Podstawowe pojęcia. Modlitwa

Modlitwa to jedno z podstawowych pojęć, z jakimi mierzy się każdy człowiek wierzący w Boga i to niezależnie od tego czy jest to Ten, o którym mowa w Biblii czy inny/inni bogowie. Jeżeli tak jak ja jesteście wychowani w rodzinie, która uważa się za wierzącą to na pewno macie wkodowane od dziecka pewne czynności, które nazywa się tam modlitwą.
Nie oceniam teraz czy są nią, czy nie. Po prostu modlitwie prawie zawsze towarzyszą pewne mniej lub bardziej formalne zachowania, rytuały. Jedni klękają, inni wznoszą ręce lub je składają. Na pewno zetknęliście się z książkami zawierającymi modlitwy, być może uczono was w dzieciństwie tak zwanego pacierza. Łączy te modlitwy zamknięta forma, ustalona kiedyś treść i formalny język.

 

W „Słowniku języka polskiego” PWN znajdziecie taką definicję modlitwy:

 

„zwracanie się do Boga, bóstwa lub świętych z wyznaniem wiary, dziękczynieniem, prośbą lub skruchą”.

 

Zgodnie z tą definicją modlitwa to nie rozmowa, a raczej monolog. Tak też przedstawia modlitwę Biblia, takiej modlitwy uczy Jezus. W niej człowiek mówi, Bóg słucha.

 

Być może tak jak ja byliście uczeni, że modlitwa to rozmowa z Bogiem. Jednak w czasie rozmowy strony wypowiadają się na przemian albo gadają na raz, nie słuchając współrozmówcy — co nie jest takie znów rzadkie.
Bóg odpowiada na modlitwy – to prawda.
Bóg rozmawia z człowiekiem prowadząc dialog – tak, ale rzadko, o czym świadczy sama Biblia.
Gdy Bóg mówi do człowieka nazywamy to proroctwem, objawieniem, ale nie modlitwą.

 

Modlitwa to bardzo mocna broń w osądzeniu siebie. To nie jest zaklęcie czy metoda na przekonanie Boga do swoich racji. Pisałam nie tak dawno na Kwadransie cykl „Ojcze nasz”. Rozebrałam tam zdanie po zdaniu modlitwę, którą dał nam za wzór Jezus. Można ją oczywiście odklepać z pamięci bez większej refleksji, ale to będzie śmieć, nie nasze skupienie na Bogu i skierowanie do Niego słów.
Napisałam, że modląc się, dokonujemy niejako sądu nad samym sobą. Każde słowo, jakie wypowiadamy, świadczy o tym, co siedzi w nas w środku, jakie motywy nami kierują, jakie cele napędzają do działania, jakie mamy priorytety, jak widzimy Boga i siebie.

 

Boga nie da się oszukać, zagadać, udać przed Nim inne emocje niż te które nami targają.
Mogę powiedzieć: ”Boże dziękuję, że mam moje małe mieszkanko i znośnych sąsiadów”, ale gdy naprawdę myślę, że mieszkanie jest ciasne a sąsiedzi głośni i uciążliwi lepiej powiedzieć Bogu prawdę.
To wymaga odkrycia kart, bycia uczciwym wobec Boga i siebie, a to drugie bywa czasem trudniejsze.

 

Jak wybrnęłabym z tym mieszkaniem w modlitwie, gdy faktycznie chcę podziękować za dach nad głową?
Powiedziałabym: „Boże dziękuję, że mam dach nad głową. Cieszę się, że mam dokąd wracać, ale trochę tu ciasno. Jeżeli uczysz mnie poprzestawać na małym przez to, to OK — chcę wyciągnąć z tej lekcji jak najwięcej. Jeżeli jednak mogę mieć więcej metrów mieszkania dla siebie, to poprowadź mnie bym to osiągnęła.”

 

Sądzę, że ta szczerość wobec Boga i siebie, która dotyka nawet najgłębiej skrywanych motywów, pragnień itp. jest kluczem do tego, co nazywamy skuteczną modlitwą. Za taką uznaję modlitwę, na którą Bóg odpowie. Odpowiedzi mogą być różne, tak jak różne są modlitwy, nie zawsze prosimy, czasem przepraszamy, dziękujemy.

 

Gdy traktujemy modlitwę jako środek do osiągnięcia jakiegoś celu, pojawia się problem, bo często przypomina ona zaklęcie, staje się walutą do załatwienia interesu z Bogiem.
W pierwszym wypadku myślimy: Boże nie możesz odmówić, bo mówię/robię coś, co ma moc i trzymam Cię w szachu.
W drugim: „poświęcam X czasu, by wypowiedzieć Y „modlitw” chcę za to Z.
List Jakuba pomaga poukładać sobie w głowie ten temat, na przykład fragmentem z rozdziału 4,1-4

 

 

„Skądże spory i skąd walki między wami? Czy nie pochodzą one z namiętności waszych, które toczą bój w członkach waszych? Pożądacie, a nie macie; zabijacie i zazdrościcie, a nie możecie osiągnąć; walczycie i spory prowadzicie. Nie macie, bo nie prosicie. Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności. Wiarołomni, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga.”

 

 

Jedna uwaga do tego fragmentu.
Proszenie o zaspokojenie potrzeb to coś innego niż tak jak w tym wypadku proszenie o zaspokojenie namiętności. Słowo, jakie tu się pojawia w grece to ἡδονή – hedone. Jeżeli to słowo kojarzy wam się z hedonizmem macie dobre skojarzenia, bo to dokładnie to samo słowo. W nim rozkosz i przyjemność są najważniejsze, stanowią dobro a problemy i cierpienie, niewygody to zło.
Hedonizm a rozwój jaki człowiekowi oferuje Bóg Biblii to nie to samo.
W modlitwie skierowanej do Boga jest kilka ważnych punktów, które są ujęte w Ojcze nasz. Jeżeli nie znasz jeszcze cyklu Ojcze nasz, zachęcam Cię do przeczytania tych kilku tekstów.

 

Skoro modlitwa to forma monologu człowieka do Boga, pozostaje odpowiedzieć na pytanie, jak Bóg odpowiada na modlitwy, jak prowadzi dialog ze swoimi ludźmi. O tym w kolejnych Kwadransach.

 

Beata

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz