O wybaczeniu sobie.

O wybaczeniu sobie napisano wiele mądrych książek. To rodzaj przebaczenia, który wielu ludziom przychodzi bardzo trudno. Tak dziwnie jesteśmy czasem uformowani, że będąc ofiarą łatwo wybaczamy krzywdy a nawet tłumaczymy naszego prześladowcę, osobę, która nas skrzywdziła. Powodem tego może być zła samoocena, zaburzone postrzeganie świata, zaszczucie przez rodzinę, środowisko, w którym żyjemy, uczymy się, pracujemy.

 

Wybaczyć sobie, że było się ofiarą – jakkolwiek to dziwnie brzmi dla niektórych, na świecie jest niemało ludzi noszących takie brzemię całymi latami na sobie.
To sytuacja, gdy wartości, poczucie sprawiedliwości, emocje są postawione na głowie. Bardzo trudno wyjść z niej i odzyskać właściwy osąd, obraz rzeczywistości.
Nie o niej jednak mowa dzisiaj.

 

Wybaczyć sobie winę prawdziwą, gdy kogoś skrzywdzę nie jest wcale łatwiejszą sytuacją od poprzedniej.
Tu także brak przebaczenia niszczy życie, trzyma w dołku.
Patrząc z boku to wszystko wydaje się być ciągiem przyczyna- skutek. Jedno pociąga drugie i nie powinno nie zadziałać.
Mamy więc krzywdę i poczucie winy.
Wiem, że zrobiłam coś źle – chcący czy nie to teraz nieistotne.
Ktoś cierpi, został skrzywdzony. Jeżeli uznaje swoją winę, chcę móc znowu spojrzeć sobie samej w oczy, muszę przyznać się do winy, przeprosić i o ile mam taką możliwość naprawić krzywdę.
Jako osoba wierząca uznaję, że wchodząc na swoje ścieżki zeszłam z prostej drogi jaką wyznaczył mi Bóg. Skoro jest krzywda, jest świadomość zrobienia czegoś złego to ze Stwórcą trzeba również sprawę wyprostować – w końcu to co tu robimy dotyka Jego, bo całe stworzenie jest własnością Pana.

 

Bóg mi wybacza, człowiek wybacza, ale ja nie mogę sobie darować, że zrobiłam coś tak złego, głupiego, krzywdzącego kogoś. Żyję nadal w poczuciu winy.

 

Zastanawiałam się dlaczego tak jest, dlaczego czasem ludzie nie potrafią sobie wybaczyć.
Czym innym jest wstyd i nauczka jaką się wynosi z takiego doświadczenia. Czasem dochodzi do tego upokorzenie, ale dlaczego nie ustępuje poczucie winy?
Dlaczego wbija ono człowieka w ciągłe posypywanie głowy popiołem i rozpamiętywanie, chociaż skrzywdzony już dawno nam wybaczył, zapomniał o całym zdarzeniu?

 

Mam w swoim życiu kilka takich rozdziałów gdzie zrobiłam coś głupiego, byłam nieuważna a skutki tego nie najfajniejsze. Były i takie momenty, gdy wydarzenia mnie przerosły i mogłam tylko patrzeć jak moja – wydawałoby się niegroźna, niewiele znacząca lub przemyślana ale zła decyzja wywołały zawieruchę przynoszącą szkody nie tylko mnie.
Nie ważne jak bardzo się starałam naprawić krzywdy na ile tylko mogłam, przeprosiłam nadal nie potrafiłam sobie darować głupoty, braku rozwagi, złej decyzji.
Ktoś inny mógł tak zrobić, ale ja nie!

 

Nie mogłam, bo przecież ja… No właśnie, dlaczego to ja nie mogłam?
Bo musiałabym przyznać, że jestem tylko człowiekiem.
Bo musiałabym uznać, że nie kontroluję wszystkiego.
Bo bywam nierozważna.
Bo nie jestem doskonała, perfekcyjna w każdym działaniu.

 

Powiecie perfekcjoniści tak mają.
Zgoda to ich cierń utrudniający życie.

 

Wyobraźcie sobie jednak rodzica, który na moment spuścił małe dziecko z oka a to w tym czasie połknęło zakrętkę i się udusiło.
Zamieniacie się z przyjacielem miejscami w samochodzie, by nie siedział za kierowcą, bo tam mało miejsca na nogi i będzie mu nie wygodniej. Kilka minut później rozpędzony samochód uderza właśnie w tę wygodniejszą stronę waszego samochodu. Wam poza kilkoma siniakami nic się nie stało.
Przyjaciel zginął na miejscu.

 

Życie pisze różne scenariusze i sytuacje, gdy musimy zmierzyć się z faktem, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego kontrolować, przewidzieć.
Jesteśmy tylko ludźmi i aż ludźmi.
Tak trudno czasem pamiętać, że:

 

 

Jeśli Pan domu nie zbuduje, Próżno trudzą się ci, którzy go budują.
Jeśli Pan nie strzeże miasta, Daremnie czuwa stróż.
Daremnie wcześnie rano wstajecie, I późno się kładziecie, spożywając chleb w troskach: Wszak on i we śnie obdarza umiłowanego swego.
Ps127,1-2

 

 

Beata

 

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz