Styl życia post Daniela

Post Daniela jest dość mocno promowany zwłaszcza wiosną przez różnych dietetyków i trenerów fitness. Bywa nazywany dietą Daniela, dietą owocowo-warzywną, ale wersja w połączeniu ze słowem post jest chyba najpopularniejsza.
Sama dosyć często spotykałam się z chrześcijanami, którzy nazywali postem Daniela okres 21 dni, gdy ich dieta składała się z warzyw, owoców, orzechów, zbóż, czyli mówiąc krótko — jedli po wegańsku.

 

Jak bumerang wraca do mnie sama osoba Daniela, jego styl życia. Pisałam na Kwadransie o poście Daniela 16 miesięcy temu. Wydawało mi się, że temat przerobiłam, on jednak wracał do mnie. Jest to dla mnie sygnał, że jednak nie do końca. Mam tak, że gdy jakiś problem przerobię, przemyślę i poukładam sobie w głowie, a on wraca do mnie systematycznie, nie odpuszcza, pukając w mojej głowie do drzwi z napisem „przyjrzyj się temu jeszcze raz” to w końcu to robię.
W takiej jak ta sytuacji, na początek zastanawiam się, czy szwankuje teoria o badanej sprawie, czy może teorię znam, ale zostawiałam to na tym etapie – teoretycznie wiem, ale nie tykam w praktyce. Zwykle sytuacja nie jest aż tak skrajna, że leży sobie odłogiem praktykowanie wiedzy, którą już zdobyłam. Najczęściej są pewne detale, których nie chcę ruszać, zmieniać, udaję, że ich nie widzę, a bywa, że naprawdę nie dostrzegam.
Co umyka mi w osobie Daniela?

 

Post Daniela

 

 

Czy popularny post Daniela to rodzaj diety, czy może jednak post według tego, co nim nazywa Biblia?
O tym, czym jest post, nagrałam Moje trzy grosze o poście. Kusi mnie jednak, by po latach odświeżyć temat w cyklu „Podstawowe pojęcia”. Być może więc pojawi się niedługo taki wpis.
Podstawowe pytania, jakie powinnam tu postawić to: czy Daniel pościł, a jeżeli tak to, jak?

 

 

„W pierwszym roku Dariusza z rodu Medów, syna Artakserksesa, sprawującego władzę nad królestwem chaldejskim, w roku pierwszym jego panowania, ja, Daniel, dociekałem w Pismach liczby lat, które objawił Pan prorokowi Jeremiaszowi, że ma się dopełnić siedemdziesiąt lat spustoszenia Jerozolimy. Zwróciłem więc twarz do Pana Boga, oddając się modlitwie i błaganiu w postach, pokucie i popiele. I modliłem się do Pana, Boga mojego, wyznawałem i mówiłem: O Panie, Boże mój, wielki i straszliwy, który dochowujesz wiernie przymierza tym, co Ciebie kochają i przestrzegają Twoich przykazań”. Daniela 9,1-4

 

 

Mowa tu o poście, ale post to nie dieta eliminacyjna dla pewnych pokarmów. Gdy w Biblii mowa o poście to nie ma potrzeby rozkminiać co wolno jeść a czego nie i w jakich ilościach. Post to zero pokarmu i zwykle zero picia. Nie ma tu półśrodka. Tak pościł Daniel, Jezus, Dawid i inni. Tak wygląda biblijne podejście do jedzenia w okresie postu. Radykalnie, bez półśrodków.
Nieco dalej w rozdziale 10 wersy 1 do 7 Daniel wspomina o innej sytuacji, gdy ograniczył jedzenie.

 

 

„W trzecim roku panowania króla perskiego, Cyrusa, Danielowi, któremu nadano imię Belteszassar, zostało objawione słowo, słowo niezawodne: wielka wojna. On przeniknął słowo i zrozumiał widzenie. W tamtych czasach spędziłem ja, Daniel, całe trzy tygodnie w smutku. Nie jadłem wybornych potraw, nie brałem do ust ani mięsa, ani wina, nie namaszczałem się też aż do końca trzech tygodni. Dnia dwudziestego czwartego pierwszego miesiąca, gdy znajdowałem się nad brzegiem Wielkiej Rzeki, to jest nad Tygrysem, podniosłem oczy i patrzałem: Oto stał pewien człowiek ubrany w lniane szaty, a jego biodra były przepasane czystym złotem, a ciało zaś jego było podobne do tarsziszu, jego oblicze do blasku błyskawicy, oczy jego były jak pochodnie ogniste, jego ramiona i nogi jak błysk polerowanej miedzi, a jego głos jak głos tłumu. Ja, Daniel, oglądałem tylko sam widzenie, a ludzie, którzy byli ze mną, nie oglądali widzenia, ogarnęło ich jednak wielkie przerażenie, tak że uciekli, by się ukryć”.

 

 

Tego okresu smutku nie nazwał Daniel postem. Mówi tylko, czego nie jadł, mówi, że był smutny.
Słowo, które jest tu tłumaczone, jako smutek, odnosi się bardziej do okresu żałoby, bólu i płaczu z nim związanego. Dzisiaj pewnie powiedzielibyśmy, że złapał doła lub wpadł w depresję.

 

Dieta owocowo-warzywna pojawia się na początku księgi Daniela. Przyda się dłuższy cytat mówiący o okolicznościach, czasie i powodzie, dla którego Daniel i jego trzej młodzi współtowarzysze niewoli zdecydowali się na nią.

 

 

„W trzecim roku panowania króla judzkiego Jojakima przybył król babiloński Nabuchodonozor pod Jerozolimę i oblegał ją. Pan wydał w jego ręce króla judzkiego Jojakima oraz część naczyń domu Bożego, które zabrał do ziemi Szinear do domu swego boga, umieszczając naczynia w skarbcu swego boga. Król polecił następnie Aszfenazowi, przełożonemu swoich dworzan, sprowadzić spośród Izraelitów z rodu królewskiego oraz z możnowładców młodzieńców bez jakiejkolwiek skazy, o pięknym wyglądzie, obeznanych z wszelką mądrością, posiadających wiedzę i obdarzonych rozumem, zdatnych do służby w królewskim pałacu. Zamierzał ich nauczyć pisma i języka chaldejskiego.
Król przydzielił im codzienną porcję potraw królewskich i wina, które pijał. Mieli być wychowywani przez trzy lata, by po ich upływie rozpocząć służbę przy królu. Spośród synów judzkich byli wśród nich Daniel, Chananiasz, Miszael i Azariasz. Nadzorca służby dworskiej nadał im imiona, Danielowi – Belteszassar, Chananiaszowi – Szadrak, Miszaelowi – Meszak, Azariaszowi zaś Abed-Nego. Daniel powziął postanowienie, by się nie kalać potrawami królewskimi ani winem, które król pijał. Poprosił więc nadzorcę służby dworskiej, by nie musiał się kalać. Bóg zaś obdarzył Daniela przychylnością i miłosierdziem nadzorcy służby dworskiej. Nadzorca służby dworskiej powiedział do Daniela: Obawiam się, by mój pan, król, który przydzielił wam pożywienie i napoje, nie ujrzał, że wasze twarze są chudsze niż twarze młodzieńców w waszym wieku i byście nie narazili mojej głowy na niebezpieczeństwo u króla. Daniel zaś powiedział do strażnika, którego ustanowił nadzorcą służby dworskiej nad Danielem, Chananiaszem, Miszaelem i Azariaszem: Poddaj sługi twoje dziesięciodniowej próbie: niech nam dają jarzyny do jedzenia i wodę do picia. Wtedy zobaczysz, jak my wyglądamy, a jak wyglądają młodzieńcy jedzący potrawy królewskie i postąpisz ze swoimi sługami według tego, co widziałeś. Przystał na to żądanie i poddał ich dziesięciodniowej próbie. A po upływie dziesięciu dni wygląd ich był lepszy i zdrowszy niż innych młodzieńców, którzy spożywali potrawy królewskie. Strażnik zabierał więc ich potrawy i wino do picia, a podawał im jarzyny. Dał zaś Bóg tym czterem młodzieńcom wiedzę i umiejętność wszelkiego pisma oraz mądrość. Daniel posiadał rozeznanie wszelkich widzeń i snów. Gdy minął okres ustalony przez króla, by ich przedstawić, nadzorca służby dworskiej wprowadził ich przed Nabuchodonozora. Król rozmawiał z nimi, i nie można było znaleźć pośród nich wszystkich nikogo równego Danielowi, Chananiaszowi, Miszaelowi i Azariaszowi. Zaczęli więc sprawować służbę przy królu”. Daniela 1,1-19

 

Wyobraź sobie, że masz kilkanaście lat, wraz z kumplami, którzy wpadli w te same tarapaty, co ty pochodzicie z tak zwanych dobrych domów, bardzo religijnych, z surowymi zasadami. Żyje wam się dobrze, bezpiecznie, masz perspektywy na przyszłość, a tu nagle wasze życie znika. Jesteście niewolnikami w kraju, którego nie znacie. Stajecie się czyjąś własnością, ktoś ma prawo decydować, o każdym aspekcie waszego życia, a nawet śmierci. Nie ma tam nic znajomego, nic, co podtrzymuje więź z rodzinnym domem.
Kiepsko.

 

 

Każdy swego Pana ma

 

 

Normalnym ludzkim odruchem jest chęć zachowania jakiejś namiastki starego życia, systemu wartości, które się wyznawało, czegoś, co było cenne.
Ci czterej chłopcy nie mogli zdecydować o miejscu, w którym są, tym, do czego ktoś ich przeznaczył, w co będą się ubierać, jeść. W takim momencie nagle zdajesz sobie sprawę, że nie ma możliwości szanować Boga tak, jak chcesz, jak robi to twoja rodzina, jak sam to robiłeś.
Jednym z podstawowych zwyczajów, sposobów, w jaki Żyd okazywał i okazuje szacunek Bogu, Jego Prawu i potwierdza swoją przynależność do narodu, jest zachowanie koszeru.
Daniel podjął próbę zachowania tego pomimo kiepsko rokującej sytuacji.

 

 

„Daniel powziął postanowienie, by się nie kalać potrawami królewskimi ani winem, które król pijał. Poprosił więc nadzorcę służby dworskiej, by nie musiał się kalać”.

 

 

Nadzorca odpowiadał głową za zdrowie i kondycję oraz postępy swoich podopiecznych. Przekonanie go by złamał królewski nakaz, graniczyło z cudem. Nie chodziło tu o jednorazową czynność, ale całkowite zlekceważenie polecenia władcy przez cały okres, jaki ta czwórka miała być pod opieką nadzorcy.
Pomoc z góry była konieczna.
Nim jednak chłopcy mogli zachować tę namiastkę życia zgodnego ze swoim prawem, z tym, jak czcili swojego Boga, szanując nakazy, które dostał naród, z którego pochodzili, musieli przekonać człowieka ryzykującego własną głową, że da się to zrobić tak, by nikt nie ucierpiał.

 

 

„Poddaj sługi twoje dziesięciodniowej próbie: niech nam dają jarzyny do jedzenia i wodę do picia. Wtedy zobaczysz, jak my wyglądamy, a jak wyglądają młodzieńcy jedzący potrawy królewskie i postąpisz ze swoimi sługami według tego, co widziałeś. Przystał na to żądanie i poddał ich dziesięciodniowej próbie”.

 

 

10 dni – tyle miała trwać próba, której wynik pozwolił nadzorcy zdecydować czy przez kolejne 3 lata, jakie będzie miał pod swoją opieką te dzieciaki, mogą one jeść zgodnie z własnym prawem, a on bezpiecznie zlekceważyć królewski nakaz.
Odrzucenie diety, jaką chciał im zafundować król, to nie był post, ale ryzykowna próba zachowania koszeru nakazanego Żydom w Torze. Sam koszer czy szerzej podział zwierząt na czyste i nieczyste pojawia się w Biblii dość wcześnie, bo już przy sprawie z arką Noego.

 

 

Dlaczego Bóg tak podzielił zwierzęta?
Słyszałam wiele pomysłów.
Jednym z nich miały być wartości zdrowotne lub szkodliwość ciał zjadanych zwierząt dla człowieka. Teraz nie miejsce na szersze rozgadanie się o tym podziale i diecie, jaką Bóg rekomenduje dla człowieka. Powiem tylko krótko, że dla mnie to nie były głębokie biologiczne kalkulacje, co lepiej wpływa na ludzki organizm – martwa krowa czy martwy kot, a nałożenie na człowieka po resecie, jakim był Potop „kagańca”.
Tak kagańca mającego ograniczyć nasze rozbuchane apetyty, brzuchy, które mniej lub bardziej świadomie dla nas kierują naszymi potrzebami, pragnieniami i praktycznie każdym aspektem życia.

 

 

W tym wypadku owe 10 dni to była krótka próba, pokazująca jak dieta roślinna wpływa na człowieka.
Jeżeli genezą postu/diety Daniela jest początkowy fragment Księgi Daniela to mowa tu raczej o stylu życia, który nazwalibyśmy dzisiaj wegańskim, na jaki zdecydowała się ta czwórka przez okres minimum 3 lat spędzonych na pobieraniu nauk, przyswojenie, których mieli zlecone przez władcę.
Daniel zdziwi się, gdy usłyszy, że trzy tygodnie na diecie roślinnej nazywa się postem jego imienia.
Dobrze jest pracować nad sobą, ograniczać własne rozbuchane potrzeby, kierowanie się brzuchem i uzależnienie od jakiegoś pokarmu, używki. To jednak nie post, ale coś, o czym mowa w Rzymian 12,2

 

 

„A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe”.

 

 

Ta praca nad sposobem myślenia pociąga zmiany w życiu, ale czasem to zmiany w życiu narzucone sobie pozwalają zmienić myślenie.
Na przykład odkrywamy, że nie potrzebujemy 5 kaw, by sprawnie funkcjonować, a jedzenie fast foodów to nie dbanie o ciało, które ma nam służyć wiele lat i jest nazywane w Biblii – o dziwo – świątynią.

 

 

„Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych?” 1 Koryntian 6,19

 

 

Bycie własnością Boga, uznawanie go za Pana, pociąga konieczność pozbycia się innych panów, którzy narzucają nam swoją wolę.
Takim panem jest każdy nałóg, strach i to, co go powoduje.
Poukładanie tych spraw we właściwej pozycji w stosunku do Boga w naszym życiu to właśnie ta praca nad sobą. Ona nie kończy się nigdy, wymaga czujności i samoobserwacji.
Dieta roślinna wprowadzona na 21 dni czy wegetariańska na 40, mogą w tymczasem pomóc, zwłaszcza gdy mamy problem, z jakością, ilością lub rodzajem tego, co jemy i pijemy. Nie jest to jednak post.
To może być styl życia wzorem Daniela – odsunięcie wszystkiego, co może być przyczyną nieszanowania przymierza, jakie zawarliśmy z Bogiem. Dla niego, Żyda, jednym z jego elementów był koszer.

 

 

Czy jedzenie może być elementem przymierza z Bogiem dla chrześcijanina?

 

Uważam, że tak, jest nim, chociaż nie chodzi tu o przestrzeganie koszeru a o szanowanie Bożego stworzenia, czyli siebie i tego, co chcę zjeść lub zjadam. Panowanie nad brzuchem – zachciankami, przyzwyczajeniami, modą i tradycjami środowiska, w jakim jesteśmy to nie lada wyzwanie.
Daniel przez odrzucenie, jakby nie było frykasów z królewskiego stołu – na pewno to, co jadł król, ówcześni ludzie uznawali za najlepsze i najzdrowsze, już na początku pobytu w niewoli odrzucił władze, jaką ma on nad nim. Był zwyczajnie nieposłuszny nakazowi władzy. Nie tylko w sprawie tego, co je, on jawnie łamał prawa, które uznawał za złe.

 

 

„Dariuszowi spodobało się ustanowić nad królestwem stu dwudziestu satrapów, którzy byliby po całym królestwie; A nad nimi trzech zwierzchników, z których Daniel był pierwszym. Im zdawali sprawozdanie satrapowie, aby król nie doznał żadnej szkody. A sam Daniel przewyższał tych książąt i satrapów, ponieważ był w nim nadzwyczajny duch, i król zamierzał ustanowić go nad całym królestwem. Wtedy zwierzchnicy i satrapowie usiłowali znaleźć przeciwko Danielowi powód oskarżenia dotyczący królestwa; nie mogli jednak znaleźć żadnego pretekstu ani wady, ponieważ był on wierny i żadnej winy ani wady nie można było w nim znaleźć. Dlatego ci mężczyźni powiedzieli: Nie znajdziemy przeciwko temu Danielowi żadnego powodu do oskarżenia, chyba że znajdziemy coś przeciwko niemu w prawie jego Boga. Wtedy ci zwierzchnicy i satrapowie zgromadzili się przy królu i tak mu powiedzieli: Królu Dariuszu, żyj na wieki! Wszyscy zwierzchnicy królestwa, przełożeni i satrapowie, urzędnicy i dowódcy uzgodnili, aby ustanowić dekret królewski i zatwierdzić prawo, że ktokolwiek w ciągu trzydziestu dni poprosi o cokolwiek któregokolwiek boga lub człowieka prócz ciebie, królu, zostanie wrzucony do lwiej jamy. I tak teraz, królu, zatwierdź to prawo i podaj je na piśmie, aby było nieodwołalne według prawa Medów i Persów, które nie może być cofnięte. Król Dariusz ogłosił więc na piśmie to prawo. A gdy Daniel dowiedział się, że zostało podane na piśmie, wszedł do swego domu; a otwierając okna w swoim pokoju w stronę Jerozolimy, trzy razy dziennie klękał na kolanach, modlił się i chwalił swego Boga, jak to czynił przedtem. Wtedy ci mężczyźni zgromadzili się i kiedy znaleźli Daniela modlącego się i błagającego swego Boga;” Daniela 6,1-11

 

 

W tej historii zastanawiało mnie zawsze, dlaczego Daniel postąpił tak nieodpowiedzialnie – według wielu ludzi. Mógł przecież nie afiszować się ze swoją modlitwą, zrobić to dyskretniej. Tymczasem on otworzył okna „modlił się i chwalił swego Boga, jak to czynił przedtem”.

 

 

Daniel wiedział komu służy i kto jest naprawdę najwyższym, władcą, królem. Okoliczności nic nie zmieniały w tym, jak czci swojego Boga. Żadne ludzkie prawa nie mogły go w tym ograniczać.
Jest tu jednak i druga strona medalu – on doskonale wiedział, jaka jest cena tego rodzaju wierności Bogu i traktowania praw ludzkich, jako podrzędne.

 

 

Co Daniel miał takiego, czego mnie brakuje?

 

 

Co powodowało, że nie ustępował światu, modzie, okolicznościom ani na krok?
Doszłam do wniosku, że kluczem jest tu zmiana myślenia.
Co mam w głowie to mną kieruje, decyduje o ocenie tego, co widzę, robię coś, angażowaniu się lub nie w jakieś działania.
Taka radykalna przemiana ludzkiego myślenia pociągająca całkowitą zmianę w życiu jest w Nowym Testamencie dość często wspominana – to metanoia. Bez metanoi nie ma nawrócenia, nowego narodzenia.
Po prawie ćwierćwieczu czytania, wertowania i rozbierania na słowa Ewangelii dzisiaj dostałam w pysk wersetem z Mateusza 3.8.
Zacytuję go tu jednak z nieco większym kontekstem. Słowo metanoia jest zwykle tłumaczone, jako pokuta.
Tę zwykle rozumie się, jako żal i naprawienie krzywd. Właściwie to takie jednorazowe działanie – robię coś źle/grzeszę — to żałuję, naprawiam krzywdę. Zdarzy mi się znowu ta sama wtopa, powtarzam „pokutę” – szczerze żałując i naprawiając krzywdę.
Gdy jednak wstawi się tam metanoie w rozumieniu żalu ze złego wyboru/drogi, którą się szło i całkowitą zmianę myślenia na taką jak wskazuje Bóg, sprawa nie jest już tak prosta i powtarzalna. Skoro myślenie się zmieniło, musi za tym iść zmiana działania. Patrząc nawet pobłażliwie na swoje ludzkie niemocne-moce, postanowienia poprawy, muszę widzieć przynajmniej mniejszą skalę zniszczeń, zepsucia, złego wyboru, jaki dokonuję po metanoi lub jej próbie.

 

 

„W tych dniach przyszedł Jan Chrzciciel, głosząc na pustyni judzkiej: (Pokutujcie) Żałujcie i zmieńcie myślenie, bo przybliżyło się królestwo niebieskie. To bowiem jest ten, o którym powiedziano przez proroka Izajasza: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Pana, prostujcie jego ścieżki. A ów Jan miał ubranie z sierści wielbłądziej i pas skórzany wokół bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny. Wtedy przychodziła do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem. I byli przez niego chrzczeni w Jordanie, wyznając swoje grzechy. A gdy zobaczył wielu spośród faryzeuszy i saduceuszy przychodzących do chrztu, powiedział im: Plemię żmijowe, któż was ostrzegł, żebyście uciekali przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc owoce godne (pokuty) okazanego żalu i przemiany umysłu; A nie myślcie, że możecie sobie mówić: Naszym ojcem jest Abraham. Mówię wam bowiem, że Bóg może i z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień”. Mateusza 3,1-10

 

 

Teraz rozumiem, dlaczego Jezus mówi o trwałym owocu, jaki wydają ci, których On wybrał i którzy są Jego. Mówi o ludziach, w których zaszła metanoia – zmiana myślenia.

 

 

„Nie wy mnie wybraliście, ale ja was wybrałem i przeznaczyłem, abyście wyszli i wydali owoc, i aby wasz owoc trwał, i aby Ojciec dał wam to, o cokolwiek poprosicie go w moje imię”. Jana 15,16

 

 

Zastanawiam się, dlaczego jest tyle spraw, w których kręcę się wkoło, powtarzam te same zachowania, chociaż wiem, że nie są dla mnie dobre, nie są też kompatybilne z nauczaniem Jezusa.
Dam Ci dość z pozoru lajtowy przykład takiego braku prawdziwej metanoi w pewnym aspekcie mojego życia.
Mam problemy ze stawami. Dość duży wpływ na to, czy mam spokój i mogę funkcjonować normalnie, czy dość mocno dają mi popalić bólem i ograniczeniem ruchu, jest dieta.
Moje stawy nie lubią się z nabiałem.
Mój brzuszek i serducho kochają ser.
Nie ma tragedii, gdy jem go od czasu do czasu jednak częstotliwość raz czy dwa w tygodniu oznacza rebelie organizmu.
Ciało świątynią – tak napisałam wyżej, ale czy tak traktuję swoje, zjadając pizzę z pięknie rozpuszczonym serem na niej?
Nie.
Moje myślenie jest tu kierowane przez przyjemność, nie ma metanoi, myślenia o ciele jako świątyni czy namiocie, o który mam dbać by mi dobrze służyło.

 

 

Daniel nie musiał wyrzec się wszystkich dobroci z królewskiego stołu, a jednak to zrobił. Mógł przecież zrezygnować tylko z mięsa, nabiału.
Dlaczego odrzucił wino?
Może chciał zachować trzeźwość, a małe przyjemności czasem usypiają czujność i otwierają drogę kompromisom, jednemu po drugim. Być może chciał radykalnie odciąć się od systemu – tak byśmy to mogli dzisiaj nazwać. Nie mieć z nim wspólnego nic ponad to, co koniecznie.

 

 

Mogę o Danielu powiedzieć, że jego myślenie było niezależne od systemu, w jakim funkcjonował otaczający go świat.
Czy moje takie jest?
Nie – patrz choćby ser.

 

 

Nie da się przynosić trwałych owoców bez całkowitej przemiany myślenia z naszej na tę Jezusową. Zmiana i przewartościowanie musi dotknąć każdej sprawy, w której coś lub ktoś przejmują kontrolę w moim życiu.
W końcu wiadomo, że nie można dwóm panom służyć, a panami mogą być czasem takie pyszności jak ser, kieliszek wina, jeszcze jeden odcinek serialu, chociaż dobija północ, a rano trzeba wstać do pracy. Zwykle wielkie sprawy jak kradzież, morderstwo i inne wielkokalibrowe grzechy łatwiej wyeliminować tak z działania, jak i przyjąć właściwe myślenie o nich.
Z tymi mniejszymi, czasem niewidocznymi dla otoczenia jest już trudniej. Taka mała plotka, drobne złorzeczenie w myśli w stylu „a niech ci wszystkie czerwone zaświecą na skrzyżowaniu, skoro tak się spieszysz!” czy „jeszcze jeden plasterek mojego sera”, potrafią się skryć pod płaszczyk „mało znaczę”, „szkód innym nie robię” czy nawet „ubarwiam nieco życie”.
Daniel nie cykorzył, gdy za wierność swoim przekonaniom groziła śmierć, ale też nie kozaczył bez potrzeby, wychodząc przed szereg nieproszony o to. Jego myślenie było zawsze nastawione na to, że ma tylko jednego Pana, któremu służy.
Był temu wierny niezależnie od tego, czy na okrągło przyszło jeść sałatę i marchewkę, czy groziło stanie się samemu tatarem dla lwów.

 

 

Chrześcijaństwo nie jest dla mięczaków — już to kiedyś napisałam.
Nie dawaj sobie rozgrzeszenia, że skoro masz nadal problem z wielkimi i małymi sprawami, w których ani działanie, ani myślenie nawet się nie zbliżyły do modelu, jaki rysuje Mistrz swoim uczniom, to być może nie jesteś wybrany, nigdy Ci się ta metanoia nie uda, więc tak byle jak już będziesz sobie wegetował, bo chyba Jezus Cię nie wybrał.
Skoro to czytasz, co jakiś czas nie daje Ci spokoju myśl, że kuleje ta czy inna strona życia, to znaczy, że Ktoś puka do Twojej głowy tak jak do mojej dość intensywnie ostatnio w sprawie sera.
Ilekroć w jakiejś sprawie słyszę takie pukanie w głowie, przypomina mi się psalm 95.

 

 

„Chodźcie, śpiewajmy PANU, wykrzykujmy radośnie skale naszego zbawienia.
Przyjdźmy przed jego oblicze z chwałą, radośnie śpiewajmy mu psalmy.
PAN bowiem jest wielkim Bogiem i wielkim Królem nad wszystkimi bogami.
W jego rękach są głębiny ziemi i jego są szczyty gór.
Jego jest morze, bo on je uczynił, i jego ręce ukształtowały suchy ląd.
Chodźcie, oddajmy pokłon i padajmy przed nim; klęknijmy przed PANEM, naszym Stwórcą.
On bowiem jest naszym Bogiem, a my ludem jego pastwiska i owcami jego rąk. Dzisiaj, jeśli jego głos usłyszycie;
Nie zatwardzajcie waszych serc jak w Meriba, jak w czasie kuszenia na pustyni;
Kiedy mnie wystawiali na próbę wasi ojcowie, doświadczali mnie i widzieli moje dzieła.
Przez czterdzieści lat czułem odrazę do tego pokolenia i powiedziałem: Ten lud błądzi sercem i nie poznał moich dróg;
Przysiągłem im w gniewie, że nie wejdą do mego odpoczynku”.

 

 

Co takiego stało się w Meriba, przeczytasz w Księdze Wyjścia rozdział 17.

 

Beata

Brak komentarzy

Zostaw komentarz