Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj

Chleb w kulturze, tradycji i kuchni Europy, Bliskiego Wschodu i sporej części Afryki to podstawa wyżywienia. Tak było od tysiącleci.
Historie chleba przeczytacie na Podkopie w artykule „Chleba naszego powszedniego” – chleb w starożytności.
Mięso, sery, wszelakie smarowidła to były dodatki i do tego często uznawane za luksusowe, świąteczne. Ludzie szanowali chleb, nie marnowali nawet tego zeschniętego na kamień.

 

Ci z nas, którzy oglądali wiekowy już serial „Wojna domowa” pamiętają gościa zbierającego chleb dla konia. Pamiętam, że u mnie w rodzinnym domu nawet niedojedzone kawałki chleba były suszone i oddawane znajomemu dla zwierzaków. Dla nich to był rarytas i urozmaicenie.
Jest całkiem sporo przepisów z różnych regionów na drugie życie czerstwego pieczywa. Można odpiec przesmarowane masłem i czosnkiem, zrobić śląską wodzionkę, austriackie Semmelknödel czy wszelkie wariacje angielskiego puddingu.
Pamiętam, że babcia nim zaczynała kroić chleb robiła nożem na nim znak krzyża. Mówiła, że to podziękowanie Bogu, że nam go nie brakuje.

 

Ludzie szanowali chleb przez wieki.
Jadło się go z czymś, powiedzmy z serem, pomidorem.
Dzisiaj nadal kanapki królują we wszelkich fast foodach, zabieranej wałówie na wyjazdy, ale są one już inne. Chleb stanowi w nich zazwyczaj rodzaj opakowania na to, co w środku ułożono warstwowo, wieloskładnikowo i bogato, jak taki sandwich czy burgery, dla których buła jest tylko pojemnikiem i uchwytem ułatwiającym trzymanie zawartości.
Czasem wydaje nam się, że bez chleba łatwo się obejść, bo przecież jest taka wielość potraw i nagle dociera że pizza to też rodzaj pieczywa z dodatkami.

 

Jak dużą rolę spełnia chleb w naszej diecie, jak wpływa na to czy czujemy się syci, mamy świadomość normalnego życia i funkcjonowania można się przekonać dopiero w momencie, gdy zostanie nam zabrany.
Tak, wiem, że przecież bez pieczywa świetnie można sobie radzić.
Na śniadanie müsli lub owsianka, obiad i tak jest zwykle bez niego a na kolację takie sushi lub sałatka.
Na własnej skórze przekonałam się jednak, że to nie takie proste i życie bez chleba nieco uwiera.
Nie mogę jeść glutenu, więc normalne pieczywo odpada. Smak prawdziwej bułki z dżemem czy pajdy świeżego chleba pieczonego na zakwasie z masłem to moje nieosiągalne gwiazdki z nieba.
No nie do końca. Mogę zjeść gryza czy dwa a później trzymać się za bolący brzuch i mieć inne atrakcje. Nim nauczyłam się piec w miarę przyzwoity chleb bez pszenicy, jęczmienia czy żyta trochę trwało.
Dzisiaj potrafię docenić każdy kęs takiego pieczywa w sumie chlebopodobnego.

 

Tak odkryłam, że właśnie proste pokarmy jak chleb, ryż, ziemniaki są podstawą potrzebną nam do życia. Reszta to smakowe dodatki a uważam tak mimo tego, że mam naturę gryzonia i wszelką zieleninę pochłaniam w ilościach nieprzyzwoitych.
O ile braki owoców czy warzyw na dłuższą metę mogą spowodować pewne braki witamin czy mikroelementów, to mając te podstawowe pokarmy i tak przeżyjemy w niezłej kondycji. Jedząc same warzywa, owoce czy mięso też da się przeżyć, ale zgromadzenie odpowiedniej ilości takiego pokarmu w każdej porze roku nie jest już takie łatwe. Dochodzi tu i praktyczny element – ziarno łatwo długo przechować sałatę już nie.

 

 


Każdy aspekt życia ma swoje podstawowe, niezbędne potrzeby i te dodatkowe.
Ważne byśmy umieli dostrzec to i nauczyli się odróżniać jedne od drugich.


 

 

Chleb i to ten powszedni, codzienny, najprostszy pojawia się w Modlitwie Pańskiej. To najprostszy pokarm, podstawa, by żyć i to o niego mamy prosić. Czasem mam wrażenie, że zapominam o tym, co jest naprawdę potrzebne do życia, dobrego życia na ziemi. Szum tysiąca spraw dziejących się w nim naraz powoduje, że punkt ciężkości mojej uwagi przesuwa się z docenienia życia tu i teraz na ogarnięcie spraw jutra.

 

Zauważyliście, że ten chleb powszedni, o który prosimy nie jest na zapas, ale na dzisiaj, tylko na bieżący dzień i posiłki?

 

Zamartwianie się jutrem, skupianie całej energii i uwagi na tym, co będzie to nie najlepszy sposób na dotarcie do momentu gdy stanie się ono „teraz”. Można tak przegapić „dzisiaj” i to co nam niesie.

 

 


Chociaż ten kawałek „Ojcze nasz” jest o chlebie mnie pokazał on coś więcej. Docenienie podstaw, tego co naprawdę ważne i trzyma nas przy życiu do tego w dobrej formie jest najważniejsze.


 

 

Co to może być?
Dam wam kilka przykładów.
Relacje między mężem i żoną, rodzicami i dziećmi są ważniejsze niż te z kolegami w pracy. Kradzenie czasu tym pierwszym by budować kontakty, które być może nam poprawią szanse na awans może odbić się bolesną czkawką.
Rezygnacja z odpoczynku, ciągłe niedosypianie dla dobra firmy, odbije się nam na zdrowiu prędzej czy później a wątpię, by firma się tym specjalnie przejęła.
Większy samochód jest na gwałt potrzebny, bo powiększyła nam się rodzina i bez niego nie ogarniemy codzienności czy po prostu chcemy zmiany, a że trzeba przy tym wejść w kredyt tego staramy się jakby nie dostrzegać.
Jeszcze jeden przykład z motoryzacji.
Autko służy nam do przemieszczania się i ważne, by było sprawne czy musi też wyglądać i budzić podziw sąsiada?
Jeżeli mamy odpowiednią ilość gotówki na nie to nie ma problemu – w końcu życie jest i po to, by dawało nam radość.
Jeżeli jednak mamy wejść w kredyt na dekadę to warto się zastanowić nad motywami zakupu jeszcze raz.

 

Chleb powszedni z modlitwy to dobry punkt do pewnego upraszczania życia, właściwego poustawiania spraw od tych podstawowych, przez dodatki umilające je, po elementy dekoracyjne.
Różne miejsca zajmą tu różne rzeczy, bo każdy z nas ma inne życie, doświadczenie i potrzeby. Dla jednego wyrwanie się raz w roku w podróż do nowego kraju to będzie reset niezbędny do dobrego funkcjonowania przez kolejne miesiące a dla kogoś fanaberia.
Oboje musieliby tyle samo czasu gromadzić środki, ale inaczej odpoczywają.
Nie ma co tu oceniać drugiego człowieka ani jego wyborów. Stare powiedzenie mówi, by nie robić tego nim się nie pochodzi w jego butach i jest prawdziwe do bólu.

 

Na koniec jeszcze jeden cytat z Mateusza 6,25-34

 

 

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.

 

 

Beata

Brak komentarzy

Zostaw komentarz