O słudze, talencie i bankierze

Talent to coś, z czym człowiek podobno się rodzi. Jedni mają talent do interesów drudzy do muzyki, a są i tacy, którzy twierdzą, że nie mają żadnego talentu. Życie nauczyło mnie jednak, że nie ma kogoś takiego jak kompletne beztalencie, chociaż są ludzie, którzy sami nie potrafią odkryć go lub tego, jak wykorzystać tę swoją szczególną moc.
Mam nawet mocny biblijny argument na poparcie mojego twierdzenia, że przynajmniej jeden talent ma każdy. No a jeden talent to bardzo konkretna kasa, którą można sporo zdziałać.

Zacznę od tego biblijnego argumentu wskazującego, że każdy ma przynajmniej jeden. Jest nim przypowieść z 25 rozdziału Ewangelii Mateusza.
Nim zacytuje przypowieść kilka słów o jakim talencie tu mowa. Nie jest to umiejętność robienia czegoś, ale rzecz bardzo materialna – duża kasa.

 

Talent to w starożytności jednostka wagi i pieniądz. W tamtych czasach normalne było, że pieniądz to było coś, co ma konkretna, a nie umowną wartość jak dzisiaj. Był wybijany ze szlachetnego kruszcu takich jak złoto, srebro.
Waga talentu zmieniała się w czasie. Była też inna w różnych miejscach. Mógł ważyć 25 kg, a mógł sporo ponad 35 kg. Więcej o starożytnych pieniądzach pisałam w Ile wart jest talent, a ile jest wart wdowi grosz – starożytne pieniądze

 

 

Ile wart jest talent, a ile jest wart wdowi grosz – starożytne pieniądze

 

 

Jeden talent wybity w srebrze dzisiaj byłby wart 95 000 PLN, licząc po kursie 3,8 PLN za gram. Niezła sumka!

 

 

„Królestwo niebieskie bowiem podobne jest do człowieka, który odjeżdżając, zwołał swoje sługi i powierzył im swoje dobra. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, a trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i zaraz odjechał. A ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, obracał nimi i zyskał drugie pięć talentów. Tak samo i ten, który otrzymał dwa, zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł, wykopał dół w ziemi i ukrył pieniądze swego pana. A po dłuższym czasie przybył pan tych sług i zaczął się z nimi rozliczać. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów, przyniósł drugie pięć talentów i powiedział: Panie, powierzyłeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem. I powiedział mu jego pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! W niewielu rzeczach byłeś wierny, nad wieloma cię ustanowię. Wejdź do radości swego pana. Przyszedł i ten, który otrzymał dwa talenty i powiedział: Panie, powierzyłeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem. Powiedział mu jego pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Ponieważ byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię ustanowię. Wejdź do radości swego pana. Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent i powiedział: Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem surowym: żniesz, gdzie nie posiałeś i zbierasz, gdzie nie rozsypałeś. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz, co twoje. A jego pan mu odpowiedział: Sługo zły i leniwy! Wiedziałeś, że żnę, gdzie nie posiałem i zbieram, gdzie nie rozsypałem. Powinieneś więc był dać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie odebrałbym to, co moje, z zyskiem. Dlatego odbierzcie mu ten talent i dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i będzie miał w obfitości. Temu zaś, kto nie ma, zostanie zabrane nawet to, co ma. A nieużytecznego sługę wrzućcie w ciemności zewnętrzne. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Mateusz 25;14-30

 

 

Ta towarzyszy mi prawie od zawsze i chociaż była bardzo często cytowana przez różnych nauczycieli, wałkowana na grupach biblijnych jej wyjaśnienia nie przemawiały do mnie.
Ważne jest tu moim zdaniem, zachowanie kilku jasnych punktów nim zabiorę się za próbę zrozumienia Jezusowego nauczania o talentach.

– Dotyczy ono tylko i wyłącznie sług Pan, czyli ludzi, którzy świadomie wybrali tę drogę a mam tu na myśli chrześcijaństwo. Dlaczego dla mnie to droga, a nie religia wyjaśniłam tu Chrześcijaństwo to droga, a nie religia

– Talent to nie jakaś tam moja cecha czy umiejętność. On jest własnością Pana. Nie był i nie będzie własnością sługi. To część majątku Pana i służy do jego wzrostu/pomnażania. Wiem, że Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia, ale dla mnie mowa tu o czymś większym – o Królestwie Bożym.

– Długo zastanawiałam się jak właściwie zrozumieć to powierzanie sługom talentów i w jaki sposób można je mnożyć, kim są bankierzy, o których tu mowa: „Powinieneś więc był dać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie odebrałbym to, co moje, z zyskiem”.

Ostatnie miesiące co jakiś czas przeskakiwała mi „iskierka” i zaczynałam rozumieć do tej pory niewiadome jak te z przypowieści o talentach . Podzielę się z Tobą moimi wnioskami.

 

 

Zacznę od talentu, własności Pana, który jest czymś pomnażającym jego majątek – Królestwo Boże. To moim zdaniem minimum, które ma każdy sługa – czyli chrześcijanin. To coś, co należy do Pana — i to widać oraz ma moc mnożenia Jego dóbr, a jest dane słudze. Jezus wymienia je tu:

 

 

„I jeden z nich, znawca prawa, wystawiając go na próbę, spytał: Nauczycielu, które przykazanie w prawie jest największe? A Jezus mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. To jest pierwsze i największe przykazanie. A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”. Mateusz 22;35-40

 

 

Nieco bardziej opisowo jest to zawarte w tych słowach:

 

 

„On ci oznajmił, człowieku, co jest dobre i czego PAN żąda od ciebie: jedynie tego, byś czynił sprawiedliwie, kochał miłosierdzie i pokornie chodził z twoim Bogiem”. Micheasz 6;8

 

 

To takie minimum, ale jednocześnie wystarczające w 100%, by być nazwanym sługą. To musi być widać, słychać i czuć po nim. No i tu właśnie miałam owo przeskoczenie iskierki zrozumienia w mojej głowie – taki człowiek właściwie nie musi nic robić, bo tylko żyje jak sługa, a majątek Pana się mnoży. Takie normalne życie bez fajerwerków, wielkich działań, akcji, zrywów to właśnie oddanie bankierowi powierzonego mu talentu. Ten obraca talentem Pana a Królestwo przychodzi i jest nawet wtedy, gdy tego nie dostrzega ów sługa, który dostał tylko jeden talent.

 

Moim zdaniem, takie zwykłe życie zgodne z tymi dwoma przykazaniami jest mocniejszym świadectwem niż konferencje, akcje i inne ludzkie działania mające przybliżać stworzeniu Królestwo Boga.
Jest tu jednak coś niepokojącego, bo jeżeli nie żyję tym minimum, to zakopałam talent. Jestem chrześcijaninem gawędziarzem, a nie sługą Pana, uczeń Jezusa.
Auć!

 

Beata

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz