O rycerzu, zbroi i zakutym łbie

Patrzę na to co się dzieje na świecie, w tej niby spokojniej i stabilnej Europie, oglądam filmy, czytam reportaże, gdybania i analizy ekspertów wszelkiej maści, doprawiam to od czasu do czasu jakimś płaczliwym komentarzem lub kazaniem.

Hm… no i zabieram się za ten wpis i zebrać nie mogę.

Dlaczego?

Bo będzie niepoprawny politycznie i nie po promowanej w kościołach linii nauczania.
Bo nie lubię hejtu, szkoda mi na niego zdrowia a taki za sobą może pociągnąć.
Gadam i gadam a jeszcze nie powiedziałam o czym chcę w końcu mówić.

Czas powiedzieć swoje trzy grosze na temat wojny, broni i stosunku do nich chrześcijanina, to czy Jezus uczy pacyfizmu i czy Bóg od nas oczekuje bycia zarzynanymi baranami, które się nie bronią, nie walczą i czekają na ratunek z nieba. Nie istotne czy to ratunek przez posłanego im przez Stwórcę człowieka, który za nich umoczy ręce w krwi, by im tyłki ocalić czy też ześlę armie aniołów, które zrobią porządek. Jest i grupa takich „bohaterów”, którzy za zaszczy dany od Boga uważają nie ruszenie palcem i patrzenie jak im ktoś rodzinę zarzyna.

Nie da się w naszych czasach zignorować tematu wojny, stosunku do walki i umierania podczas niej jako bezbronna owca rzeźna czy jako człowiek broniący swoich bliskich przed oprawcami.
Całe nauczanie kościołów wszelkiej maści, propagandę medialną, lansowane polityczne dogmaty chce odsunąć na bok. Powiem wam po prostu co myślę o tym i dlaczego do takich a nie innych wniosków doszłam.
Nim przejdę  do dosłownego lania się po różnych częściach ciała wszelkiego modelu militariami, zacznę od znanego i lubianego fragmentu z Efezjan o zbroi.

Na początek przyda się cytat całego fragmentu z Efezjan 6,11-18

 

„Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania. „

 

Zbroja cóż to takiego?
Nie jest to strój, w którym paradujemy na imieniny cioci, relaksujemy się czy idziemy na imprezkę.
Lubię sięgać do słowników bo tak ładnie prostą definicją słowa sprowadzają czasem do parteru w rozumieniu tekstu. Za SJP PWN

 

 zbroja «metalowe okrycie ochronne noszone przez wojowników i rycerzy podczas walki»

 

Czyli ubierają to rycerze – a uwspółcześniając żołnierze – gdy idą do walki.
Nie stroili się w to do prac polowych ani idąc na piwo.
Fakt, czasem na parady zakładają pełny ekwipunek.
Taka parada zwykle ma pokazać swoim „Nie bójcie się, obronimy!” a wrogom „Bójcie się, dokopiemy wam!”

Skoro mamy już żołnierza w pełnym ekwipunku to musiał być jakiś wróg do walki, z którym się tak przygotował.
Kto jest wrogiem według tego fragmentu z listu do Efezjan?

„Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich.”

 

 

Te „Zwierzchnościmożna przetłumaczyć też jako autorytety duchowe, moralne. To mogą być osoby ale nie muszą.
Takie media na przykład chociaż nie są osobowe to pod tę definicje podchodzą. Kreują one i narzucają nie jako sposób oceny, ustawiają swoją kolejność priorytetów jakie mamy mieć, są jak to ładnie można ująć w jednym słowie opiniotwórcze.
Tak czy siak enigmatyczne w polskich tłumaczeniach „Zwierzchności” to po prostu autorytety.

Władze to nie jakieś tam dziwne władze ale demony i szatan ze swoimi kumplami.
Mamy tu doprecyzowane, że są oni z ciemnej strony mocy – skotos – ciemnej moralnie, nie szanującej boskich praw. To co mamy przetłumaczone jako „Władze”, w grece jest opisane słowem kosmokratōr, które można przetłumaczyć jako władcy kosmosu, wszechświata.
Tak, Biblia mówi o takich osobowych, duchowych bytach gdzieś tam w kosmosie i tu na ziemi nie raz, nie dwa.

Kolejny wróg to w polskim tłumaczeniu jakieś „pierwiastki zła na wyżynach niebieskich”.
Znowu gdyby to rozkminić ze słownikiem w ręce wyjdzie, że to duch, coś duchowego, złego i zdeprawowanego a pochodzącego z nieba, z tego miejsca gdzie przebywa Bóg – to te „wyżyny niebieskie”.

Wróg do walki, z którym trzeba się wystroić w zbroję jest więc kimś osobowym, duchowym, mającym władze ale i niekoniecznie osobowym a będącym autorytetem moralnym, kreującym moralność.

 

Jaka jest podstawowa broń, którą stosuje wróg?

 

byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła.” – dosłownie chodzi tu o oszustwo i podstęp. Upraszczając maksymalnie:

 

 


Mamy wroga, który używając autorytetów moralnych wciska nam kit.


 

 

 

Teraz nasze uzbrojenie przeciw niemu.
„Obleczcie pełną zbroję Bożą,” – tylko pełny ekwipunek i uzbrojenie daje nam możliwość przetrwania.

„Stańcie więc [do walki]” – nie unikaj konfrontacji?
No tak nie unikaj konfrontacji z duchowymi i moralnymi autorytetami, osobowymi i nieosobowymi wszelkiej maści a stojącej po ciemnej stronie mocy.
Dobrze przy tym pamiętać, że „nie walczę z ciałem i krwią” – ludzką naturą.
Walka jest ze ściemą wkoło niej jaką serwują nam owe Autorytety

przepasawszy biodra wasze prawdą – pas to ważny element munduru i każdego stroju. Bez niego istnieje ryzyko, że portki spadną nam z tyłka i będziemy świecić gołymi czterema literami i nie tylko nimi, a to wstyd.
Z tą prawdą to już niekiedy bywa problem, bo jest prawda obiektywna i subiektywna. Ta obiektywna jest oddzielona od naszych prywatnych uczuć, ocen. Subiektywna to nasza wersja prawdy a tam, zwykle nadaje jej tę czy inną wymowę nasze odczucie, emocje, czasem nawet nieświadome udawanie.
Czyli prawda, która nam przytrzyma portki na tyłku musi być pozbawiona udawania, kamuflażu, kłamstwa.
Pas pełni jeszcze jedną ważną rolę w wyposażeniu żołnierza, to do niego jest przypięta kabura a kiedyś pochwa na miecz.

 

 


Wychodzi prosta zależność : nie masz pasa nie masz miecza.


 

 

„miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania. „ – bez pasa nie da się do Boga zwracać tak, by to miało sens. No i warto pamiętać, że ten miecz „Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca; i nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę. „ Hebrajczyków 4,12-13

 

Nim wystartuję więc do kogoś z tym „mieczem” warto samego siebie tak ładnie poprzycinać z paskudztw wszelakich. Nie mam tu wcale na myśli zamiany człowieka z normalnego osobnika, świadomego swoich wad i zalet w anielską istotę z aureolką nad głową. Mówię o osobniku, który żyje więc czasem upada ale nie ma złudzeń co do swojej kondycji, nie wybiela się, na przykład nie nazywa nałogu niewinną słabością, nie udaje, że pragnie wielkich rzeczy i chce być super-hiper duchowym ewangelistą, gdy tak naprawdę chce mieć święty spokój, swoje cztery ściany i pograć w Wiedźmina.

Ten miecz to nie szpada do popisów szermierczych ale broń do zadawania pchnięć, krótko i celnie w ciało przeciwnika. Te starożytne miecze to były bardziej długie noże. Nie służyły do popisów i pojedynków.

oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość – nie chodzi tu o naszą ludzką sprawiedliwość a tę boską. To zwykle dwie różne sprawiedliwości.
Jak myślicie czy jest sprawiedliwe, by jakiś zbir, który zniszczył życie i zdrowie wielu osób siedział sobie co prawda te dekadę w celi ale oglądał tv i ćwiczył na siłowni, jedząc lepiej niż ludzie w szpitalach i dzieciaki w domach dziecka?
Według mnie nie a według europejskiej konwencji praw człowieka tak.
Ja uważam, że powinien naprawić krzywdy na ile to możliwe więc niech pracuje na swoje utrzymanie siedząc w wiezieniu, spłaca dług wobec ofiar.
Biblia też mówi o zadość uczynieniu a nie siedzeniu na wikcie podatnika.

 

 


Rozjechała się więc ta sprawiedliwość, bo pewne Autorytety wcisnęły kit, że tak jest OK.


 

 

Pancerzem, który ochroni naszą klatę a tam jest serducho, jest więc patrzenie na sprawy możliwie blisko tego jak je widzi Bóg. Im ten obraz bliższy boskiemu tym pancerz silniejszy.
Tak na marginesie: serducho to siedlisko naszych myśli i woli w Biblii, nie uczuć.

„obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju” – tu jest słowo, które zwykle bywa przeoczane przy kazaniach, mamy mowę o gotowości a nie o robieniu natychmiast i zawsze.
Każdy ma swoje momenty, gdy ma mówić o Bogu, głosić ewangelię. Ważne, by robić to zawsze we właściwym momencie, we właściwy sposób i milczeć gdy trzeba. Przekonałam się wielokrotnie, że umiejętne trzymanie dzioba zamkniętego a życiem i postępowanie zgodnym z Jego sprawiedliwością więcej się zwiastuje Ewangelii niż konwencjonalnie, gadając.

 

 


Biciem po głowie Biblią i bombardowaniem wersetami szczepi się ludzi przeciw Ewangelii.


 

 

Są ludzie, którzy będą jednak szli przez życie mówiąc prawie na okrągło o zbawieniu i Bogu – taka ich fucha w kościele – to ewangeliści. Mówię o tych, których powołuje Bóg nie ordynuje do tzw. służby ten czy inny kościół.
Każdy ma być jednak gotowy gdy będzie trzeba zwiastować nawet w takiej sytuacji jak ten starszy pan.

 

 

 

W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego.” – wiarę w co / w kogo?
Niby proste pytanie ale zastanawiam się czy wypasieni na kazaniach „pełnych mocy” chrześcijanie w Europie nie przestali by ufać Bogu, że jest dobry, wie co robi i dobrze nam życzy, gdyby byli na miejscu tych z Iraku, Indii, Syrii?
Obserwując to co się dzieje od kilku miesięcy nie mam wątpliwości, że niedługo będziemy musieli się z tym pytaniem zmierzyć w praktyce.

„Weźcie też hełm zbawienia – no właśnie, ale jakiego zbawienia w jakiej wersji doktrynalnej, jakiego kościoła?
Wielu krzyczy, że jego racja jest naj, naj a reszta to zwiedzenie, heretycy i inne czarne typy, zwodziciele.
Właśnie takie rozważania cechują tych chrześcijańskich rycerzy w lśniących zbrojach i o zakutych łbach. Ich hełm nie chroni a ogranicza im właściwą ocenę sytuacji i pole widzenia.

Tak naprawdę to nasze głowy przed roztrzaskaniem, oczy przed zahipnotyzowaniem chroni tylko świadomość tego, że wyratować – zbawić może tylko Bóg.
Tu kropka – nie ma pomocników współzbawiaczy ani w postaci ludzkiej ani duchowej.

Zastanawiające jest jak często ludzie w sytuacjach kryzysowych dochodzą do tej prawdy.
Nie wszyscy niestety….

No dobrze to już wiem co mam na grzbiet założyć ale czy tylko taki duchowy ekwipunek uczniowi Jezusa przystoi?

O tym za kilka dni.

 

Beata

 

 

2 komentarze

Zostaw komentarz