Wiara rodzi się ze słuchania. Co mną kieruje, co mnie kształtuje. Tydzień 1 z 50

Tydzień 1 z 50 to rozważanie o wierze, która rodzi się i rośnie ze słuchania.

 

 

 

Wiara, a mowa teraz o wierze w Boga i Bogu, rodzi się ze słuchania, tak mówi Pismo, tak uczy doświadczenie. W 10 rozdziale Listu do Rzymian w wersecie 17 padają słowa

 

„Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe”. 

 

Trzeba mieć wiarę, by być uczniem Jezusa, ale skąd ona się bierze, bo doświadczenie mnie uczy, że bywa z nią różnie. Czasem jest słabiusieńka, jak ledwo tlący się knot świecy, a czasem daje taki power, że mogę góry przenosić. Stan, w którym jest niezmienna, gdy nic jej nie rusza, zawsze jest mocna, stabilna mogę między bajki włożyć. Uczy mnie tego nie tylko doświadczenie własne, ale i Biblia. Najmocniejszym przykładem jest tu Eliasz. Wielki prorok, który dopiero co widział rzeczy niezwykłe, gdy ogień zstąpił z nieba i spalił ofiarę złożoną Bogu Izraela, deszcz, który po 3 i pół roku spadł po jego modlitwie, śmierć czterystu pięćdziesięciu proroków Baala i czterystu proroków Aszery, otrzymał sił tyle, by biegł równo z rydwanem. Próba, która wykazała, że jego Bóg jest Bogiem. Stała się, jak chciał, jak powiedział:

 

„Rzekł więc Eliasz do ludu: Ja jeden tylko pozostałem jako prorok Pana, proroków Baala zaś jest czterystu pięćdziesięciu. Niech nam przeto dadzą dwa cielce. Niech oni wybiorą sobie jednego cielca i poćwiartują go, i położą na drwach, lecz ognia niech nie podkładają. Ja również przygotuję jednego cielca i położę go na drwach, ale ognia nie podłożę. Potem wzywajcie wy imienia waszego boga, ja zaś będę wzywał imienia Pana. Ten zaś Bóg, który odpowie ogniem, ten zaiste jest Bogiem”. 1 Ks. Królewska 18;22-24

 

Czego można chcieć więcej, jakich cudów, jakich znaków niż to, co się wtedy wydarzyło? A jednak ten sam Eliasz niedługo później przestraszył się słów kobiety, czcicielki pokonanych właśnie bogów, którzy nie mieli za grosz mocy, by przyjąć składaną im ofiarę. Słów Jezabel, opiekunki zabitych właśnie proroków. Fakt, nie była to zwykła kobieta. Tylko żona Achaba, króla Izraela. Jednak nie była też wielkim władcą z armiami, a już tym bardziej nie dysponowała boskimi mocami, by decydować o życiu Eliasza. Wystarczyły jednak takie słowa, by podkopać jego wiarę, wlać strach w serce i pchnąć go do ucieczki.

 

„Wtedy Izebel wyprawiła gońca do Eliasza z takim poselstwem: To niechaj uczynią bogowie i niechaj to sprawią, że jutro o tym czasie uczynię z twoim życiem to samo, co stało się z życiem każdego z nich. Zląkł się więc i ruszył w drogę, aby ocalić swoje życie, i przyszedł do Beer-Szeby, która należy do Judy, i tam pozostawił swojego sługę. Sam zaś poszedł na pustynię o jeden dzień drogi, a doszedłszy tam, usiadł pod krzakiem jałowca i życzył sobie śmierci, mówiąc: Dosyć już, Panie, weź życie moje, gdyż nie jestem lepszy niż moi ojcowie”. 1 Ks. Królewska 19; 3-4

 

Co ten Eliasz mówi?! Czego, kogo się boi?

Przecież ona właśnie przestraszył się na bogów, którzy dali koncertowo plamy na wszystkich frontach. Bogów, którzy nie mieli mocy, by wykrzesać, chociażby iskierkę w odpowiedzi na modły ich czcicieli.
Słowa te jednak wystarczyły by, Eliasza ogarnął strach, uwierzył, że ci bogowie, o mocy pustej zapalniczki, jednak mają ją nad jego życiem. Ze strachu zaczął uciekać przed siebie ile sił w nogach.
Wystarczyło, że słuchał słów żony Achaba. Przerażające, że słowa zwykłego śmiertelnika mają taką moc.
Eliasz zapomniał, co właśnie zrobił jego Bóg, uwierzył wbrew temu co oglądał, w moc bogów Jezabel.
Wiara rodzi się ze słuchania – Eliasz jest tu dowodem i świadkiem jednocześnie.

Czym jednak jest wiara, co znaczy wierzyć?

Definicja słownikowa mówi, że wierzyć to:
uznawać coś za prawdę;
wyznawać jakąś religię;
być przekonanym, że ktoś mówi prawdę;
mieć do kogoś lub czegoś zaufanie.

 

Najprościej, a jednocześnie najpełniej, moim zdaniem, jest postawienie znaku równości mówiącego, że wiara to zaufanie a wierzyć to ufać.

Ufam komuś, o kim myślę, że mówi prawdę.

Jednak ufam/wierzę, to nie to samo co wiem, że mówi prawdę. Jeżeli nie mam możliwości sprawdzenia czegoś, doświadczenia, więc nie wiem. Ufam, wierzę. Moje zaufanie rośnie, gdy lepiej poznaję kogoś a czasem coś – zagadnienie, miejsce itp. poznaję przez doświadczenie – kolejne sytuacje, w których jestem z tą osobą, wiedzę jej zachowanie, w praktyce obserwuję jakimi wartościami się kieruje i czy są one tymi samymi, o których mówi, że nimi są dla niej. Poznanie może wzrosnąć do takiego poziomu, że mam praktycznie pewność jak ktoś się zachowa, potrafię przewidzieć, co powie, wiem, co może myśleć w danej sytuacji.

Dobrze oddaje to werset 1 z Listu do Hebrajczyków rozdział 11

 

„A wiara jest podstawą tego, czego się spodziewamy i dowodem tego, czego nie widzimy”.

 

Mowa tu o takiej pewności, jaką ma małe dziecko, które skacze z szafy tacie prosto w wyciągnięte do niego ręce. Robi to, chociaż nie wie, czy ten go złapie, ale zna go i ufa mu, że to zrobi.  Doświadczenie, jakie zyskuje przy kolejnych skokach, powoduje, że to zaufanie coraz bardziej wzrasta i staje się praktycznie pewnością.

Wiara – zaufanie, kiełkuje, ma swój początek w słuchaniu. Tu pojawia się największe wyzwanie dla chrześcijanina. Tak, właśnie w słuchaniu a w tym wypadku w słuchaniu słów Jezusa, bo ono daje poznanie osoby, Jego priorytetów, sposobów działania.

Zaufanie a co za tym idzie dopasowywanie życia, wyborów do wiary komuś/czemuś to nie tylko sprawa wiary w Boga.

Stąd Jakubowa waga uczynków – nie da się postępować w sytuacjach kryzysowych zgodnie z priorytetami i drogą Jezusa, bo czasem oznacza to stratę własną, może być tylko dobrego imienia w świecie, ośmieszenie a może materialna po utratę życia.

Wiara nie dotyczy tylko Boga. To także wiara w informacje, intencje ludzi, ludziom dobrze znanym i tym nie znanym, wiara w odkrycia naukowe.

Nauka, która wie to ta sprawdzalna przez doświadczenie, eksperyment. Umieściłabym tu matematykę. Nauka, która wie z zastrzeżeniem, że taki jest stan wiedzy na dzisiaj to fizyka. Większość dziedzin nauki opiera się jednak na spekulacji – gdy nie można czegoś poprzeć doświadczeniem, eksperymentem.

Nie znaczy to absolutnie, że należy odrzucić naukę, jednak nie należy jej akceptować w całości na mocy autorytetów naukowych wygłaszających jakieś twierdzenia. Tak rodzą się dogmaty. Są one nie tylko w religii, ale także historii, biologii, astronomii. Nauka ma sens, gdy szuka odpowiedzi na stawiane od nowa pytania, nawet te, na które z pozoru już je odnaleziono. Fizyka kwantowa nie istniałaby jako nauka bez stawiania takich pytań.

By jednak nie odlecieć wiara – zaufanie do nauki powinno być ograniczone tak jak zaufanie do uczestników ruchu drogowego.

 

Co w sytuacji, gdy nauka i Pismo przeczą sobie?

Czy na pewno nauka zakłada powstanie świata bez udziału Stwórcy?

Nauka oparta na spekulacjach może tak zakładać, nauka oparta na teoriach, ale nie potrafi ona udowodnić, że Go nie było, że nie On jest przyczyną, bo nie można tego dowieść eksperymentem, nie da się przeprowadzić doświadczalnie w laboratorium – warunkach kontrolowanych początków wszystkiego. Jest tu więc słowo przeciw słowu. Nauka zmienia się wraz z jej rozumieniem spraw, procesów, praw, jakie rządzą życiem. Ufam jej, gdy połykam aspirynę, że podziała przeciwzapalnie. Jest to sprawdzone, przebadane, doświadczone przez znajomych, rodzinę i mnie samą.

Nie ufam jej gdy nie pozwala zadawać pytań. Najmniej ufam naukowcom, którzy wyśmiewają najprostsze pytania, że dziecinne. Skoro takie proste to, dlaczego nie odpowiedzą na nie szybko i prosto?

Nauka bardzo mocno splata się z polityka i informacją. Wszystkie trzy dużo mówią, bardzo dużo, rysując nam obraz świata, tworząc bańkę z informacji o świecie, jaki chcą, byśmy widzieli. Wiara rodzi się z tego co słyszymy a skoro ciągle słyszymy o wojnie, zamachach, katastrofach. Budują się w ten sposób stereotypy w myśleniu o miejscach, narodach, rasach, grupach, wydarzeniach.

Słowa, które sączą się z programów tak zwanych informacyjnych, zasiewają strach, niepokój a czasem uprzedzenia lub zaufanie do ludzi, do których chcą je wzbudzić. Nie znam takiego Trumpa, nie wiem, jakim jest człowiekiem. Słyszałam parę jego wypowiedzi, wiem coś tam o jego biznesach. Nieco więcej wiem, co mówili przez lata i co robili, jak ma się jedno do drugiego u bliższych mi geograficznie liderach partii, szefach rządów.
Co mogę powiedzieć o zaufaniu do któregokolwiek z nich?
Nie znam gości. Słowa i czyny tu się im zgadzały, a tu się rozjechały. Czy takiemu typowi dałabym pod opiekę dom, gdy mnie nie ma albo psa. Eeee….no raczej nie.

Słuchanie ze zrozumieniem – to na pewno jest potrzebne każdemu, gdy słucha polityka, wiadomości, naukowego wykładu, ale i czyta Pismo.

Największą pułapką jest, moim zdaniem, słuchanie tzw. rzeczy rozrywkowych. Obojętnie czy to są filmy, audycje, teatr, książka. Rozrywka, żart, coś brane niekoniecznie dosłownie. Ot zabawa.

Rozrywka – ciekawe słowo. W języku polskim pochodzi od rozrywać. Dobrze oddaje to czym jest rozrywka. Zwykle pozwala ona na przesuwanie granic, bo przecież to nie życie, nie na serio. Żarty mogą ocierać się o wulgarność, można śmiać się z przekraczania norm moralnych, akceptujemy przemoc – bo to tylko film, gra.  Jak daleko sama weszłam w ten kompromis Bóg na poważnie a normy z kategorii szambo to tylko rozrywka?

Całkiem daleko, moim zdaniem. Powieści już praktycznie nie czytam, ale dobry film zobaczę chętnie.

Szach mat Beata: albo wierzysz, w słowa Jezusa o Nim samym, o Ojcu, o tym jaką drogą masz iść jako Jego naśladowca, żyjesz tym w dużych i małych sprawach albo nie ufasz Mu, nie wierzysz, że jest tym, kim mówi, że jest, więc i Jego słowa to zwykłe gaworzenie istoty bez mocy.
A gdyby tak potraktować ten rok jak wyzwanie do skupienia się na słuchaniu – w rozumieniu znam, czytam, stosuje w życiu, nauk Jezusa. Gdyby przyjąć, że w życiu jest jak w matrixie, nie mam trzeciej tabletki, wyboru kompromisowego i jest tylko życie Słowem lub życie światem?

Chrześcijaństwo nie jest dla mięczaków — jak to usłyszałam trzy dekady temu. To wolność, radość i pokój w Duchu, życie, w którym Bóg jest z nami, to dorastanie w poznaniu Boga i doświadczaniu Jego mocy z etapami od żłobka, przez pełne zabaw przedszkole, szkołę po obóz treningowy jednostek specjalnych.

 

„Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich”. Efezjan 6;12

 

Nie walczymy z ludźmi – trudna prawda do wprowadzenie w życie. Chrześcijaństwo to nietylko filozofia.

 

 

Zapamiętać!

To, czego słucham, kształtuje mój obraz świata, sposoby mojego działania, moje wybory, priorytety a w konsekwencji kieruje moim życiem. Zwrócić uwagę na to czego słucham jako tak zwanej rozrywki, bym w ramach zabawy nie połknęła granatu, który rozerwie moje życie, przez złe wybory, priorytety, akceptowane kompromisy w zachowaniu.

 

 

 

 

 

Do napisania.
Beata

 

 

 

 

 


Uważasz, że artykuł może się komuś przydać – prześlij link do niego dalej.
Chcesz być informowany o nowych tekstach na Kwadransie z Podkopem subskrybuj go na maila (w bocznej kolumnie strony).

Na  Podkopieopowiadam o ludziach żyjących tysiąclecia temu, ich codziennym życiu, miejscach znanych z Biblii, historii chrześcijaństwa i tajemnicach starożytności.


 

1 komentarz

  • Raf954 18 stycznia 2025 at 19:51

    Ciekawe,dużo do przemyślenia,a co do rozrywki to nic dodać, nic ująć.
    „Niewinna” rozrywka zmniejsza czujność,a o to chodzi „przeciwnikowi”,wtedy łatwiej zwieść „nieświadomych ” ludzi…

Zostaw komentarz