David Wilkerson – człowiek, który uwierzył.

David Wilkerson to jeden z tych ludzi, którzy zmuszali mnie do zatrzymania się i spojrzenia na siebie, swoje działania, motywy i plany z boku. Gdy pewnego kwietniowego poranka sześć lat temu dowiedziałam się, że zginął w wypadku samochodowym nie rozumiałam jak to mogło się stać. Dlaczego w taki sposób odszedł ten człowiek…
Wiem, że ludzie giną w wypadkach a śmierć człowieka liczącego 80 lat taka czy inna nie powinna raczej zaskakiwać …a jednak.
Stało się tak, bo David nie był przeciętnym człowiekiem chociaż był całkiem normalny. Miał całkiem sporo wad, popełniał błędy, do których się przyznawał.
Nie wyglądał na bohatera a jednak zmienił życie tysięcy ludzi.

 

David należał do nielicznej grupy ludzi, których nazywam bożymi wariatami.

 

No bo jak nazwać inaczej gościa, który łazi po nocy po ciemnych ulicach wielkiego miasta, którego nie zna. Po takich jego rejonach gdzie nawet tubylcy nie wychodzą po zmroku, bo ulice należą wtedy do gangów i typów spod ciemnej gwiazdy.
Poszedł tam niezupełnie z własnej woli. David słuchał Bożego głosu, był człowiekiem wrażliwym na Jego prowadzenie.
To właśnie tak trafił do Nowego Jorku, spotkał ludzi związanych z gangami ulicznymi, które rządziły sporą jego częścią w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. To spotkanie było początkiem dziwnej drogi na jaką wszedł Dawid i jego rodzina. Pomoc ludziom ulicy często uzależnionym od narkotyków spowodowała, że powstało Teen Challenge, które może kojarzycie.
Ośrodki, hostele i domy pomocy kryzysowej tej organizacji istnieją na całym świecie, w tym w Polsce.
Cała historia spotkania Davida z gangami i pomoc tym ludziom jest opisana w książce „Krzyż i sztylet”. Jeżeli jej nie znacie sięgnijcie po tę pozycję opisującą prawdziwą historię, a której wymyślenia nie powstydziłby się dobry scenarzysta hollywoodzki.

 

 

 

 

Pierwszy raz zetknęłam się z tym co mówił i pisał David Wilkerson na samym początku lat dziewięćdziesiątych i nie była to historia gangów a jego wizja z 1973 roku. Opisywał tam wydarzenia i zmiany jakie mają zajść w świecie, kościele w ciągu kolejnych dekad. Gdy ją czytałam prawie dwadzieścia lat po napisaniu była zadziwiająco aktualna.
Nauczanie Davida bywało momentami trudne, ale nie z powodu skomplikowanej teologii, którą głosił lecz jego zadziwiająco przenikliwego wglądu w stan duchowy kościoła i trafnych chociaż niestety bolesnych wniosków i prognoz.
Nie wiem czy słowo prognoza jest tu dobre. Właściwsze jest tu powiedzenie proroctwo.

David Wilkerson nie miał łatwej drogi ani w życiu ani w służbie, chociaż można powiedzieć, że odniósł sukces w jednym i drugim.
W życiu zmagał się z chorobami i problemami, ale nie stracił wiary i zaufania do Boga. W służbie Bogu był cenionym pastorem, odnosił sukcesy – o ile można tak powiedzieć, że to człowiek je odnosi na tym polu – jako ewangelista, zmieniał, życie ludzi swoimi książkami i nauczaniem.
Był na pewno starej daty chrześcijaninem, który nie serwuje łatwej ewangelii ani nie obiecuje cudów na kiju jak wielu obecnych nauczycieli, pastorów czy pseudouzdrawiaczy.

 

David Wilkerson to ta sama półka co Tozer, Corrie i kilku innych.

 

 

Bardzo bliska mojemu sercu i duchowi, bo powiem wam szczerze, że mam po dziurki w nosie łatwej Ewangelii, paplania o Jezusie, z którym się chodzi na piwo i uczenia ludzi jak mają przyjmować swoje uzdrowienia, które oczywiście nie przychodzą.
Wierzę, że jesteśmy powołani do bardzo bliskiej relacji z Bogiem, możemy słyszeć Jego głos i być prowadzeni krok po kroku przez Niego w życiu. Ba, mamy prawo mówić Abba – Tatusiu do Stwórcy, ale nie mamy prawa spoufalać się z nim traktując Boga jak kumpla od kosza. Piszę o tym w cyklu poświęconym Modlitwie Pańskiej więc nie będę tu się powtarzać.

Dzisiaj chcę was zachęcić do sięgnięcia po biografię Davida Wilkersona napisaną przez jego syna Garego.
Nie spodziewajcie się jednak w tej pozycji laurki i hymnu pochwalnego na cześć ojca.
Dostaniecie za to wgląd w życie człowieka, który uwierzył, że Bóg wie co robi, że go prowadzi i zaufanie mu jest mądrą rzeczą. Nieważne jak dziwne są Jego drogi a sam szlak trudny – patrząc z naszej perspektywy.
David to jeden człowiek, który uwierzył a to ruszyło lawinę.
Ten jeden kamyk zmienił życie tysięcy ludzi na całej ziemi.

Moja refleksja po przeczytaniu tej biografii jest taka, że gdy zaufamy Bogu nie wiemy co pociągnie dobre zmiany i jak bardzo głęboko one zaingerują w ten świat zmieniając go.
Ten medal ma też drugą stronę: ignorowanie Boga i Jego prowadzenia może spaprać życie nie tylko nam i naszym najbliższym na skalę, której możemy nie być w stanie nawet ogarnąć.

Książkę wydało wydawnictwo Szaron.

Beata

 

 

3 komentarze

  • Miki 21 listopada 2017 at 10:17

    Miałam zamiar spędzić nad twoim blogiem ,,kwadrans” , bo przyznam się teraz szczerze, nie spodziewałam się wiele…. przepraszam.
    Ale zostałam pozytywnie zaskoczona. I oto już kilka kwadransów minęło, a ja się nie mogę oderwać od czytania.
    Dzięki za twoją pracę.

    • Podkop 21 listopada 2017 at 11:20

      Dziękuję za miłe słowa w komentarzach. Rozgość się na Kwadransie.
      Jeżeli interesuje cie temat wiarygodności Biblii jako źródła historycznego, to jak wyglądały miejsca, jak żyli ludzie w czasach, o których ona mówi zapraszam Cię również na Podkop 🙂

  • Miki 4 grudnia 2017 at 06:15

    Dziękuję za zaproszenie. Chętnie wstąpię i się rozgoszczę
    🙂

Zostaw komentarz