Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia

 

„Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia, Świat i ci, którzy na nim mieszkają.” Psalm 24,1

 

Ten werset brzmi jak slogan reklamowy chrześcijaństwa. Teoretycznie każdy chrześcijanin wie, że to Bóg jest Panem, Królem i Władcą całej ziemi, całego stworzenia. Ja, ty, każdy człowiek, jest tylko jednym ze stworzeń i tak jak cała reszta: rośliny, kamienie, zwierzęta, podlegamy władzy Boga.
Jednak w którymś momencie, już na początku chrześcijaństwa, ten werset został zepchnięty niżej i przysłonięty innym, z naciskiem na słowa „czyńcie ją sobie poddaną”.

 

 

„A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi! Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”. Rodzaju 1:26-28

 

 

Te kilka słów – „czyńcie ją sobie poddaną”, po przetrawieniu przez kochającego własne wygody i pełny brzuszek człowieka, uczyniło go w jego własnych oczach panem stworzenia, zakłamało rzeczywistość.
Bóg Stwórca nigdy jednak nie zrzekł się swojej władzy nad stworzeniem.
Nie posadził człowieka na tronie mówiąc: Ty sobie teraz panuj, dziel i rządź. Ja swoje już zrobiłem.

 

Panowanie, o którym tu mowa musi oznaczać coś innego niż oddanie władzy życia i śmierci, rozkwitu i unicestwienia stworzenia bożego w ręce człowieka.
Skoro nadal wszystko do Niego należy, z nami włącznie, zastanawiające jest, w czym jesteśmy do Boga podobni i na czym ma polegać owo panowanie nad stworzeniem.

 

Jak wygląda nasza ludzi władza nad stworzeniem dzisiaj widać wkoło nas.
Ziemia, gleba, skały, woda, powietrze, to wszystko nie jest używane i potrzebne do życia wyłącznie człowiekowi. Żyjemy tu tak samo jak rośliny, zwierzęta i wszystko, co stworzył Bóg. Traktujemy jednak całe stworzenie jak swoją własność.
Jak coś, co można przerobić, wykorzystać, wydobyć, a w końcu spalić, wyrzucić na śmieci albo wydalić po przetrawieniu.
Tak naprawdę to nie prawdziwa potrzeba popycha nas do podporządkowania sobie i używania tego, co nas otacza, a nasz „brzuch”. Chcemy zaspokoić własną próżność, często sztucznie wykreowane potrzeby, zaspokoić pożądanie, rzeczami materialnymi zapełnić pustkę emocjonalną i duchową, jaka ogarnia coraz mocniej cywilizację. Ciekawe, że im bardziej rozwinięta cywilizacja, czy raczej to, co my rozumiemy pod tym pojęciem, tym więcej potrzeb, szybciej zmieniająca się moda i większa konieczność podążania za nią.

 

Jako osoby, dla których panem jest brzuch, niewiele nas obchodzi to, co będzie po nas, ponieważ skoro używamy rzeczy, o których wiemy, że rozkładają się setki lat, produkujemy je bez limitu jak styropian, plastik i inne dziadostwa, to nie myślimy o przyszłych pokoleniach. Nie troszczymy się o dzieci i wnuki, zostawiając im bajzel, którego narobimy zaśmiecając odpadami ziemię i wodę.
Wydobywamy z wnętrza ziemi węgiel, ropę, rudy, gaz i inne rzeczy w ilościach, jakie tylko jesteśmy w stanie jej wydrzeć. Nie myślimy zwykle o konsekwencjach tych działań jak zapadliska, zatrucia gleby i wód gruntowych, zaburzenia normalnego przepływu tychże wód, powodując zalania lub susze. Nie myślimy o tym czy w ogóle warto coś wydobyć tylko liczymy ile na tym zarobimy. Właściwie to nie my a ktoś, jakaś korporacja, a zapłacą mieszkańcy terenów, na których będzie działać. Ludzie, zwierzęta, rośliny całe stworzenie poniesie koszty tej rabunkowej gospodarki.

 

Może skórka nie jest warta wyprawki. Dzisiejszy zysk, przyjemność, wygoda czy poprawa, jakości życia jutro odbije się nam i naszym dzieciom czkawką.

 

Słyszałeś o tak zwanym nowoczesnym rybołówstwie i wielkich sieciach, które zgarniają z oceanów i mórz wszystko, co stanie na ich drodze?
Łowiąc jeden gatunek na masową skalę można go doprowadzić na skraj wyginięcia. Taki sposób połowu powoduje, że przy okazji giną inne, niepotrzebne organizmy. Skoro trafiły do sieci, a nie ma możliwości by tego uniknęły, gdy ona penetruje wody, zginą. Martwe ryby, żółwie, ssaki morskie zostaną wyrzucone jak odpad do morza.

 

Czy o to chodziło Stwórcy mówiącego byśmy „uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”?

 

Jaka jest moja, człowieka pozycja w stosunku do Boga, Stwórcy?
Stworzenie, podległość, bycie sługą – to przychodzi mi na myśl od razu.
Ojciec – kolejne skojarzenie.

 

Wyobrażam sobie teraz, że pod nieobecność czy nawet obecność rodziców odwiedzamy ich dom i panoszymy się w nim na sposób ludzkich „panów stworzenia”. Zamordujemy domowe zwierzaki, bo mamy ochotę obedrzeć je ze skórki, wymienimy rośliny domowe na inne, bardzie pożyteczne naszym zdaniem. Na miedzi można nieźle zarobić, więc ile się da kabli miedzianych wyprujemy ze ścian.
Nie wiem na ile minut by starczyło cierpliwości rodzicom, nim by nie zadziałali całą siłą autorytetu i władzy rodzicielskiej, a może i pomocą policji oraz karetki pogotowia z kaftanami bezpieczeństwa przeznaczonymi dla nas.

 

Gdy myślę o tym, na czym ma polegać owo panowanie nad stworzeniem pasuje mi jedna z przypowieści by to zobrazować.

 

„Któż więc jest sługą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, aby im dawał pokarm o właściwej porze? Błogosławiony ten sługa, którego pan, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego. Zaprawdę powiadam wam, że ustanowi go nad wszystkimi swymi dobrami. Lecz jeśli powie ten zły sługa w swoim sercu: Mój pan zwleka z przyjściem; I zacznie bić współsługi, jeść i pić z pijakami; Przyjdzie pan tego sługi w dniu, w którym się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna. Wtedy odłączy go i wyznaczy mu dział z obłudnikami. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.” Mateusz 24:45-51

 

Powiesz, że tam jest mowa o ludziach a nie o zwierzętach, morzach czy glebie. OK.
Dam Ci w takim razie przykład z tanimi ciuchami i modą zmieniającą się, co kilka miesięcy. Produkcja ubrań, zwłaszcza tych z modnych sieciówek to pola bawełny, na które wylewa się takie ilości pestycydów, że uprawiający ją rolnicy i ludzie mieszkający w okolicy chorują. Kobiety w Bangladeszu, które szyją te modne ciuchy mają pracę, zarabiają, ale jakim kosztem? Czy kupując nową koszulkę, spodnie myślę o tym?

 

Dzisiaj już myślę o tym, ale dawniej rzadko się zastanawiałam, do czego tak naprawdę przykładam rękę kupując coś, używając jakichś rzeczy.
Otrzeźwiająco w tym temacie działa film Andrew Morgana „The True Cost”. Oglądnąć go możesz na Netflixie , jest tam z polskim lektorem. Polecam Ci go i uprzedzam, że po 90 minutach – bo tyle trwa film, nie będzie już możliwości usprawiedliwiania siebie przed samym sobą, ludźmi i Bogiem, że nie wiedziałaś do czego przykładamy ręce biorąc udział w takim „panowaniu nad stworzeniem”.

 

Jakiś czas temu przemyślenia i konieczność (alergie) zmusiły mnie do przyjrzenia się bliżej chemii, jakiej używałam w domu. Odkrycie, jakiego dokonałam zaskoczyło mnie trochę. Okazało się, że życie może być prostsze i zdrowsze, gdy usunę z niego masę „specjalistycznych” produktów do czyszczenia, prania, pielęgnacji itp.
Dom można wyszorować do błysku używając wody, octu, sody, cytryny, płynu do naczyń i alkoholu. Mleczka do zlewu, kafelek, piekarnika, płyny itp. zapełniające kiedyś sporo miejsca w szafce i kosztujące niemało, okazały się być niepotrzebne oraz zadziwiająco często marne w swojej skuteczności w porównaniu do tych prostych, starych, babcinych wręcz metod czyszczenia. Sporo niepotrzebnych rzeczy, którymi się otaczałam i wydawały mi się kiedyś normalne, konieczne, a nawet niezbędne, by funkcjonować jak człowiek cywilizowany, dzisiaj jest mi niepotrzebnych. Sporo z nich uważam za bezsensowne pożeracze pieniędzy lub czasu.

 

Zastanowienie się, co mi jest naprawdę potrzebne, czego chcę by po prostu pobawić się tym, nacieszyć a co używam, czym się otaczam tylko dlatego, że inni tak robią, zmieniło moje postrzeganie przedmiotów, pewnych zwyczajów i zachowań. Dotarło do mnie, że rzeczy i ich producenci w jakiś sposób przejmują kontrolę nad moim życiem, stają się – o zgrozo! – moimi panami.

 

Sama uznaję, że mam nad sobą Pana, ale jest nim Bóg, nie człowiek, nawyk.

 

Czy nie powinnam postępować zgodnie z zasadą: „Jak chcecie, aby ludzie wam czynili, tak i wy im czyńcie”?
Jak chce być potraktowana przez mojego Pana, chyba nie muszę mówić, że łagodnie, z miłosierdziem, miłością, cierpliwością.
Taki jest mój Bóg.

 

 

„Pan jest łagodny i miłosierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy. Pan jest dobry dla wszystkich i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła. Niechaj Cię wielbią, Panie, wszystkie dzieła Twoje i święci Twoi niech Cię błogosławią!” Psalm 145:8-10

 

 

Jest też pewien kłopotliwy fragment w Biblii, mówiący o tym, że Bóg zawiera przymierze nie tylko z ludźmi. Kłopotliwy, bo nie czyni z człowieka centrum stworzenia.

 

 

„Potem rzekł Bóg: To będzie znakiem przymierza, które Ja ustanawiam między mną a między wami i między każdą istotą żyjącą, która jest z wami, po wieczne czasy; łuk mój kładę na obłoku, aby był znakiem przymierza między mną a ziemią. Kiedy zbiorę chmury i obłok będzie nad ziemią, a na obłoku ukaże się łuk, wspomnę na przymierze moje, które jest między mną a wami i wszelką istotą żyjącą we wszelkim ciele i już nigdy nie będzie wód potopu, które by zniszczyły wszelkie ciało. Gdy tedy łuk ukaże się na obłoku, spojrzę nań, aby wspomnieć na przymierze wieczne między Bogiem a wszelką istotą żyjącą, wszelkim ciałem, które jest na ziemi”. Rodzaju 9:12-16

 

 

Tak, to było po potopie, katastrofie, którą na stworzenie ściągnęli ludzie. Nie zrobiły tego kaczki, sosny czy jelenie, ale człowiek odwracając się od swojego Stwórcy i Boga już na początku bytności na ziemi, jeszcze w Raju.

 

Zastanawiam się, w czym jesteśmy do Boga podobni?
Co robi z nas dzieci boże?
Powiesz, że wiara temu, co mówi Bóg, postępowanie zgodne z Jego nauczaniem, bycie uczniem Jezusa.
OK, ale gdy przyglądam się temu jak Bóg traktuje stworzenie to sprawa robi się poważna.
Wystarczy jedno przykazanie, by wybić człowieka z komfortu „panowania nad stworzeniem” na sposób, w jaki to robimy.

 

 

„Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty. Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie”. Wyjścia 20:8-12

 

 

Stworzenie nie jest po to by pracować na okrągło
Zwierzęta mają takie samo prawo do odpoczynku jak człowiek. Nawet ziemia ma prawo odpocząć.

 

 

„Przez sześć lat będziesz obsiewał swoje pole i przez sześć lat będziesz obcinał swoją winnicę, i będziesz zbierał jej plon. Lecz w roku siódmym będzie mieć ziemia sabat całkowity, odpoczynek, sabat dla Pana. Nie będziesz obsiewał swego pola ani obcinał swojej winnicy. Nie będziesz zbierał żniwa z tego, co samo wyrosło po żniwie twoim, i nie będziesz zrywał winogron z nie obciętych pędów. Ziemia mieć będzie rok odpoczynku. To, co ziemia wyda w czasie swego odpoczynku, będzie dla was pożywieniem – dla ciebie i dla twego sługi, i dla twojej służebnicy, i dla twego najemnika, i dla tych, którzy u ciebie mieszkają, dla twojego bydła i dla zwierząt, które są na twojej ziemi będzie pożywieniem cały jej plon”. Kapłańska 25:3-7

 

 

Jest jeszcze jeden kłopotliwy fragment w Biblii mówiący o stosunku do stworzenia, nad którym człowiek ma panować. Zależnie od tłumaczenia, słowo „syn” bywa zastępowane tu „osłem”. Nie zmienia to jednak aż tak wiele jakby się wydawało, bo mowa tu o podejściu do przykazania, złamaniu go. O ile zrobienie tego, by ratować człowieka wydaje się oczywiste, to natychmiastowa pomoc niesiona zwierzęciu, dla wielu oczywista już nie jest.

 

 

„Wtedy Jezus odpowiedział znawcom Prawa i faryzeuszom: Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie? Oni jednak milczeli. On natomiast ujął go, wyleczył i odesłał. A do nich powiedział: Kto z was, jeśli mu syn lub wół wpadnie do studni, natychmiast go nie wyciąga, nawet w dzień szabatu? I nie byli w stanie temu zaprzeczyć”. Łukasza 14:3-6

 

 

Nazywam siebie uczniem Jezusa, mówię, że wybrałam drogę, którą On mnie prowadzi, modlę się tak jak uczył Jezus „przyjdź królestwo Twoje” wierząc, że oznacza to ponowne zapanowanie bożego porządku nad całym stworzeniem. Bóg powiedział o nim:

 

 

„I spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre”. Rodzaju 2:31

 

 

Czy aby nie mamy tak „panować” by przynajmniej tam gdzie jesteśmy wprowadzać oraz reprezentować prawo Królestwa Boga?

 

 

Przyjdź Królestwo Twoje ?

 

 

Słyszałeś kiedyś narzekanie na zanieczyszczenie powietrza, smog nad miastem, kiepskie owoce i warzywa nafaszerowane pestycydami, które szkodzą ludziom?
Być może sam kręciłeś nosem, nad jakością tego, co masz na talerzu, w co się ubierasz.
No cóż, chce się powiedzieć, jaki pan taki kram – jakie panowanie takie jego owoce.

 

 

„Miłosierny dobrze czyni sobie, a okrutnik dręczy samego siebie”. Przypowieści 11,17

 

 

Wychodzi na to, że jesteśmy głupimi sługami Boga, Szkodzimy sami sobie. Tak naprawdę trzeba tak niewiele, wystarczy pamiętać o jednym

 

 

 

Beata

 

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz