Podstawowe pojęcia. Chrzest

Chrzest jest bez wątpienia podstawowym pojęciem związanym z chrześcijaństwem. Spotkałam się nie raz, nie dwa, z przypadkami, gdy w rozmowie ktoś wywodził pochodzenie słowa chrześcijanin właśnie od chrztu.
To prawda, że w języku polskim słowo to brzmi podobnie, a o jego czeskim pochodzeniu, gdzie jednak jest wyraźnie z Chrystusem powiązane, już zapomnieliśmy.
Chrześcijanin to naśladowca, uczeń Jezusa Chrystusa. Inaczej można by powiedzieć, że jest to człowiek Chrystusowy, chrystianin. Taka forma jak chrystianin, chociaż byłaby bardziej zrozumiała dla wielu współczesnych ludzi, nie jest jednak przyjęta w języku polskim. W sumie racja, po co zmieniać to słowo wywodzące się od Chrystusa.

 

Prościej byłoby naprawić udziwnienie i zniekształcenie w języku polskim znaczenia słowa baptizo — βαπτίζω, czyli zanurzenie. Nie pokropienie, oblanie, ale zanurzenie powodujące, że woda przykrywa cały przedmiot, osobę. Wiem, że może to się niektórym z Was nie podobać, ale to nie mój wymysł ani protestanckie fanaberie, a zwykłe znaczenie tego słowa. Tak mówią słowniki, teksty greckie.

 

Teraz coś Wam pokażę.
Zamienię polskie, oderwane od znaczenia jakie miało w tekstach Nowego Testamentu słowo chrzest, a zastąpię je właściwym, czyli zanurzenie.

 

 

„Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny. Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem. Przyjmowano od niego zanurzenie w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy. A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie mówić: Abrahama mamy za ojca, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi”. Mateusza 3:4-9

 

 

„Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć zanurzenie od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję zanurzenia od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został zanurzony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego”. Mateusza 3:13-16,

 

 

„I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie zanurzenie, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga.” Marka 16:15-19

 

 

„Pewnego dnia, kiedy nauczał lud w świątyni i głosił Dobrą Nowinę, podeszli arcykapłani i uczeni w Piśmie wraz ze starszymi i zapytali Go: Powiedz nam, jakim prawem to czynisz albo kto Ci dał tę władzę? Odpowiedział im: Ja też zadam wam pytanie. Powiedzcie Mi: Czy zanurzenie Janowe pochodziło z nieba, czy też od ludzi? Oni zastanawiali się i mówili między sobą: Jeśli powiemy: z nieba, zarzuci nam: Dlaczego nie uwierzyliście mu? A jeśli powiemy: Od ludzi, cały lud nas ukamienuje, bo jest przekonany, że Jan był prorokiem”. Łukasza 20:1-6

 

 

Zastąpienie słowa właściwym znaczeniowo zamiast przyjętym zwyczajowo sporo wyjaśnia i prostuje.Tekst staje się jasny, nie ma kombinacji z tym ile wody trzeba do chrztu.

 

Chrzest to nie nowy pomysł Jana Chrzciciela. Tak na marginesie to on nazywa się Jan Zanurzyciel. Kiedyś nawet w języku polskim bywał nazywany Janem Baptystą. Dzisiaj nieprzeinaczony jest w większości języków.

 

Zanurzenie jako obmycie, oczyszczenie mające poświadczyć czystość rytualną pojawia się już w Starym Testamencie. Owo obmycie towarzyszy oczyszczeniu po chorobie, kontakcie ze zmarłym i kilku innych przypadkach. Nieczystość, która wymagała zanurzenia/obmycia w wodzie zgodnie z przepisami Prawa powoduje niemożność dotykania przedmiotów związanych z kultem, składania ofiar przez kapłana, niemożność odbywania stosunków małżeńskich. Niektóre rodzaje nieczystości powodowały wręcz wykluczenie z narodu, mówi o tym Księga Liczb rozdział 19.

Żydzi do dzisiaj praktykują zanurzenia, idąc do mykwy. Co prawda od momentu, gdy przestała istnieć świątynia, nie ma popiołu z czerwonej jałówki więc w zasadzie wszyscy są rytualnie nieczyści. By móc znowu stanąć przed Bogiem, brać udział w świętach i prowadzić normalne życie powinni obmyć się zgodnie z nakazem Prawa.
Jan nawołujący do zanurzenia się w wodzie i obmycia to kontynuacja starotestamentowej nauki o oczyszczeniu. Jest ono znakiem, czymś jak proklamacja przed sobą i ludźmi – od tego momentu jestem czysty.

 

Czasem takie znaki, bywa, że spektakularne manifestowanie czegoś jest potrzebne, daje poczucie cezury nam i otwarcie stawia nas po którejś stronie, ze względu na świadków owego wydarzenia.

 

Te zdania z Ewangelii kiedyś mocno mnie uderzyły:

 

 

„Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Jezus mu odpowiedział: Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił.” Mateusz 3:14-15

 

 

Rozumiem je w ten sposób, że Jan nawołujący do nawrócenia i oczyszczenia, zanurzający tłumy nad Jordanem, był świadom swojego stanu – nikt z ludzi nie jest bez grzechu. Prosił więc Jezusa o chrzest, bo wiedział z kim ma do czynienia oraz jakim chrztem Jezus chrzci.
Jezus nie potrzebował ani nawrócenia, ani obmycia jednak przyjął zanurzenie/chrzest z ręki Jana ze względu na świadków tego wydarzenia, by ludzie nie mieli mu nic do zarzucenia.
Jako Żyd startował ze swoją służbą i nauczaniem po wyjściu z mykwy, zanurzenia/obmycia.

 

W Nowym Testamencie zanurzenie/chrzest jest praktykowane, gdy osoba, mając się zanurzyć w wodzie, wierzy jak np. ci tu:

 

 

„W czasie podróży przybyli nad jakąś wodę: Oto woda – powiedział dworzanin – cóż przeszkadza, abym został ochrzczony? Odpowiedział Filip: Można, jeśli wierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. I kazał zatrzymać wóz, i obaj, Filip i dworzanin, zeszli do wody. I ochrzcił go”. Dzieje Ap. 8:36-38

 

 

„Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: Cóż mamy czynić, bracia? – zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz. W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia! Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz”. Dzieje Ap.2:37-41

 

 

Ważna w chrzcie jest więc woda, w której można się zanurzyć oraz osoba zanurzana, która wierzy Dobrej Nowinie, wchodzi świadomie i z własnej woli na wąską drogę, czyli po prostu decyduje się naśladować Jezusa, zostać Jego uczniem.

 

Chrzest nie zbawia, robi to Bóg.
Chrzest jest tylko publicznym potwierdzeniem wiary osoby chrzczonej.
Bywa nazywany zawarciem przymierza z Bogiem, ja jednak nie nazwałabym go tak. Jeżeli już to tylko publicznym, czasem uroczystym potwierdzeniem faktu zawarcia takiego przymierza. Moment, gdy mówimy Bogu „wierzę, jesteś moim Bogiem, a Jezus jest moim Panem, odwracam się od starego życia, systemu wartości, zasad, którymi się kierowałam, a przyjmuję Twoje” – to dla mnie moment zawarcia tego przymierza.

 

Dzisiejsze chrześcijaństwo skomplikowało chrzest/zanurzenie tak, że czasem trudno w nim rozpoznać proste wejście do mykwy, jaką był dla Jezusa Jordan, czy zanurzenie tłumów po kazaniu Piotra z dnia Pięćdziesiątnicy. Dzisiaj to obrzęd włączający delikwenta to danej denominacji/kościoła/wspólnoty. Nie zawsze świadomego i nie zawsze dobrowolnie poddawanego chrztowi, bo urocze bobasy nie wiedzą co się z nimi dzieje, a i o zdanie czy chcą być tak potraktowane, nikt ich nie pytał.

 

Bywa, że zamiast na wyznanie wiary, co da się sparafrazować – „na czyjeś słowo”, chrzcić ludzi kościoły, wymyślają szkolenia, nauki, okresy jakie delikwent musi odczekać będąc poddawany kościelnej infiltracji, która ma ocenić czy jest godny wejść do wody.
Czasem chce mi się powiedzieć dosadnie, że niektórym się w głowach poprzewracało, chcą być sędziami i stróżami cudzych sumień, włażąc z buciorami w najintymniejsze aspekty ich życia. Jak dla mnie to osobniki, które przegapiły, chociażby te fragmenty w Biblii.

 

 

„W czasie podróży przybyli nad jakąś wodę: Oto woda – powiedział dworzanin – cóż przeszkadza, abym został ochrzczony? Odpowiedział Filip: Można, jeśli wierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. I kazał zatrzymać wóz, i obaj, Filip i dworzanin, zeszli do wody. I ochrzcił go”. Dzieje Ap. 8:36-38

 

 

„Kim jesteś ty, co się odważasz sądzić cudzego sługę? To, czy on stoi, czy upada, jest rzeczą jego Pana. Ostoi się zresztą, bo jego Pan ma moc utrzymać go na nogach.” Rzymian 14:4

 

 

„Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu. Przestańmy więc wyrokować jedni o drugich. A raczej to zawyrokujcie, by nie dawać bratu sposobności do upadku lub zgorszenia.” Rzymian 14:12-13

 

 

O ważności chrztu/zanurzenia ma decydować według niektórych właściwa formuła, którą wypowiada oczywiście „wielki chrzciciel”, bo to jego słowa mają moc czynić ważnym lub nieważnym zanurzenie, a nie wiara osoby zanurzanej/chrzczonej, jej wyznanie, zmiana życia, stanie się uczniem Jezusa Chrystusa.
Zanim powiem kilka zdań o dwóch formułach, jakie stosują dzisiaj kościoły przy chrzcie, zastanówmy się jeszcze chwilę nad tym, gdzie jest punkt ciężkości chrztu, co jest ważne.

 

W dzisiejszych kościołach, w większości denominacji ogromną wagę przykłada się do rzeczy, o których nie ma mowy w Biblii przy zanurzeniach/chrzcie. Zostały one wytworzone przez ludzką tradycję, lokalne zwyczaje, kulturę miejsca i czasu.

 

Jaka woda powinna być użyta do chrztu – to problem dyskutowany nie raz nie dwa przez kościoły.
Jedynie woda żywa – czyli płynąca czy można użyć takiej ze zbiornika; słodka czy słona; ciepła czy zimna?
Nie sądzę, by ludzie wchodzący do Jordanu zastanawiali się, czy jest akurat lato, czy zima, woda czysta i spokojna czy płynie nią wzburzona brunatna breja. Nie widzę też nigdzie na kartach Nowego Testamentu, by ktoś szukał wody lepiej nadającej się do chrztu. Zanurzali się w takiej, jaka była pod ręką.

 

No właśnie robili to od razu, nie czekali, nie przechodzili neokatechumenatu, nie odpowiadali na tysiące osobistych pytań przed wspólnotą. Jedyne pytanie jakie jest ważne i powinno paść to to, które zadał Filip „Można, jeśli wierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym”.

 

Dla mnie oznacza to również, że skoro mówię komuś Dobrą Nowinę, on wyznaje swoją wiarę w Boga, uznaje Jezusa za Syna Bożego, chrzczę go. Nie ważne ile lat jesteś uczniem Jezusa, ile masz lat, jesteś kobietą czy mężczyzną. Twoja rola polega jedynie na mówieniu Ewangelii, a jeżeli ktoś chce chrztu, pomagasz mu się zanurzyć.
Nie masz go egzaminować, odsyłać do ordynowanych „kapłanów”, bo to ty jesteś kapłanem w kościele Jezusa Chrystusa. Dlaczego tak twierdzę? Przeczytaj ten tekst „Porozmawiajmy o kapłanach”.

 

Nie ma też znaczenia czy ten człowiek ma specjalny biały strój przygotowany na tę okazję, czy jest w szortach, czy garniturze. To są tylko szmaty, one nie mają tu znaczenia. Znaczenie ma chęć tej osoby, by zanurzyć się/ochrzcić.
Publiczne chrzty mają swój urok, ale nie zawsze warto czekać aż będą zorganizowane.
Za dużą wagę przykładamy dzisiaj w kościołach/wspólnotach do formy, rytuału. Magiczne myślenie, rytuały i amisze – w tym odcinku mówiłam dlaczego jest to niebezpieczne.

 

Gdzie Duch Pański tam wolność pamiętacie to zdanie?
Szum wkoło zanurzenia w wodzie spycha na boczny tor chrzest, którym chrzci Jezus.
Tak, bo ten w wodzie to jedno, a idąc w ślady Jezusa mamy to zrobić, chociażby po to, by mieć wyraźną cezurę dla życia przed i po chrzcie, czasem bardzo ułatwiającą podejmowanie decyzji. Mamy to zrobić, by nie było łatwego odwrotu, bo deklaracja wiary jest publiczna, a chrzest ją pieczętuje. Jakie może pociągnąć konsekwencje świadome, dobrowolne zanurzenie w wodzie i wyznawanie wiary w Jezusa Chrystusa w rodzinie wierzącej inaczej, wie każdy, kto zrobił ten krok.

 

Powtórzę jeszcze raz, chociaż temu chrztowi poświęcę inny artykuł. Sporo szumu wkoło drobiazgów związanych z chrztem wodnym powoduje często zepchniecie w niebyt zanurzenia, w które nas zabiera Jezus.

 

 

„Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym”. Mateusza 3:11-12

 

 

„Kiedy Apollos znajdował się w Koryncie, Paweł przeszedł okolice wyżej położone, przybył do Efezu i znalazł jakichś uczniów. Zapytał ich: Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy przyjęliście wiarę? A oni do niego: Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty. Jaki więc chrzest przyjęliście? – zapytał. A oni odpowiedzieli: Chrzest Janowy. Jan udzielał chrztu nawrócenia, przemawiając do ludu, aby uwierzyli w Tego, który za nim idzie, to jest w Jezusa – powiedział Paweł. Gdy to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa. A kiedy Paweł włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich. Mówili też językami i prorokowali”. Dzieje Ap. 19:1-6

 

 

Chrzest to nie deklaracja wstąpienia do jakiegoś kościoła, chociaż wielu pastorów, księży tak go traktuje. Uznają, że ich asysta przy zanurzeniu oznacza, że osoba chrzczona wyznaje ich doktrynę i dogmaty. To formuła, jaką wypowiedzą podczas chrztu, jest sednem aktu zanurzenia i to ona decyduje o ważności lub nieważności chrztu. Dla wielu jest to równoznaczne z byciem zbawionym lub nie.
Chociaż chrzest nie ma nic wspólnego z nowym narodzeniem, nawróceniem, przyjęciem przebaczenia od Boga to ludzie potrafią podpierać się fragmentami z Pisma jako dowodem, że bez zanurzenia w wodzie nie można być zbawionym.
Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Przebacza grzechy Bóg, a by to się stało, trzeba je wyznać.
Woda do tego nie jest potrzebna, ona nie umyje/oczyści sumienia, sposobu myślenia, pragnień, nie zmieni naszego sposobu działania.
Przebaczenie przyjmujemy przez wiarę — wierząc Bogu, że dotrzymuje słowa. Woda nie jest tu potrzebna.
Ona nie wzmacnia wiary człowieka ani wierności Boga.

 

Jako fragmenty wskazujące na dużą rolę zanurzenia w wodzie dostałam ostatnio coś takiego:
„choć są fragmenty jednoznaczne wskazujące na zanurzenie jako jeden z warunków zbawienia, np. Mt 28,19; J 3,5; Mk 16,16; Dz.Ap.2,38”.

 

Oto co jest w tych fragmentach.

 

 

„Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Mateusza 28:16-20

 

 

Jak dla mnie Jezus mówi tu, że uczniowie mają iść w świat i mówić Dobrą Nowinę, uczyć ludzi tego, co mówi Pismo oraz jak zachowywać słowa i nauki Jezusa. Nowych uczniów mają też chrzcić. Pan obiecał, że będzie z nimi. Nic tu nie ma o zbawczej roli chrztu.

 

Mówię co jakiś czas o doktrynach jednego wersetu i tu jest przykład na takową.
Skoro Jezus nakazał uczniom chrzcić, to znaczy, że bez chrztu nie można być uczniem. Na wersecie 19 da się zbudować zbawczość chrztu, ale tylko pod warunkiem, że pominiemy z reszty Nowego Testamentu fragmenty mówiące o tym, czym jest nawrócenie, nowe narodzenie, bycie uczniem, czym jest zbawienie, łaska.

 

Kolejnym wersetem wyrwanym z kontekstu jako argument na zbawczą rolę chrztu ma być Jana 3,5. Tym razem nie będę go komentować. Przytoczę jedynie z kontekstem i podkreślę zdania mówiące coś całkiem przeciwnego.

 

 

„Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha. W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: Jakżeż to się może stać? Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. Potem Jezus i uczniowie Jego udali się do ziemi judzkiej. Tam z nimi przebywał i udzielał chrztu.” Jana 3:1-22

 

 

Marka 16:16 jest niestety kolejnym przykładem na to, jak wyrywanie z kontekstu zmienia sens wypowiedzi. Czasem zmienia to sens wypowiedzi o 180 stopni.

 

 

„I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły”. Marka 16:15-20

 

 

Pytanie o jakim chrzcie mówi tu Jezus: w wodzie czy tym, którym On chrzci, czyli Duchem?
Znaki, cuda, języki, wypędzanie złych duchów, kładzenie rąk na chorych wskazywałoby na ten drugi.
Nawet on nie jest jednak warunkiem zbawienia, bo jak sam powiedział „a kto nie uwierzy, będzie potępiony”. Nie wspomniał tu o chrzcie.
Mówi za to coś, co może być bardzo kłopotliwe dla nas, uznających się za uczniów Jezusa: „Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły”.

 

Ostatni fragment pochodzi z Dziejów Apostolskich, a konkretnie chodzi o werset 2:38. Zacytuję oczywiście z kontekstem od wersetów 32 do 45.

 

 

„Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: Cóż mamy czynić, bracia? – zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz. W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia! Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz. Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie. Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby”.

 

 

Piotr mówi tu do Żydów a dla nich obmycia miały i mają duże znaczenie – pisałam o mykwie na początku. Punkt ciężkości tej wypowiedzi pada na słowa „nawróćcie się”, po czym następuje zanurzenie/mykwa i kłopotliwy dla wielu fragment „weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz”.
Gdzie tu mowa o chrzcie w wodzie jako akcie koniecznym dla zbawienia człowieka?
Ja tego nie widzę.

 

Wróćmy teraz do problemu z formułami wygłaszanymi podczas chrztu.
Od razu ważna uwaga – formułę wygłasza osoba asystująca przy chrzcie, mająca być po pierwsze świadkiem zanurzenia a po drugie pomocą przy nim, by nie utonął zanurzający się w wodzie delikwent.
Tak, to jej rola. Nie jest ona udzielaczem łaski chrztu i ułatwiaczem zbawienia kogokolwiek.

 

Spójrzcie na Nowy Testament i opisane w nim chrzty – tam nikt nie wypowiada jakiejś formuły nad zanurzaną osobą. Czyżby o tak istotnej sprawie autorzy zapomnieli w swoich tekstach?

 

Filip pyta dworzanina jedynie czy ten wierzy. Często pojawia się jednak owo „ochrzcić w imię Jezusa” – zastanawiałam się, co to właściwie znaczy. Nim powiem, do jakiego doszłam wniosku, zacytuję z Dziejów fragment mówiący o okolicznościach chrztu Korneliusza.

 

 

„Piotr zaś otworzył usta i rzekł: Teraz pojmuję naprawdę, że Bóg nie ma względu na osobę, lecz w każdym narodzie miły mu jest ten, kto się go boi i sprawiedliwie postępuje. Posłał On synom izraelskim Słowo, zwiastując dobrą nowinę o pokoju przez Jezusa Chrystusa; On to jest Panem wszystkich. Wy wiecie, co się działo po całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan – o Jezusie z Nazaretu, jak Bóg namaścił go Duchem Świętym i mocą, jak chodził, czyniąc dobrze i uzdrawiając wszystkich opętanych przez diabła, bo Bóg był z nim. A my jesteśmy świadkami tego wszystkiego, co uczynił w ziemi żydowskiej i w Jerozolimie; jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie. Ale Bóg wzbudził go trzeciego dnia i dozwolił mu się objawić. Nie całemu ludowi, lecz świadkom uprzednio wybranym przez Boga, nam, którzy z nim jedliśmy i piliśmy po jego zmartwychwstaniu. Przykazał nam też, abyśmy ludowi głosili i składali świadectwo, że On jest ustanowionym przez Boga sędzią żywych i umarłych. O nim to świadczą wszyscy prorocy, iż każdy, kto w niego wierzy, dostąpi odpuszczenia grzechów przez imię jego. A gdy Piotr jeszcze mówił te słowa, zstąpił Duch Święty na wszystkich słuchających tej mowy. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy z Piotrem przyszli, że i na pogan został wylany dar Ducha Świętego; słyszeli ich bowiem, jak mówili językami i wielbili Boga. Wtedy odezwał się Piotr: Czy może ktoś odmówić wody, aby ochrzcić tych, którzy otrzymali Ducha Świętego jak i my? I rozkazał ich ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa. Wtedy uprosili go, aby pozostał u nich kilka dni”. Dzieje Ap. 10:34-48

 

 

W Nowym Testamencie zwykle człowiek najpierw słyszy Dobrą Nowinę, nawraca się, zanurza w wodzie/chrzci, gdy z niej wychodzi inni wierzący kładą na niego ręce, a ten zostaje ochrzczony chrztem, którym chrzci Jezus, czyli Duchem. W przypadku Korneliusza ten porządek został zakłócony. Jednak nadal pojawia się owo „ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa”.
Robić coś w czyjeś imię inaczej mówiąc w czyimś imieniu – o to tu chodzi.
Można iść na wywiadówkę w imieniu rodziców. Nauczyciel potraktuje nas jak ich, udzielając nam wszystkich informacji o dziecku, jego postępach w nauce itp.
W imieniu narodu/kraju jego głowa może wypowiedzieć wojnę, ale i podpisać pokój, poddać się.
„W imieniu Jezusa” głosimy Dobrą Nowinę, modlimy się za chorych, prosimy o coś Boga, chrzcimy tych, którzy chcą być Jego uczniami i robimy wiele innych rzeczy.

 

Chrzest bywa dzisiaj w kościele udzielany – co za arogancja, by użyć tego słowa „w imię Jezusa” albo „w imię Ojca i Syna i Duch Świętego”.
Najpierw wyjaśnię, dlaczego uważam za arogancję uważanie, że ktoś z ludzi może udzielić chrztu.

Posłużę się tu SJP PWN

udzielić — udzielać
1. «dać lub użyczyć czegoś»
2. «umożliwić uzyskanie czegoś»
3. «wyrazić zgodę na coś»

 

Nikt z ludzi nie decyduje o tym, czy ktoś jest godny zanurzyć się w wodzie, nie ma prawa nakazać lub zabraniać zrobienia tego.
Skoro Bóg dał nam tę łaskę, że użył nas jako narzędzia, to miejmy pokorę i zachowujmy się jak przystało na młotek, śrubokręt czy pilnik. Chrzcząc kogoś asystuję przy jego zanurzeniu, jestem świadkiem i pomocą – tyle. Reszta jest między nim a Bogiem.

 

Skoro taka jest moja rola, nie ma w Piśmie dowodu na to, że takie osoby chrzczące wypowiadały jakiekolwiek słowa podczas zanurzenia. Nie ma też właściwie znaczenia pojawiający się w Mateuszu, a odbiegający od reszty Ewangelii fragment mówiący o chrzcie tak:

 

 

„Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Mateusza 28:19-20

 

 

Nie pada tu imię, ma za to sugerować, że Jezus każe im co prawda uczyć ludzi zachowywać to, czego On ich nauczył jednak mają to robić w Jego imieniu, imieniu Ojca i imieniu Ducha Świętego. Jest to jeden z tych fragmentów, który jest używany w obronie dogmatu Trójcy. Chcemy czy nie jest to też jeden z tych wersetów, który pierwotnie niekoniecznie kończył Ewangelię Mateusza. Jego wiarygodność jest mocno podważana.
Mateusz 28:19 wymaga dwóch odrębnych artykułów. Pierwszy dobry na Podkop, a mówiący o występowaniu i braku tego wersetu w manuskryptach. Drugi pasujący na Kwadrans i Podkop to temat pojawienia się dogmatu Trójcy, jego roli w kształtowaniu współczesnego chrześcijaństwa.
Obydwa swoją długością co najmniej dorównają temu tekstowi i za jakiś czas, pewnie po wakacjach pojawią się na blogach.

 

Teraz jednak chciałabym zwrócić uwagę na dość istotny problem z tym wersetem rzucający się mocno w oczy po lekturze całego Nowego Testamentu.

 


Skoro wstępując do nieba Jezus nakazał chrzest „w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”, dlaczego apostołowie i uczniowie, gdy mowa o chrzcie wodnym mówią nadal o chrzcie w imieniu Jezusa?


 

Tym pytaniem zakończę tekst o chrzcie/zanurzeniu w wodzie.

 

Mam prośbę, sprawdzaj to co mówię, bo dobrze być podobnymi do tych „którzy byli szlachetniejszego usposobienia niż owi w Tesalonice; przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają”. Dzieje Ap. 17:11

 

Beata

 

4 komentarze

  • Mariusz 25 maja 2018 at 19:57

    W Ewangelii jest, że nikt nie wstąpił do nieba oprócz Jezusa, co więc z Eliaszem i Henochem ?

    • Podkop 26 maja 2018 at 10:54

      Jaki Twoje pytanie ma związek z tematem artykułu jakim jest chrzest?

      Jana 3,13 „A nikt nie wstąpił do nieba, tylko Ten, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy”
      Czy gdy Jezus to mówił wstąpił już do nieba?

      O Henochu przeczytasz w Rodzaju 5,24 „Żył więc Henoch w przyjaźni z Bogiem, a następnie znikł, bo zabrał go Bóg. ”
      Zabrał go Bóg – tyle wiemy. Nie ma słowa o miejscu do którego trafił.

      O Eliaszu przeczytasz w 2Królewskiej 2,11 „Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto zjawił się wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios. ”
      Shamayim – niebo, to także to co masz nad głową.

      Miejsce, do którego zabrano Henocha i Eliasza nie jest podane. Ciekawe za to jest to, że nie ma nigdzie powiedziane, że oni zmarli.

  • lukasz.kru 13 czerwca 2018 at 16:44

    Jestem ciekaw artykułu na temat dogmatu o Trójcy. Swoją drogą świetny artykół. Pobudza do myślenia i zmusza do zadawania pytań własnemu sumieniu.

    • Podkop 14 czerwca 2018 at 09:59

      Znajdowanie własnych odpowiedzi jest ważne, bo to one mają decydować o naszych wyborach. To zaś prowadzi do postępowania zgodnego z własnym sumieniem.
      Trójca pisze się powoli 🙂

Zostaw komentarz