Podstawowe pojęcia. Chrześcijanin to…

„Podstawowe pojęcia” to nowa kategoria na Kwadransie.
W czwartek znajdziecie na Kwadransie nowy wpis a w nim sporo pytań, na które warto sobie samemu odpowiedzieć by uporządkować własne wyobrażenie o tym w co się wierzy, dlaczego i jak.
Zainspirowały mnie do pisania tego cyklu osoby, z którymi rozmawiam o Bogu, wierze, kościele, znaczeniu tradycji w życiu, prawie i tym co nazywamy potocznie kulturą chrześcijańską, moralnością chrześcijańską.

Przyznam się wam, że w każdej z tych rozmów pomimo tego, że padają te same lub podobne pytania stoję przed koniecznością odpowiedzenia sobie samej na pytanie jak rozumiem to pojęcie na dzisiaj.
To taki swego rodzaju remanent mojego życia duchowego.
Dobra sprawa, bo trzyma w pokorze i pokazuje czy mam progres czy regres w wierze, poznaniu Boga i doświadczeniu życia z Nim. Obnaża też bezlitośnie wszelkie stany gawędziarskie, gdy dużo gadam a mało tego naśladowania Jezusa w praktyce.

 

Jestem chrześcijanką

Dla mnie oznacza to, że mam swojego mistrza, nauczyciela życia, mentora  a jest nim Jezus z Nazaretu.

 

Chrześcijanka – bo jestem uczniem Chrystusa.
To słowo nie pochodzi od chrztu, chociaż wielu tak się kojarzy. Są ludzie święcie oburzeni tym skojarzeniem i nazywając siebie chrystianami, mesjaszowymi a pewnie są i nowe nazwy, o których nie wiem.

 

 


Tak naprawdę to nie ma to znaczenia jak się nazwiemy, ale kto jest dla nas mentorem.


 

 

No i wracamy do punktu wyjścia.

 

Nie zostaje się chrześcijaninem przez chrzest.

Ochrzczony to po prostu osobnik, w którymś punkcie życia zanurzony w basenie, rzece, baptysterium, wannie czy po prostu w wodzie gdziekolwiek ona była.

 

 

Chrześcijanin to nie osoba należąca do tego czy innego kościoła, zboru, grupy.

 

Taki człowiek to członek owych wymienionych miejsc/lokalizacji/zbiorowości.

 

Chrześcijanin to ktoś kto idzie krok w krok po śladach swojego mistrza.

 

Chrześcijanin zwykle jest ochrzczony, bo już doszedł do tego miejsca gdzie mówi o tym Pismo.
Był jednak już chrześcijaninem nim się ochrzcił.
Tu nie widzę nawet minimalnego pola do interpretacji, dyskusji z Pismem bo:

 

 

„Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.”Dz.Ap.2,38

 

 

„Lecz kiedy uwierzyli Filipowi, który nauczał o królestwie Bożym oraz o imieniu Jezusa Chrystusa, zarówno mężczyźni, jak i kobiety przyjmowali chrzest.”Dz.Ap.8,12

 

„W czasie podróży przybyli nad jakąś wodę: Oto woda – powiedział dworzanin – cóż przeszkadza, abym został ochrzczony? Odpowiedział Filip: Można, jeśli wierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym.”Dz.Ap8,36-37

 

 

Najpierw nawrócenie później chrzest.

 

Zwykle chrześcijanin spotyka się z grupą podobnych sobie ludzi, bo tak łatwiej przejść przez życie, modlić się, korygować, wspierać. To normalne, ludzkie i nawet nie trzeba do tego nakazu, by ludzie szukali pokrewnych dusz.
Są jednostki nieśmiałe, z różnych powodów zamknięte i warto by wyszli oni ze skorupek na poszukiwanie innych idących tą droga, bo to się opłaca chociażby z tego powodu:

 

 

„Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.” Mt.18,19-21

 

 

 


Jak kąpiel w morzu nie zrobi z nikogo delfina, siedzenie w garażu auta, tak zanurzenie przez chrzest ani wizyty w kościele nie zrobią z człowieka chrześcijanina – ucznia, naśladowcę Jezusa.


 

 

Prosty test na to czy nadal idę tą drogą czy nie.

 

 

„Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?”Łk.9,23-25

 

”Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.”J.13,34-35

 

 

Test wyszedł ci kiepsko?

 

Pomyśl co szwankuje, wstań, popraw portki i ruszaj za Mistrzem.
Edukacja człowieka zaczyna się od pierwszego oddechu. Na początku uczymy się jak nie paprać jedzeniem wszystkiego w koło, siedzieć na nocniku a z czasem przychodzą nowe zadania – jednak dopiero, gdy opanujemy wcześniejsze.
Będą trudniejsze, ale i dadzą nowe umiejętności, radość i satysfakcję.

 

 

O jednej sprawie trzeba pamiętać:


Nie ma udawania, pozerstwa i ściemy przed Tym nauczycielem.
Oszukamy najwyżej siebie i pewnego dnia staniemy przed Bogiem z ręką w nocniku zamiast wieńca zwycięstwa na głowie.


 

 

W kolejne czwartki pojawią się w tej serii wiara, Biblia, Bóg, kościół, miłosierdzie, sprawiedliwość, Zbawca, przymierze i wiele innych. Jeżeli są jakieś, które was ciekawią, chcecie poznać moje ich rozumienie napiszcie w komentarzu jakie.

 

 

Beata

 

2 komentarze

  • Maciek 31 sierpnia 2017 at 13:34

    Rozumiem kontekst Twojego artykułu, ale nie zgadzam się z nim. Skrótowe uzasadnienie mógłbym streścić tak. Owszem, również chciałbym, żeby wszyscy letni, tytularni, bierni chrześcijanie podjęli trud pójścia za Bogiem. Natomiast takie redagowanie definicji chrześcijanina, żeby włożyć w nią pewien bagaż oczekiwań jest intelektualnie nieuczciwe.

    Według Dziejów Apostolskich definicja “chrześcijanin” na uczniów Jezusa zostały nadane przez ludzi z zewnątrz. Twórcy tego określenia nie rozróżniali, kto z nich faktycznie i szczerze idzie za Mesjaszem, a kto nie. Nie robili ludziom rachunku sumienia i nie rozliczali ich z przykazań czy postawy serca. Tak samo było przez wieki. Żaden historyk nie podważa faktu, że Torquemada, Pizarro czy inne powszechnie uznawane za złe postacie historyczne byli chrześcijanami. Po dwóch tysiącach lat już trochę za późno na zmienianie definicji.

    Dużo mówi się o prześladowaniu chrześcijan, np. na Bliskim Wschodzie. Jest w tym smutna ironia, że wierzący ludzie z Zachodu wyobrażają sobie prześladowanych jak postaci z Quo Vadis, tymczasem kiedy zdarzy się, że takie osoby przyjeżdżają do Europy/Ameryki, to nagle robi się szok kulturowy. Nagle się okazuje, że wyznawca jakiegoś odłamu prawosławia otacza się ikonami, krucyfiksami, a na dodatek przejawia zachowania nie do pomyślenia dla zachodnich „Born-again christians”, na przykład palą papierosy (zgroza!). I co z takim fantem zrobić? Jeśli takie osoby chrześcijanami nie są, to dlaczego muzułmania ich właściwie prześladują?

    Dlatego ja bym przesunął ciężar tego przesłania inaczej. Nie każda osoba tytułująca się chrześcijaninem będzie zbawiona. Nie każda podoba się Bogu. Celem chrześcijaństwa nie jest to, żeby ludzie byli chrześcijanami, ale żeby podążali za Bogiem. Natomiast spieranie się, czy ktoś zasłużył na etykietkę „Chrześcijanin” albo „Prawdziwy chrześcijanin” jest stratą czasu.

  • Podkop 2 września 2017 at 15:26

    Hm…jednak nie zrozumiałeś tego co napisałam.
    Zacznę od końca twojego wywodu.

    Nie obchodzi mnie do jakiej denominacji ktoś należy. Chrześcijanin to naśladowca Jezusa – to do tej definicji z Dziejów się odwołałeś „w Antiochii też nazwano po raz pierwszy uczniów chrześcijanami” DZ 11,26.

    Nie trzeba więc tu kombinować kto nim jest a kto nie.
    To, że pojęcie zostało zawłaszczone przez kościoły uważające się za jedyniezbawcze nie zmienia biblijnego znaczenia słowa chrześcijanin – a takie mnie tu interesuje.

    Czy ktoś naśladuje Jezusa szczerze czy nie – nie mnie oceniać, ma sędziego, który osądzi każdego z nas.

    Muzułmanie prześladujący chrześcijan działają tak jak prawie osiemdziesiąt lat temu Hitler i niemieccy naziści – oceniają według swoich kryteriów.
    Żydem byłeś dla Hitlera niezależnie od tego w co wierzyłeś lub gdy nie wierzyłeś w ogóle w Boga. Miałeś przodka Żyda więc byłeś dla niego Żydem i kropka.
    Dzisiaj w krajach muzułmańskich czasem wystarczy być z Europy, by uznali cię za chrześcijanina – takie mają swoje widzimisię.
    Są takie miejsca na świecie gdzie sam decydujesz czy jesteś kobietą czy mężczyzną – bo czujesz się i to wystarczy a biologia jest nieistotna.

    Na Kwadransie interesuje mnie jak na nasze działania, słowa, życie patrzeć przez pryzmat Biblii a nie tego co aktualnie mi serwuje tzw. cywilizacja zachodnia 😉

    Bycie uczniem Jezusa to nie etykietka a droga, którą idziesz. Podporządkowujesz jej każdy aspekt życia. Czasem upadasz, nie będziesz hero zawsze i wszędzie ale dzięki Bogu masz siłę by wstać i ruszyć dalej.

Zostaw komentarz