O wdzięczności słów kilka

O wdzięczności całkiem sporo się mówi od jakiegoś czasu. Pojawia się w mowach motywacyjnych, poradnikach jak dobrze żyć, jest obecna, gdy mowa o slow life. Patrzenie na życie, na to, co mamy, co nas otacza jak na szklankę w połowie pełną zamiast postrzeganie jedynie tego, że jej połowa jest pusta, zmienia nas jako ludzi. Na pewno zmniejsza stres, uspokaja, pozwala dostrzegać możliwość zamiast wiecznych problemów, a to w konsekwencji daje rozwój w każdej dziedzinie.
Wdzięczność i umiejętność szczerego dziękowania jest przeciwieństwem roszczeniowego podejścia do życia, ludzi, Boga. To postawa, sposób funkcjonowania nie zaś pojedyncze zachowanie, reakcja na jakieś jedno wybrane wydarzenie w życiu. Owszem, pojedyncze zdarzenie może zainicjować zmiany i kształtowanie w człowieku wdzięcznego serca – jak to ładnie, ale nieco staroświecko nazywano.

 

Jest wiele aspektów życia każdego z nas, na które nie mieliśmy i nie mamy wpływu. To nie ja zdecydowałam, kiedy się urodzę, w jakiej rodzinie, miejscu na ziemi itd. Można podejść do tego wyboru Stwórcy, by mnie ulokować w tym punkcie dziejów na dwa sposoby. Mogę być niezadowolona i widzieć głównie słabe punkty, ale poza moim niezadowoleniem i rozwijającą się z niego goryczą nic i tak nie zmienię. Mogę uznać, że jestem człowiekiem o małym rozumku w porównaniu z Bogiem, On wiedział, co robi. W związku z tym wszystko, co dostałam i co do mnie przychodzi, potraktuję jak możliwość, a nie przeszkodę. Ma to mnie czegoś nauczyć, do czegoś przygotować, jestem w miejscu, w którym powinnam być.
Jezus dziękujący Bogu za coś, co było dla niego oczywiste to dobra lekcja dla mnie kiedy mam dziękować – zawsze.

 

„Wtedy usunęli kamień z miejsca, gdzie był położony zmarły. Jezus zaś podniósł oczy w górę i powiedział: Ojcze, dziękuję ci, że mnie wysłuchałeś. A ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz, ale powiedziałem to ze względu na stojących wokoło ludzi, aby uwierzyli, że ty mnie posłałeś”. Jana 11;41-42

 

 

Zresztą nie jest to tylko mój wniosek po przeczytaniu historii ze wskrzeszeniem Łazarza. Paweł mówi o tym w liście do Tesaloniczan.

 

 

„Zawsze się radujcie. Nieustannie się módlcie. Za wszystko dziękujcie. Taka jest bowiem wola Boga w Chrystusie Jezusie względem was”. 1Tes 5;16-18

 

 

Dziękowanie za coś, co dostaję to okazanie wdzięczności w prosty sposób, widoczny dla dawcy otrzymanego dobra. Wydaje mi się, że pociąga ono za sobą dodatkowe zmiany w obdarowanym. Zastanowił mnie ten fragment:

 

„A w drodze do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wioski, wyszło mu naprzeciw dziesięciu trędowatych mężczyzn, którzy stanęli z daleka. I donośnym głosem zawołali: Jezusie, Mistrzu, zmiłuj się nad nami! Kiedy ich zobaczył, powiedział do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Lecz jeden z nich, widząc, że został uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem. I upadł na twarz do jego nóg, dziękując mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś odezwał się: Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Nie znalazł się nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. I powiedział do niego: Wstań, idź! Twoja wiara cię uzdrowiła”. Łukasza 17;11-19

 

 

Oczyszczeni z trądu zostali wszyscy jednak Samarytanin, który wrócił, by podziękować, dostał moim zdaniem jeszcze dodatkowe uzdrowienie. Czego dotyczyło, nie wiem. Wiem za to, że gdy dostaję coś, na co czekałam, prezent, udaje mi się osiągnąć jakiś cel, a ktoś mi w tym bardzo pomógł to podziękowanie tej osobie, okazanie wdzięczności, coś zmienia w środku. Jakby człowiek dostawał dodatkowy bonus w postaci energii/światła do swojego wnętrza. Nie umiem tego inaczej nazwać. Spróbuj obserwować siebie w sytuacji, gdy dziękujesz za pomoc, dobro, które ktoś Ci wyświadczył, prawdopodobnie wyłapiesz tę iskrę, o której mówię.

 

Widzę wdzięczność praktycznie w każdym psalmie no bo czym są tak naprawdę słowa:

 

 

„PAN jest moim pasterzem, niczego mi nie zabraknie. Sprawia, że kładę się na zielonych pastwiskach, prowadzi mnie nad spokojne wody. Posila moją duszę, prowadzi mnie ścieżkami sprawiedliwości ze względu na swoje imię. Choćbym nawet chodził doliną cienia śmierci, zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną; twoja laska i kij pocieszają mnie. Zastawiasz przede mną stół wobec moich wrogów, namaszczasz mi głowę olejkiem, mój kielich przelewa się. Zaprawdę dobroć i miłosierdzie pójdą w ślad za mną po wszystkie dni mego życia i będę mieszkał w domu PANA przez długie czasy”. Psalm 23

 

 

Ludzie, których spotykam w życiu, to, co od nich dostaję, jaki wpływ wywierają na moje myślenie, działanie, zwłaszcza to które oceniam jako dobre, ubogacające, pomocne, nie jest czymś, co mi się należy z samego faktu istnienia.
„Dziękuję” świadczy o dostrzeżeniu różnicy między „należało mi się to, jesteś tu byś mi służył” a „wiem, że nie musiałeś tego dla mnie robić, doceniam to”. Nie wiem, czy masz tak samo, ale u mnie, gdy słyszę „dziękuję” zwykle włącza się wdzięczność, że mogłam być przydatna, że Bóg dał mi możliwość zrobić coś dobrego.

 

W relacjach z ludźmi, jako ludzie i tu uogólnię, bo widzę to wkoło siebie, a i u siebie częściej niż bym chciała, pamiętamy o tym, co robimy dla kogoś, ale dość szybko zapominamy, ile dostajemy od drugiego człowieka. Doceniamy własną pracę, ale cudza, często w naszych oczach wymaga małego wysiłku w porównaniu z naszym wkładem.

 

Niedocenianie tego typu dotyczy ludzi, ale i tego, co mamy.
Jeżeli naprawdę doceniam to, że mam dach nad głową, gdzie spać, co jeść, ubrać na grzbiet to dbam o te rzeczy. Robię to, by mi dobrze służyły jak najdłużej, ale i z szacunku oraz wdzięczności dla dawcy, który mnie w nie zaopatrzył i tu wracam do Stwórcy.
Tak, bo dom obojętnie czy odziedziczony po przodkach, otrzymany w prezencie czy kupiony za ciężko zarobione pieniądze mam, bo On stworzył mi możliwość posiadania go.
Jeżeli jest dziedzictwem, to nie kto inny jak Stwórca wybrał dla mnie tę, a nie inną rodzinę.
Jeżeli jest prezentem, to sporo musiało się pewnie stać, bym spotkała tego hojnego dawcę we właściwym momencie mojego i jego życia.
Jeżeli zarobiłam dość pieniędzy, by go kupić lub uzyskać kredyt, który jestem w stanie spłacać, by w nim mieszkać, to zwykle sporo „zbiegów okoliczności” doprowadziło mnie do tej pracy, zawodu, miejsca.

 

„Za wszystko dziękujcie” może czasem irytować, bo słowo wszystko jest bardzo pojemne. Zawiera ono miłe, jak i nieprzyjemne rzeczy, które spotykam na swojej drodze. Czy jednak na pewno wiem, co jest dobre w ostatecznej ocenie?
Nie wiem i jak w opowieści o chłopcu i mistrzu zen mogę jedynie powiedzieć „Zobaczymy.” Tę pouczającą bajkę, opowiedział Tomowi Hanksowi grającemu główną rolę w filmie „Wojna Charliego Wilsona” agent. To film, który warto zobaczyć. Nie dotyka tematu wdzięczności a ograniczonego postrzegania przyczyn i skutków naszych czasem dobrych i właściwych decyzji.

Dziękowanie za wszystko przeze mnie, czyli osoby, która wierzy w Boga i Bogu powinno naturalnie wypływać, chociażby tylko z tych dwóch fragmentów Pisma.

 

„Do PANA należy ziemia i wszystko, co ją napełnia, świat i jego mieszkańcy”. Psalm 24;1

 

„Powierz PANU swoją drogę i zaufaj mu, a on wszystko wykona”. Psalm 37;5

 

 

No cóż, najtrudniejsze jest faktycznie uznać, że kontrola nad moim życiem jest w ostatecznym rozrachunku zawsze w Jego ręku nie moim. Sama uznałam ten fakt za dobry i zaakceptowałam go. Wiem więc, że

 

 

„Pan jest wierny we wszystkich swych słowach i we wszystkich swoich dziełach święty. Pan podtrzymuje wszystkich, którzy padają, i podnosi wszystkich zgnębionych. Oczy wszystkich oczekują Ciebie, Ty zaś dajesz im pokarm we właściwym czasie. Ty otwierasz swą rękę i wszystko, co żyje, nasycasz do woli. Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach i łaskawy we wszystkich swoich dziełach. Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze”. Psalm 145;13-18

 

 

Wdzięczność można okazać czynem nie tylko słowem. Bywa, że słowo „dziękuje” jest bardzo trudno powiedzieć drugiemu człowiekowi. Bóg jednak zawsze słucha. Może pomóc i umożliwić okazanie wdzięczności aranżując „zbiegi okoliczności” lub zaaranżować sytuacje tak, by ktoś usłyszał nasze „dziękuję”, gdy jest z tym problem.

 

Beata

 

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz