Podstawowe pojęcia. Sprawiedliwość nie jedno ma imię.

Sprawiedliwość to jedna z cech Boga, ale i przyzwoitych ludzi.
Czy jednak gdy mowa o ludziach i Stwórcy, dotykamy tego samego pojęcia, cechy ?
Jak słowo sprawiedliwość definiuje słownik.

Definicje

 

Sprawiedliwość
1. uczciwe, prawe postępowanie;
2. organa sądowe, sądownictwo, sąd, sądzenie.

 

Sprawiedliwy
1. postępujący wobec innych zgodnie z nakazami etycznymi;
2. uzasadniony, słuszny.

 

 

Sprawiedliwie to tak w skrócie moralnie, etycznie.
Pytanie jednak: kto ustala te zasady moralne i etyczne?

 

Jeżeli wierzę, że Bóg jest Prawodawcą to i Jego model sprawiedliwego postępowania, w każdej możliwej sytuacji i relacji z drugim stworzeniem jest dla mnie wzorem.
Ludzka sprawiedliwość czy wyobrażenie tego, co nią jest, dość mocno odbiega od boskiego modelu.
Zacznę od osądu, kary, nagrody i tego, co kojarzy się z prawem karnym, przepisami.
Chociażby takie ludzkie kodeksy prawa karnego często budzą sprzeciw tak ofiar przestępstw, jak i winnych ich popełnienia. Kary bywają niewspółmiernie wysokie lub niskie w porównaniu do szkody, jaką spowodowało złamanie prawa, przepisów czy zwyczajów.
Nasza subiektywna ocena zależy tu od tego, po której stronie się znajdziemy my sami lub bliskie nam osoby.
Wydający wyrok sędziowie nie są wolni od emocji, sympatii i antypatii tak do ofiary, jaki i podejrzanej o spowodowanie szkody osoby. To niestety odbija się na wielkości kar i nakazanego sądownie zadośćuczynienia.

 

 

To samo przestępstwo ta sama kara.

 

 

Przyjęcie zasady „za to samo złamanie prawa taka sama kara, niezależnie od tego, kim się jest” wbrew pozorom nie zawsze jest dobre.

 

Przykładem niech będzie kradzież bochenka chleba przez kogoś głodującego i osobę, która robi to dla żartu, by się popisać.
Ukradły to samo, ale jednak jako człowiek pierwszą kradzież chcę usprawiedliwić. Patrzę na to, co się stało, tylko z perspektywy złodziei a jest jeszcze ofiara – osoba, której skradziono ten chleb.
Może był to piekarz, który haruje, by utrzymać rodzinę, może babcia z marną emeryturą, dla której ten bochenek w siatce był jedynym jedzeniem na kilka dni.
Teraz sprawa zaczyna mieć drugi wymiar.
Głodny okradający biedaka nie jest już tak chwytającą za serce osobą, a kawalarz staje się draniem godnym najwyższej kary.
Nasze ludzkie poczucie sprawiedliwości zmienia się dość szybko wraz z okolicznościami i wiedza o osobach wplatanych w przestępstwo.

 

Bóg patrzy na to jednak inaczej. On powiedział: nie kradnij.

 

Głód pozwala nam lepiej zrozumieć osobę dopuszczającą się kradzieży jedzenia, ale nie zmienia to w niczym klasyfikacji czynu – to była kradzież.
Boże przykazania nie są zbiorem Prawa, które składa się z kar i nagród, są drogowskazem. Złamanie tego Prawa nazywamy grzechem. Z biblijnej definicji mamy tu do czynienia z chybieniem celu. Więcej o tym w odcinku Biblijna lekcja strzelania do celu.

 

Prawo Boże ma nam wskazywać bezpieczną drogę dotarcia do celu, jaki ma dla nas Stwórca. Idąc tą drogą mamy osiągnąć te szczyty, które przeznaczył nam do zdobycia, przejść wszystkie ciemne doliny śmierci żywi.

 

Skoro tak to kradzież niezależnie od tego, z jakich pobudek wynika ściąga nas z tej drogi i może spowodować konsekwencje, jakich nie przewidzimy na teraz i w przyszłości.
Patrząc na takie zachowanie, jak te przykładowe kradzieże z perspektywy Boga, nie ufamy Mu w pierwszym przypadku, w drugim stroimy sobie z Niego żarty.

 

Nie mówię, że takie zaufanie Bogu w sytuacjach ekstremalnych i zwyczajnych jest łatwe. Wiem jednak już z własnego doświadczenia, że nie traktowanie Jego Przykazań jako mapy wskazującej szlak przez życie może bardzo zaboleć.

 

Sprawiedliwość Stwórcy wobec stworzenia jest widoczna w trosce o nie całe.
Bóg słońce i deszcz daje wszystkim, karmi i troszczy się o swoje dzieło. Tym Bożym dziełem nie są tylko wybrani ludzie, ale wszyscy niezależnie od rasy, języka, którym mówią, płci i wieku, są nim także zwierzaki i rośliny.

 

 

 

„Słyszeliście, iż powiedziano: Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie, bo słońce jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Bo jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż macie zapłatę? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeślibyście pozdrawiali tylko braci waszych, cóż osobliwego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest”. Mt5,43-48

 

 

 

Odejścia od Jego Prawa – zejścia ze szlaku, jaki wyznacza ono na mapie naszego życia, pociąga jednak konsekwencje i tu pojawia się bezstronna sprawiedliwość Boga.

Dobrze obrazuje to rozdział 33 Ezechiela.

 

 

 

„Gdy mówię do bezbożnego: Bezbożniku, na pewno umrzesz – a ty nic nie powiesz, aby odwieść bezbożnego od jego postępowania, wtedy ten bezbożny umrze z powodu swojej winy, lecz jego krwi zażądam od ciebie. Lecz gdy ostrzeżesz bezbożnego, aby się odwrócił od swojego postępowania, a on się nie odwróci od swojego postępowania, to umrze z powodu swojej winy, lecz ty uratujesz swoją duszę. A ty, synu człowieczy, mów do domu izraelskiego: Tak mówiliście: Zaiste, ciążą na nas nasze występki i nasze grzechy i z powodu nich giniemy. Jakże mamy żyć? Powiedz im: Jakom żyw – mówi Wszechmocny Pan – nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, a raczej, by się bezbożny odwrócił od swojej drogi, a żył. Zawróćcie, zawróćcie ze swoich złych dróg! Dlaczego macie umrzeć, domu izraelski? A ty, synu człowieczy, mów do swoich rodaków: Sprawiedliwość nie uratuje sprawiedliwego, gdy popełnia występek, a bezbożność nie doprowadzi bezbożnego do upadku, gdy się odwróci od swojej bezbożności. Lecz i sprawiedliwy nie może żyć, gdy grzeszy. Gdy mówię do sprawiedliwego: Na pewno będziesz żył, a on, polegając na swojej sprawiedliwości, popełni występek, wtedy nie będzie się pamiętało wszystkich jego sprawiedliwych uczynków, lecz umrze z powodu występku, który popełnił. Lecz gdy mówię do bezbożnego: Na pewno umrzesz, a on odwróci się od swojego grzechu, będzie wypełniał prawo i sprawiedliwość, będzie oddawał zastaw, zwracał to, co zagrabił, postępował zgodnie z zasadami życia, nie popełniając występku, na pewno będzie żył, nie umrze. Nie będzie się pamiętało żadnych jego grzechów, które popełnił; będzie wypełniał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył. Lecz twoi rodacy mówią: Postępowanie Pana nie jest słuszne – tymczasem właśnie ich postępowanie nie jest słuszne. Jeżeli sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości i popełni występek, umrze z powodu niego. A jeżeli bezbożny odwróci się od swojej bezbożności i będzie wypełniał prawo i sprawiedliwość, dzięki nim będzie żył. A wy mówicie: Postępowanie Pana nie jest słuszne. Każdego z was będę sądził według jego postępowania – domu izraelski.” Ez33,8-20

 

 

 

Wypływa tu temat odpowiedzialności za grzech czy jest indywidualna, czy zbiorowa jak chcą niektórzy, opierając się na starannie wybranych wersetach z Pisma. To jednak wymaga osobnego odcinka Ten i tak robi się długi.

 

Jeszcze kilka słów o równym traktowaniu ludzi.

 

Czasem równe traktowanie wszystkich nie jest sprawiedliwe.
Może być głupie, a nawet okrutne.
Jako przykład tego rodzaju sprawiedliwości dam więzy rodzinne.
Rodzic powinien kochać dzieci równo i tak je traktować. Ma taką samą odpowiedzialność za nie więc dach nad głową, ubranie, jedzenie, bezpieczeństwo i zaspokojenie dziecięcej potrzeby bliskości, akceptacji, wsparcia, miłości powinien serwować im po równo.
Rodzina to jednak nie tylko mama, tata i dziecko, ale są tu dziadkowie, babcie, ciocie z wujami i ich pociechy. Do tego dochodzi rodzina z wyboru, czyli przyjaciele.

 

Opowiem wam coś bardzo osobistego.

 

Jako dziecko lubiłam święta Bożego Narodzenia z tego samego względu co większość dzieciaków – było dużo słodyczy i prezenty. Wiadomo było, że pod choinką znajdą się torby ze słodyczami od rodziców. Gdy w czasie świąt odwiedzaliśmy ciocie i babcie dostawałam od nich kolejne porcje łakoci. Tu jednak pojawiał się pewien zgrzyt naruszający moje dziecięce poczucie sprawiedliwości.
Dziadkowie dawali wszystkim wnukom takie same paczki ze smakołykami. To było logiczne i sprawiedliwe, wszystkie dzieciaki miały ten sam status – wnuk.
Moi rodzice robili podobnie, to znaczy moja torba słodyczy była dokładnie taka sama jak te, które dawali moim kuzynom.
Ich rodzice nie robili tego. Własnym dzieciom dawali więcej. Rozumiałam to i uważałam za całkiem słuszne nie czując żalu, gdy ciocia wręczała mi czekoladę i pierniki mówiąc: „Dla ciebie też coś słodkiego mam”, chociaż nie było to tyle samo, ile dała swoim synom.

 

Nie potrafiłam za to wytłumaczyć kuzynom, że dostałam dokładnie taką samą porcję słodyczy jak oni od moich własnych rodziców, że niczym mnie nie wyróżniali. Nie mieściło się im to w małych główkach — bo przecież wiadomo, że rodzice bardziej kochają własne dzieci i dają im więcej.
Było mi przykro i głupio a do tego moja paczka i tak była marna w porównaniu z ilością oraz jakością słodkości, jakie kuzyni dostawali od rodziców pod choinkę. Po prostu byli lepiej sytuowani, ładnie to ujmując.
Moi kuzyni mieli rację – to było dziwne, że moi rodzice okazywali tyle samo miłości swojemu dziecku co innym. Chociaż do miary miłości dodałabym tu jeszcze odpowiedzialność za własne dzieci, troskę o nie, która ma być na pierwszym miejscu.

 

Nie mówię tu przecież o sytuacji, gdy ktoś jest w potrzebie i dzieli się człowiek z nim tym, co ma.

 

 


Pamiętanie o tym, jaka jest hierarchia odpowiedzialności za ludzi, z którymi żyjemy, jest kluczem do sprawiedliwego postępowania.


 

 

Ta sytuacja z Ewangelii przychodzi mi w tym momencie na myśl:

 

 

„A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: Odpraw ją, bo krzyczy za nami! Lecz On odpowiedział: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: Panie, dopomóż mi! On jednak odparł: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom. A ona odrzekła: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów. Wtedy Jezus jej odpowiedział: O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz! Od tej chwili jej córka była zdrowa”. Mt 15,22-28

 

 

 

Teraz inna sytuacja sprawiedliwego traktowania dzieci przez rodziców, gdy „po równo” nie jest dobrze.

 

Dzieci mają różne potrzeby i możliwości wynikające z ich zdrowia, talentów, budowy fizycznej czy wieku.
Dawanie im takiego samego jedzenia może być głupie.
Wystarczy alergia pokarmowa u dziecka, by pojawił się problem. Zawsze można wybrnąć z sytuacji, gdy cała rodzina solidarnie rezygnuje z czegoś – powiedzmy, że to będzie kakao.
Gdy jednak dzieci jest kilka, a każde ma inny pakiecik alergii, wymagający indywidualnego dostosowania diet. Sytuacja nie jest zła, gdy odpadają dwa czy trzy produkty z diety domowników. Wyobraźcie sobie jednak, że macie jedno dziecko z celiakią a drugie z nietolerancją laktozy, kakao i strączków a trzecie bez alergii pokarmowych, będące za to koszmarnym niejadkiem.
Robi się z tego niezła łamigłówka.
Do tego trzeba przecież dzieci nauczyć, że w życiu całe otoczenie nie będzie się do nich dostosowywać.

 

Kolejny przykład to różne uzdolnienia szkrabów.
Jedno ma słuch doskonałych i w lot uczy się grać na wszystkim.
Czy to znaczy, że by było sprawiedliwie i dobrze wszystkie dzieci, muszą uczyć się grać na skrzypcach?
Oczywiście, że nie.
W tej przypowieści talenty to pieniądze i to duże, ale analogia nasuwa się sama.

 

 

 

„Będzie bowiem tak jak z człowiekiem, który odjeżdżając, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. I dał jednemu pięć talentów, a drugiemu dwa, a trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. A ten, który wziął pięć talentów, zaraz poszedł, obracał nimi i zyskał dalsze pięć. Podobnie i ten, który wziął dwa, zyskał dalsze dwa. A ten, który wziął jeden, odszedł, wykopał dół w ziemi i ukrył pieniądze pana swego. A po długim czasie powraca pan owych sług i rozlicza się z nimi. I przystąpiwszy ten, który wziął pięć talentów, przyniósł dalsze pięć talentów i rzekł: Panie! Pięć talentów mi powierzyłeś. Oto dalsze pięć talentów zyskałem. Rzekł mu pan jego: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego. Potem przystąpił ten, który wziął dwa talenty, i rzekł: Panie! Dwa talenty mi powierzyłeś, oto dalsze dwa talenty zyskałem. Rzekł mu pan jego: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego. Wreszcie przystąpił i ten, który wziął jeden talent, i rzekł: Panie! Wiedziałem o tobie, żeś człowiek twardy, że żniesz, gdzieś nie siał, i zbierasz, gdzieś nie rozsypywał. Bojąc się tedy, odszedłem i ukryłem talent twój w ziemi; oto masz, co twoje. A odpowiadając, rzekł mu pan jego: Sługo zły i leniwy! Wiedziałeś, że żnę, gdzie nie siałem, i zbieram, gdzie nie rozsypywałem. Powinieneś był więc dać pieniądze moje bankierom, a ja po powrocie odebrałbym, co moje, z zyskiem. Weźcie przeto od niego ten talent i dajcie temu, który ma dziesięć talentów”. Mt25,14-28

 

 

 

Sprawiedliwie nie znaczy po równo.

 

 

Bóg zaś jest tu ojcem całego stworzenia i musi być mądrym rodzicem, który daje to, czego dziecku potrzeba, by rozwinęło się i dojrzało do maksimum swoich możliwości.
Wymaga od dziecka stosownie do jego możliwości i talentów/zdolności, jakie posiada.

 

Pojawia się jednak dość częsty problem, jaki mają ludzie: dlaczego mnie to spotkało, dlaczego ja to mam lub tego nie mam.
Mówię teraz o ludziach wierzących, że istnieje Stwórca wszystkiego i jest to Mądry, Sprawiedliwy Bóg.

 


Spojrzenie na własne życie jako drogę, która ma nas rozwinąć i ukształtować w najlepszą wersję siebie, nad którym czuwa cały czas nasz prywatny Trener i Ojciec w jednej osobie, daje lepsze zrozumienie tego, co się dzieje.


 

 

Nie mówię, że takie podejście do sukcesów i porażek, problemów i dobrych rzeczy, jakie nas spotykają, będzie miłe i proste.
Jest to jednak już nie wersja demo chrześcijaństwa oparta o zachowanie pozorów i rutynowych działań jak poranna modlitwa, przeczytanie kawałka Biblii i niedzielne nabożeństwo.

 

Tak zaczyna się prawdziwe bycie uczniem Jezusa.

 

Beata

 

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz