Ileż to razy słyszałam tekst: „Co za czasy! Kiedyś tak nie było!”
Później następuje wyliczanka, że młodzież była lepsza, że ludzie tyle nie pili, nie ćpali, nie łajdaczyli się, nie byli tak zawistni i tak dalej.
Najdziwniejsza jest świadomość, że to zdanie jest jednocześnie prawdziwe i fałszywe.
Prawdziwe o czym przekonał się prawie każdy kto żyje już trochę.
Jest wiele takich miejsc na świecie i w Polsce gdzie jeszcze 50, 40 czy nawet 10 lat temu ludzie nie zamykali domów wychodząc np. do sklepu po zakupy. Nie było takiej potrzeby.
Nie znaczy to, że nie było złodziei – byli i to sporo.
Jednak w biały dzień, pod okiem sąsiadów, nikt nikomu domu nie wyczyściłby ze sprzętów.
Raz, że zostałby w momencie namierzony a dwa dostałby taki łomot nim podjechałaby policja, że bardziej potrzebowałby karetki.
Inna sprawa, że ludzie lepiej się znali, jakieś tam kontakty sąsiedzi mieli z sobą. Nie było odwracania głowy gdy komuś dzieje się krzywda, udawania, że się nie dostrzega kogoś kto upada itp.
OK, uogólniam celowo.
Przyjąć można, że standard był – reagować. Dzisiaj sytuacja się odwróciła.
Nie można na chwilę stracić czujności, by ktoś nie opróżnił nam konta, portfela, torby czy domu.
Sąsiad nawet gdy widzi, że wynoszą telewizor z drzwi naprzeciw uda, że go nie ma w domu.
Zgodnie z radą speców od samoobrony i przeciwdziałania przestępstwom lepiej krzyczeć „Pali się!” niż „Pomocy” gdy zostaniemy napadnięci. Pożar jest ciekawszy, więc zwabi choćby gapiów a przy nich napadać trochę mało komfortowo.
Jednak gdyby tak pogrzebać w dziejach to takie sytuacje czasów lepszych i gorszych przeplatają się cyklicznie ze sobą.
Wojna wyzwala w ludziach najlepsze i najgorsze cechy.
Czy dzisiejsze wojny są bardziej cywilizowane?
Nie, są równie barbarzyńskie jak bywały dawniej. Wystarczy zerknąć do wiadomości co się dzieje w Kongo, jak w Meksyku gangi terroryzują całe regiony.
Właściwie to na świecie nie było prawdopodobnie nigdy dnia, by gdzieś nie trwała jakaś wojna mniej lub bardziej lokalna.
Rozwody były plagą takiego Cesarstwa Rzymu co najmniej równą, jak nie większą niż, ta która dotyka Hollywood.
Jest i temat, o którym się nie mówi, bo jest niewygodny, zepchnięty w sferę tabu cywilizacji zachodniej. Nie będę tu rozkminiać systemu zadłużenia w jakim funkcjonujemy i coraz większego ingerowania, w każdą sferę życia jednostki. Chodzi mi o handel ludźmi.
Tak, to ta branża biznesu, która przynosi obecnie największe zyski.
Nasze czasy różnią się tylko tym od starożytności, że tam niewolnictwo było jawne a teraz jest ukryte. Wcale nie było kiedyś tak powszechne jak lubimy dzisiaj myśleć.
Czy nasze czasy są tak zepsute jak nie bywało wcześniej?
I tak, i nie.
Gdy patrzymy na świat regionalnie, to możemy odnaleźć takie miejsca gdzie teraz jest lepiej, bardziej moralnie niż jeszcze kilka dekad temu.
Oczywiście znajdziemy i takie gdzie jest o wiele, wiele gorzej. Ocena tego czy to lepsze, czy gorsze czasy jest subiektywna dla regionu, zależna od długości życia i doświadczeń oceniającego.
Patrząc globalnie – a globalizacja to jedna z cech naszych czasów, tego co „niefajne” jest jednocześnie coraz więcej. Jak to bywa z wszelką chorobą rozłazi się gdy ma kontakt z nowymi potencjalnymi ofiarami zakażenia.
Handel narkotykami, bronią, ludźmi, korporacje – to wszystko idzie teraz na skalę większą niż kiedyś.
Nawet taka durna awaria elektrowni może spaprać życie milionów ludzi żyjących tysiące kilometrów dalej – bo skażenie radioaktywne nie zna granic.
Wszystko co robimy ma większy zasięg.
Tym nasze czasy różnią się jedynie od wcześniejszych i to jest nasz najsłabszy punkt.
Wszelkie dziadostwo szybko rozpełza po globie.
„To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem. Jeśli jest coś, o czym by się rzekło: Patrz, to coś nowego – to już to było w czasach, które były przed nami. „ Kohelet 1,9-10
Patrząc na ten cytat i znając jako tako historię, włosy mi się jeżą na głowie.
Jest tysiąc spraw, na które nie mamy kompletnie żadnego wpływu. Jest i drugi tysiąc gdzie nasze czasem pozornie drobne wybory jak krople, jedna po drugiej, w końcu zmieniają ich bieg.
„Poznałem, że dla niego nic lepszego, niż cieszyć się i o to dbać, by szczęścia zaznać w swym życiu. Bo też, że człowiek je i pije, i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie – to wszystko dar Boży „ Koheleta 3,12-13
Łatwiej to czasem powiedzieć niż zrobić ale w sumie mamy tylko taki wybór: być wiecznym malkontentem (niezależnie od stanu posiadania, sytuacji życiowej itp.) lub zachować pogodę ducha doceniając każdy dzień.
Na koniec posłuchajcie tych klasyków 🙂
Co do sąsiadów, to warto zacząć od siebie. Zawsze mnie wkurzało na przykład, że ludzie nie
przytrzymują sobie drzwi lub windy. Widzą, że idziesz ale udają, że cię nie widzą i nie
poczekają. Udało mi się w pewnym stopniu to zmienić w miejscu gdzie teraz mieszkam, zawsze
gdy widzę sąsiada lub sąsiadkę idącą w stronę klatki to czekam przytrzymując drzwi, nie
lecę szybko do windy byle uciec i…doczekałem się w końcu wzajemności! Zauważyłem kilka razy,
że robią tak samo!
Twój przykład potwierdza moje obserwacje, że dobrym zachowaniem można się zarazić tak samo jak złym 😉
„Tym nasze czasy różnią się jedynie od wcześniejszych i to jest nasz najsłabszy punkt.
Wszelkie dziadostwo szybko rozpełza po globie.”
Ale i wszelakie dobro roznosi się dużo szybciej. Choć co prawdą jest, dziadostwo panoszy się bardziej.
Ale
Mamy nieograniczony dostęp do Słowa Boga we wszelakich wydaniach, językach i konfiguracjach nie licząc ilości internetowych kaznodziejów, pastorów i takich tam.
Nikt, nigdy w żadnym czasie nie miał takiej możliwości.
Żyjemy w pięknych czasach i jak mi mówią, że to są czasy końca to jakoś, sam nie wiem. Nie wierzę?
Każde pokolenie jak się spojrzy wstecz miało nadzieję, że ich czasy, to już są te obiecane „czasy końca”
A tu klapa
Poumierali w czasach niekoniecznie końcowych.
Z nami będzie podobnie;) Tak se myślę…..
Ale pożyjemy, zobaczymy.