Elementarz 5. Co mnie kusi co mnie nęci

Każdy ma swoje słabe punkty. Czasem coś, co go kusi, nęci, by trzymając się zasad i praw, jakie wyznacza Biblia człowiekowi wierzącemu w Boga i Bogu jednak zinterpretować je na swoją korzyść, oderwać nieco od kontekstu. Uogólniłam i użyłam słowa „każdy”, bo skoro takie sytuacje dopadły Jezusa to jak ja, ty czy inni mamy być lepsi, mocniejsi w wierze, wierniejsi Bogu?

 

Post, zwłaszcza długotrwały — dla mnie to ten trwający dłużej niż 7 dni — to trudny czas. Nie mam tu na myśli burczenia w brzuchu, które potrafi uprzykrzyć życie i utrudnić skupienie, ale myśli, jakie przelatują przez głowę. Kto jest ich autorem to ciekawy temat do rozważenia. Czasem ktoś jakby szepcze je do ucha.
Jezus spotkał kusiciela twarzą w twarz — o ile można tak powiedzieć. Nie miało sensu, by diabeł grał z nim w chowanego i tak byłby rozpracowany wraz z pierwszą myślą szeptaną do Jezusowego ucha.
Nie zmienia to jednak faktu, że i tak próbował zagrać Pismem z Bożym Pomazańcem – Chrystusem.

 

 

„Wtedy Jezus został zaprowadzony przez Ducha na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A po czterdziestu dniach i czterdziestu nocach postu poczuł głód. Wówczas przystąpił do niego kusiciel” Mateusz 4;1-3

 

Kusiciel, diabeł, szatan często rozumiemy jako imię własne osoby złej, ale posiadającej ogromną wiedzę i moc. Często jest to jednak nie imię a funkcja, sposób działania. W opisie sceny kuszenia Jezusa na pustyni rozumiem to jako jedno i drugie.
Kusiciel kusi to proste do rozgryzienia.
Diabeł to krytyk, oskarżyciel, oszczerca.
Szatan to przeciwnik.
Pierwsze kuszenie jest dla mnie dość wymowne, bo najczęściej mogę się z nim spotkać w swoim życiu, a i widzę, jak borykają się z nim bliskie mi osoby.

 

 

„Wówczas przystąpił do niego kusiciel i powiedział: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, aby te kamienie stały się chlebem. A on odpowiedział: Jest napisane: Nie samym chlebem będzie żył człowiek, ale każdym słowem pochodzącym z ust Boga”. Mateusz 4; 3-5

 

Bóg zaopatruje i daje swoim ludziom wszystko, czego im potrzeba. Mamy nie troszczyć się i nie zamartwić tym, co będziemy jedli, w co się ubierzemy, bo nasz Ojciec dba o nas.
To wszystko prawda.
Są jednak sytuację, gdy najważniejszą sprawą nie jest bezpieczeństwo, pokarm czy ubranie a słuchanie Boga i służenie mu tam, gdzie pośle swojego człowieka.
Jeżeli nie godzę się na warunki Boga, nie chcę Mu służyć, robię po prostu to co uważam za dobre dla siebie.
Gdy jednak dobrowolnie zawieram ze Stwórcą przymierze, godzę się na bycie sługą i to posłusznym, na wybór wąskiej drogi, niekoniecznie wygodnej i bezpiecznej to powiedzenie, że „Nie samym chlebem będzie żył człowiek, ale każdym słowem pochodzącym z ust Boga” nie jest ładnie brzmiącą myślą a codziennością, na którą mam być gotowa.
Nie powiem, że to miła myśl i łatwa do wdrożenia w życie.
Jednak pomimo wielu obietnic bezpieczeństwa, zdrowia, powodzenia w życiu i prowadzenia muszę być gotowa na to, że Stwórca umieści mnie w niekomfortowych okolicznościach z sobie tylko znanego powodu.
To, że może być głodno, chłodno i niefajnie, nie znaczy, że to nie Bóg mnie tak prowadzi.
W tej scenie prawdę mówi tak kusiciel, jak i Jezus.
Trudność polega na tym, by właściwie rozpoznać czas, w jakim jestem, bo jak mówił mądry król:

 

 

„Jest pora na wszystko i czas na każdą sprawę pod niebem.
Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono; Czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania;
Czas płaczu i czas śmiechu, czas smutku i czas pląsów;
Czas rzucania kamieni i czas zbierania kamieni, czas uścisków i czas powstrzymywania się od uścisków; Czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania;
Czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia;
Czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju”.
Koheleta 3;1-8

 

Druga próba kuszenia dotyka sprawy zaufania Bogu.
Wystawianie na próbę Boga to tak naprawdę próba mojego zaufania Bogu. Rozumiem to w tym wypadku jako granie bohatera, który przecież ma Boga za sobą, więc niczego się nie boi, a gdy zechce, może chodzić po wodzie, przenosić góry, pokaże innym i sobie jak Bóg się troszczy o swoich ludzi.

 

 

„Wtedy diabeł wziął go do miasta świętego i postawił na szczycie świątyni. I powiedział mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest bowiem napisane: Rozkaże o tobie swoim aniołom i będą cię nosić na rękach, abyś nie uderzył swojej nogi o kamień. Jezus mu odpowiedział: Jest też napisane: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, swego Boga”. Mateusz 4; 5-7

 

Wystawianie Boga na próbę i podpieranie się przy tym cytatami z Biblii to nie jest dzisiaj rzadka praktyka. Czasem bardzo kusi, by odpowiednim wersetem uprawomocnić własne poglądy, działania.
Bywają one tylko pomyślane, czasem wypowiadane na głos słowa: Sam Boże tak powiedziałeś to teraz, w tej konkretnej sytuacji, dotrzymaj obietnicy!
W drugiej próbie i kuszeniu widzę nie tylko potrzebę rozpoznania właściwego na coś czasu, ale i samej mojej obecności w danym miejscu, brania udziału w jakimś wydarzeniu i roli, jaką mam tam odegrać.
Najtrudniejsza jest według mnie trzecia próba.

 

 

„Znowu wziął go diabeł na bardzo wysoką górę i pokazał mu wszystkie królestwa świata oraz ich wspaniałość. I powiedział do niego: Dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. Wtedy Jezus powiedział mu: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, swemu Bogu, będziesz oddawał pokłon i tylko jemu będziesz służył. Wówczas diabeł go opuścił, a oto aniołowie przystąpili do niego i mu służyli”. Mateusz 4; 8-11

 

Zastanowiło mnie to, co mu odpowiedział Jezus. Nie zanegował on prawa Szatana do posiadania władzy nad przepychem i bogactwem świata. Odmówił mu jedynie prawa do przyjmowania pokłonu i służby ludzi.

 

Jest wiele rzeczy na świecie, które są z pozoru niezbędne do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Są takie, które stały się praktycznie nierozerwalnym elementem kultury, historii i tożsamości człowieka początku XXI wieku. Czasem są to zwykłe narzędzia jak telefon, komputer, nóż czy samochód. Nie są same w sobie ani złe, ani dobre. To od człowieka zależy jak ich użyje.
Są jednak rzeczy z pozoru neutralne, normalne niemogące być dobre lub złe, a jednak już samo ich posiadanie powoduje, że przykładam rękę do czegoś paskudnego, podłego lub dobrego.
Koszulka czy buty kupione w taniej sieciówce, modne markowe perfumy, awokado z Chile – to przykłady takich pozornie niewinnych rzeczy, za którymi stoi brud, cierpienie i inne paskudne sprawy, o których wolałabym nie wiedzieć. Nie stać mnie na kupno wszystkiego wyprodukowanego, tak by przestrzegać zasad moralnych, uczciwie ot po bożemu.

 

Minimalizm – to mój wybór, by jak najmniej brać udział tym jak świat teraz brzydko gra w handlu i produkcji. Czasem odpuszczam sobie coś, co lubię, jak na przykład guacamole, gdy nie ma awokado z kraju innego niż Chile czy Meksyk.
Jeżeli nie wiesz, o co chodzi z tym awokado to w skrócie.
W Chile uprawy awokado pochłaniają masę wody, której pozbawia się często całe osiedla. Nieliczni bogacą się na modnym owocu, a wielu cierpi z pragnienia, ich farmy umierają. W Meksyku handel i uprawa awokado jest praktycznie tak samo opłacalna, jak handel narkotykami. Mafia i gangi już dawno położyły na nim łapę, a cierpią drobni rolnicy.
Wiem, że nie naprawie świata nie kupując jednego czy dwóch owoców, ale życie tak jakbym nie wiedziała o problemie, nie pasuje mi.

 

Czy życie tak jakby problemu nie było to, aby nie jest kłanianie się temu pokręconemu, paskudnemu systemowi i jego władcy?

 

Nie wszystko muszę mieć, nie w zawsze, za wszelką cenę. Mój przysłowiowy brzuch to nie jest najlepszy miernik prawdziwych potrzeb. Powiedzenie sobie nie muszę tam być, nie muszę tego widzieć, nie muszę tego mieć, nie muszę tego zjeść, w naszych czasach może wymagać sporej odwagi. Często stygmatyzuje człowieka jako dziwaka, odmieńca a bywa, że przyczepi się mu nawet łątkę groźnego fanatyka.

 

 

Świat oferuje wiele przyjemnych, wygodnych, ciekawych rzeczy i rozwiązań. Często nie da się od nich całkowicie uciec. Można jednak zbrudzić tylko stopy, co jest nieuniknione, chodząc po ziemi, a można z lubością taplać się w błocie.
Odnaleźć granicę między jednym i drugim, tak by przeżyć życie, nie kłaniając się i nie służąc nikomu poza Bogiem, to jest wyzwanie, przed którym stoimy.
Aż kusi, by jak najmniej wiedzieć o ciemnej stronie otaczającego mnie świata. Czasem kusi, by unikać trudnych, bolesnych czy kłopotliwych sytuacji, miejsc.

 

 

„A gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swoich uczniów: Za kogo mnie, Syna Człowieczego, uważają ludzie? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, a jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. I zapytał ich: A wy za kogo mnie uważacie? Szymon Piotr odpowiedział: Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego. Wtedy Jezus powiedział do niego: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza, bo nie objawiły ci tego ciało i krew, ale mój Ojciec, który jest w niebie. Ja ci też mówię, że ty jesteś Piotr, a na tej skale zbuduję mój kościół, a bramy piekła go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego. Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie. Wtedy przykazał swoim uczniom, aby nikomu nie mówili, że on, Jezus, jest Chrystusem. I odtąd zaczął Jezus tłumaczyć swoim uczniom, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych, od naczelnych kapłanów i uczonych w Piśmie, i być zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstać. A Piotr, wziąwszy go na bok, zaczął go strofować, mówiąc: Zmiłuj się nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie. Lecz on odwrócił się i powiedział do Piotra: Odejdź ode mnie, szatanie! Jesteś dla mnie zgorszeniem, bo nie pojmujesz tego, co Boże, ale to, co ludzkie”. Mateusz 16; 13-23

 

Poleganie na autorytetach to ryzykowna decyzja. Ludzie są ludźmi i każdy z nas czasem się myli. Jedni częściej inni rzadziej, jednak nieomylni nie jesteśmy, kimkolwiek byśmy byli, za kogokolwiek by nas ludzie uważali. Dobrze mieć tego świadomość i zawsze sprawdzać nie tyle człowieka, bo wbrew temu, jak wielu twierdzi, ludzie się zmieniają.
Wybór drogi, którą prowadzi człowieka Bóg, kroczącego po śladach Jezusa, wywraca życie wielu do góry nogami, zmienia ich priorytety i charaktery. Złe i dobre rzeczy, w jakich miał dany delikwent okazje siedzieć, osiągnięcia i klęski, jakie zebrał na swoim koncie to czas przeszły. Liczy się to jaki ktoś jest teraz. Tak, przeszłość i doświadczenia nas kształtują, ale nie determinują losu oraz wyborów dokonywanych obecnie i w przyszłości. Nie wiem też, kim będzie w przyszłości, chociaż dzisiaj może się dobrze zapowiadać lub przeciwnie, nie spodziewam się, że wzniesie się nad poziomy i wejdzie na szczyty czegokolwiek.

 

Każdy może niemal minuta po minucie, zdanie po zdaniu okazać się mądrym a za chwile głupim. Przewidującym i dobrze rozpoznającym Bożę drogi i osobnikiem uciekającym od Jego dróg.
Takim człowiekiem był Piotr, takim bywam ja, ty, on, ona. Ot, ludźmi tylko jesteśmy.

 

Co robić, by się nie pogubić, dobrze rozpoznać czas, nie ubrudzić nic poza stopami chodząc po świecie?
Na myśl przychodzi mi fragment z Księgi Przysłów, gdzie jest to ujęte najprościej jak się da.

 

 

„Ufaj PANU z całego swego serca i nie polegaj na swoim rozumie.
Zważaj na niego we wszystkich swoich drogach, a on będzie prostować twoje ścieżki.
Nie bądź mądrym we własnych oczach, ale bój się PANA i odstąp od zła”.
Przysłów 3; 5-7

 

Stwórca jest dla nas mądrym Ojcem, który wie, że popełniamy błędy. Poddanie Mu się i zaufanie, że On wyprowadzi na prostą to dla mnie podstawa, by nie spanikować, że źle coś zrobię, nie rozpoznam czasu, polezę gdzie nie trzeba. On wie, że jak każdy człowiek upadam, czasem błądzę, ale gdy proszę o pomoc, to mnie wyprowadza z ciemnej doliny czy dziury, w którą sama wlazłam. Czasem zajmuje to chwilę, nim załapię o co chodzi, nim dotrę znowu do mojego szlaku, ale doświadczenie, a nie tylko Biblia nauczyło mnie, że

 

 

„Gdyż ja znam myśli, które mam o was, mówi PAN: myśli o pokoju, a nie o utrapieniu, aby zapewnić wam koniec, jakiego oczekujecie. Wtedy będziecie mnie wzywać, pójdziecie i będziecie modlić się do mnie, a ja was wysłucham; Będziecie mnie szukać i znajdziecie mnie, gdy będziecie szukać całym swym sercem. I dam wam się znaleźć, mówi PAN, i odwrócę waszą niewolę, i zgromadzę was ze wszystkich narodów i ze wszystkich miejsc, do których was wygnałem, mówi PAN. I przyprowadzę was na to miejsce, z którego was uprowadziłem”.
Jeremiasz 29; 11-14

 

Nie ma takiego wykolejonego życia, którego On nie ustawiłby na dobre tory, gdy do Niego zawołasz.

 

Beata

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz