Antychryst to postać, którą kochają filmy, książki. Jest barwny, wiadomo, że opowieść, w której się pojawi, będzie ciekawa. W końcu jest to bardzo ważny osobnik, który w czasach końca zdobędzie władzę, posłuch i chwałę. Tyle popkultura o antychryście.
Zdaję sobie sprawę, że taki jego obraz ma wpojony większość ludzi wierzących w Boga Biblii i tych niewierzących. Problem jest tylko jeden — to nie jest nikt ważny, o kim Biblia wspomina.
Jest wspomniany jedynie w listach Jana.
Nawet tam nie jest jednak osobnikiem znanym z popkultury i wyrosłym na opowieściach około biblijnych — wielkim Antychrystem. Jan mówi jedynie o antychrystach, tak takich, których napiszemy małą literą, bo to przypadłość i skłonność raczej, a nie konkretna osoba. Można być antychrystem tak samo jak kłamcą, złodziejem, mordercą.
Każdy z nich robi coś, co powoduje, że można go tak nazwać. Kłamca kłamie, złodziej kradnie, morderca morduje.
Jakie działanie wyróżnia antychrysta?
„Dzieci, to już ostatnia godzina i jak słyszeliście, że antychryst ma przyjść, tak teraz pojawiło się wielu antychrystów. Stąd wiemy, że jest już ostatnia godzina. Wyszli spośród nas, ale nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, zostaliby z nami. Lecz wyszli spośród nas, aby się okazało, że nie wszyscy są z nas. Ale wy macie namaszczenie od Świętego i wiecie wszystko. Napisałem do was nie dlatego, że nie znaliście prawdy, ale dlatego, że ją znacie i że żadne kłamstwo nie wywodzi się z prawdy. Któż jest kłamcą? Czy nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Chrystusem? Ten jest antychrystem, który wypiera się Ojca i Syna. Każdy, kto wypiera się Syna, nie ma i Ojca. Kto zaś wyznaje Syna, ma i Ojca”.
1 Jana 2;18-23
„Umiłowani, nie wierzcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na świat. Po tym poznacie Ducha Bożego: każdy duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Każdy zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta, o którym słyszeliście, że nadchodzi i już teraz jest na świecie”.
1 Jana 4;1-3
„A teraz proszę cię, pani, nie piszę ci jako nowe przykazanie, ale jako to, które mieliśmy od początku, abyśmy się wzajemnie miłowali. A na tym polega miłość, żebyśmy postępowali według jego przykazań. A przykazanie jest takie, jak słyszeliście od początku, że macie według niego postępować. Gdyż pojawiło się na świecie wielu zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele. Taki jest zwodzicielem i antychrystem. Miejcie się na baczności, żebyśmy nie stracili tego, nad czym pracowaliśmy, ale żebyśmy otrzymali pełną zapłatę. Każdy, kto wykracza poza naukę Chrystusa, a nie pozostaje w niej, ten nie ma Boga. Kto pozostaje w nauce Chrystusa, ten ma i Ojca, i Syna”.
2 Jana 0;5-9
Zacytowane fragmenty to wszystko, co Biblia mówi o antychryście.
Mówią one, że antychrystów jest wielu, że są od początku wśród nas.
Antychryst to nie przeciwnik walczący z kimś, ale ktoś stawiający się zamiast człowieka namaszczonego.
Chrystus to namaszczony, pomazaniec. Namaszczani byli w Biblii królowie, kapłani.
Antychryst, nauka antychrysta, pozbawia Jezusa tego szczególnego namaszczenia od Boga, które sprawia, że nie jest On jednym z wielu nauczycieli, reformatorów religii czy życia społecznego.
Jezus bez namaszczenia to tylko jeden z wielu filozofów, reformatorów. Nie może On być kimś, kto pokazuje drogę do Ojca, pojednał człowieka ze Stwórcą. Nie ma takiej mocy, to nie byłoby jego zadanie, rola wyznaczona Mu przez Najwyższego.
To zdanie „Każdy zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga”, potwierdza Jego szczególną rolę – Jezusa mającego ciało człowieka, który wypełnił Prawo. Nie był duchem, aniołem, nie udawał. Miał takie ciało jak ja i ty. Tak samo bolało zranione, tak samo burczało mu w brzuchu, gdy było głodne, tak samo potrzebowało odpoczynku po wysiłku.
Najciekawszy dla mnie jest jednak ostatni fragment wspominający o antychryście.
2 List Jana zestawia naukę Jezusa i to, co jest jej fundamentem z wykraczaniem poza tę naukę. Naprawdę nie jest to skomplikowane, chociaż nie jest łatwe, ale Jezus w zasadzie cały czas mówi tylko o dwóch przykazaniach:
„A Jezus mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. To jest pierwsze i największe przykazanie. A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”.
Mateusza 22;37-40
Okazywanie miłości — troski, opieki, zrozumienia, pomocy jedni drugim, to ma być nasz znak rozpoznawalny, coś, co wyróżnia uczniów Pana.
„Daję wam nowe przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali; tak jak ja was umiłowałem, abyście i wy wzajemnie się miłowali. Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłować”.
Jana 13;34-35
Czy w takim razie skupianie się na uczeniu się takiej miłości, jakiej On oczekuje od nas, praktykowaniu jej, nie jest naszym podstawowym zadaniem, by w ogóle móc myśleć o tym, że jestem uczniem, idę po wąskiej drodze? Jan był bardzo bezpośredni, mówiąc, że:
„abyśmy się wzajemnie miłowali. A na tym polega miłość, żebyśmy postępowali według jego przykazań. A przykazanie jest takie, jak słyszeliście od początku, że macie według niego postępować. (…) Każdy, kto wykracza poza naukę Chrystusa, a nie pozostaje w niej, ten nie ma Boga. Kto pozostaje w nauce Chrystusa, ten ma i Ojca, i Syna”.
Nie ma co klepać dalej w klawiaturę, jak dla mnie to szach mat Kościele.
Jeżeli nie będziemy w stanie tego podstawowego nakazu praktykować, cała reszta poruszanych tematów, spory doktrynalne, wszelkie akcje kościelne, wspólnotowe, to tylko gadanie na motywach nauki Jezusa.
Jezus oczekuje od swoich ludzi, by się wzajemnie miłowali.
Antychryst daje sporo argumentów, by się odcinać od innych.
Owszem są sprawy ważne i o tym mowa w pierwszym przykazaniu, ale Jezus nie odwracał się ani od Samarytanki żyjącej na kocią łapę z kolejnym facetem, ani od Rzymianina proszącego o zdrowie dla sługi, ani od łotra umierającego na krzyżu obok niego.
Dawno temu przeczytałam historie anabaptystów żyjących w XVI i XVII wieku. Poruszające dla mnie były zwłaszcza losy menonitów holenderskich. Niejednokrotnie ratowali oni życie, pomagali innym, narażając swoje własne. Bywało, że znali cenę – tortury i śmierć, jaką zapłacą za okazanie miłości bliźniemu.
Choroba autoimmunologiczna Ciała Chrystusa, o której pisałam czy aby nie jest spowodowana duchem antychrysta w kościele?
Za dużo się mówi o antychryście jak na te zaledwie kilka wersetów z listów Jana, w których jest wspomniany. Nie słyszałam jednak, by ktokolwiek łączył w kazaniu ducha antychrysta z brakiem miłości wzajemnej, a to przecież wymóg podstawowy ucznia Jezusa.
By rozpoznać buszujące w kościele antychrysty, odwracające uwagę od fundamentów chrześcijaństwa czy ducha antychrysta skupionego na sprawach trzeciorzędnych lub dodatkach do nauki Jezusa, trzeba dobrze poznać oryginał. Nie trzeba studiować podróbek.
„Jak mnie umiłował Ojciec, tak i ja was umiłowałem. Trwajcie w mojej miłości. Jeśli zachowacie moje przykazania, będziecie trwać w mojej miłości, jak i ja zachowałem przykazania mego Ojca i trwam w jego miłości. To wam powiedziałem, aby moja radość trwała w was i aby wasza radość była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, jak i ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś oddaje swoje życie za swoich przyjaciół”.
Jana 15;9-13
Miłość bliźniego to nie jest coś opcjonalnego dla ucznia Jezusa, to punkt startowy, fundament, bez którego kręcimy się tylko wkoło. Może dlatego nasze chrześcijaństwo XXI wieku jest takie mało słone, schowane pod korcem i bez mocy, bo ciągle jak małe berbecie jemy papki z Jego nauczania, skoro tej podstawowej lekcji nie jesteśmy w stanie przyswoić. Nie kryję, że dla mnie miłość bliźniego bez stawiania warunków, szukania usprawiedliwień, to także trudna lekcja.
Beata
Brak komentarzy