne kazania oparte na fragmencie tego tekstu: „Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności”.
Wnioski z nich były najczęściej takie, że Bóg daje nam wszystko co nam jest potrzebne i tu występowały już dwa warianty, obydwa dotyczyły materialnych spraw typu dom, praca, kasa oraz nazwijmy wyższych w sensie mąż/żona, dziecko, zdrowie.

 

Wariant ascetyczny:

masz tyle ile potrzeba, poprzestań na tym, bo to jest dokładnie to co Bóg chce ci dać, zadowól się tym.
Wersja skrajna zakładała, że wszelkie zabiegi o poprawę np.warunków mieszkaniowych, bo wynajmujesz ledwie pokój u jakiejś rodziny, zakrawają już na bunt wobec Boga.

 

Wariant książęcy:

Bóg da ci wszystko co ci potrzebne by żyć i być pobożnym, jak czegoś brak to proś, masz takie prawo jesteś dzieckiem króla. Masz prawo do najlepszych rzeczy.
Należy ci się wszystko.
Chcesz merca?
Jesteś dzieckiem Króla, powinieneś to mieć.
Nie masz?
Bo nie prosisz, źle prosisz, albo masz ukryte grzechy, a może dajesz za mało dziesięciny na tacę.

 

Gdy czytam ten fragment z kontekstem to widzę, że on mówi jednak o czymś całkiem innym niż kasa!
Łaska i pokój rosną przez poznanie Boga i Jezusa.
Wszystko co jest potrzebne do życia i pobożności mamy w poznaniu Boga.

Ja mam dokładać starań by cnota, poznanie, powściągliwość, wytrwałość, pobożność, braterstwo i miłość rosły i były moimi cechami, sposobem życia.
Jeżeli one są i rosną – rozumiem to tak, że mogą być nawet w stanie dopiero kiełkującym ale się rozwijają, nie zatrzymały się lub co gorsze cofnęły w rozwoju, to nie będę bezużyteczna a moje poznanie Boga będzie rosło.

 


To poznanie Boga to nie jakaś mistyka i dysputa teologiczna na poziomie uniwersyteckim.
To znajomość Boga przez znajomość jego zasad postępowania, systemu wartości.


 

Takie praktyczne rzeczy jak żyć.
Gdy je znam podejmuje właściwe decyzje.
Te prowadzą mnie do właściwych celów. Znajduje się mówiąc w skrócie we właściwym miejscu w odpowiednim czasie.

Czy są one zawsze korzystne z punktu widzenia zwykłego człowieka, takiego dla którego sukces jest najważniejszy?
Nie koniecznie.
Za to są to takie decyzje, że mogę rano zawsze spojrzeć w lustro bez odrazy, że nie przechodzę na drugą stronę ulicy, by nie spotkać wzroku jakiegoś człowieka.

 


Życie po bożemu to życie w zgodzie z Bogiem, sobą i ludźmi.
W takiej i tylko takiej kolejności.


 

Czego wam i sobie życzę.

 

Beata

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz