Adwentowe Maranatha

Adwent dzisiaj to dla chrześcijan i niechrześcijan w wielu częściach świata barwny czas, gdy ulice są ozdobione światełkami, na wielu miejskich placach rozłożyły się jarmarki świąteczne pachnące czekoladą, ciastem i grzanym winem. Wszystko to łącznie ze sklepami kuszącymi, by kupować jak najwięcej, jest skąpane w świątecznym nastroju podkręcanym ckliwymi piosenkami, dźwiękiem dzwonków, a rzadziej bożonarodzeniowymi kolędami.
Adwent jest, a przynajmniej powinien być, radosnym czasem dla chrześcijan, to oczekiwanie na przyjście Zbawiciela. On trwa od prawie 2000 lat. Nie to pierwsze przyjście, którego pamiątką mają być zbliżające się święta. Nie będę teraz pisać o ich genezie, powodach doboru tej, a nie innej daty. Więcej na ten temat i najpopularniejszym łączeniem tego dnia z Mitrą, pisałam tu Jezus i inni bogowie. Mitra cz. 1

 

 

Jezus i inni bogowie. Mitra cz. 1

 

 

Nasz Adwent, to oczekiwanie na Jego powrót. To jak sobie go wyobrażamy, zależy od tego, którą wersję doktryny o Drugim Przyjściu wybieramy jako tę „jedyną prawdziwą”. Gdy jednak zastanowię się, czy ma to wpływ, na wybory dokonuję, na życie według nauczania Jezusa dochodzę do wniosku, że nie ma, a przynajmniej nie powinno.
Pewne jest, że prędzej czy później stanę przed Bogiem, jeszcze przed powrotem Jezusa na ziemie lub już po nim.
Czy jednak mam odwagę zawołać Maranatha?
Czy jestem przygotowana na ten moment?
On może nastąpić w każdej chwili, nawet tej, gdy to czytasz.

 

Ile razy myślę, że chwila, w której dla mnie nastąpi „stop-klatka” i nie będę mogła już nic zmienić, bo czas dla mnie się skończył, robię sobie rachunek sumienia z kilkoma fragmentami Ewangelii.
Czy robię to, co należy, tak jak należy, bez ociągania, tłumaczenia się chorobą, brakiem czegoś – np. czasu, środków, zdolności, nie dość dobrym przygotowaniem itd.?

 

„Czuwajcie więc, ponieważ nie wiecie, o której godzinie wasz Pan przyjdzie. A to wiedzcie, że gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze ma przyjść złodziej, czuwałby i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie spodziewacie. Któż więc jest sługą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, aby im dawał pokarm o właściwej porze? Błogosławiony ten sługa, którego pan, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego”. Mt 24;42-46

 

 

Przypowieść o talentach znajdziesz w linku niżej

 

O słudze, talencie i bankierze

 

 

Nie czuję się wygodnie z tymi fragmentami, nie mogę powiedzieć, że jestem tu bez winy. Mam swoje powody, czasem dobrze uzasadnione jednak w głębi wiem, że nie jest to na 100% usprawiedliwione.
Podstawowym testem, czy jestem przygotowana na Jego powrót, jest dla mnie fragment z Ewangelii Mateusza. Bardzo nie chciałabym zostać zaliczona do kozłów.

 

„Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swojej chwale i wszyscy święci aniołowie z nim, wtedy zasiądzie na tronie swojej chwały. I będą zgromadzone przed nim wszystkie narody, a on odłączy jedne od drugich, jak pasterz odłącza owce od kozłów. I postawi owce po swojej prawej, a kozły po lewej stronie. Wtedy król powie do tych, którzy będą po jego prawej stronie: Przyjdźcie, błogosławieni mego Ojca, odziedziczcie królestwo przygotowane dla was od założenia świata. Byłem bowiem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem obcym, a przyjęliście mnie; Byłem nagi, a ubraliście mnie, byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie. Wtedy sprawiedliwi mu odpowiedzą: Panie, kiedy widzieliśmy cię głodnym i nakarmiliśmy cię albo spragnionym i daliśmy ci pić? I kiedy widzieliśmy cię obcym i przyjęliśmy cię albo nagim i ubraliśmy cię? Albo kiedy widzieliśmy cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do ciebie? A król im odpowie: Zaprawdę powiadam wam: To, co uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, mnie uczyniliście. Potem powie i do tych, którzy będą po lewej stronie: Idźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany dla diabła i jego aniołów. Byłem bowiem głodny, a nie daliście mi jeść, byłem spragniony, a nie daliście mi pić; Byłem obcym, a nie przyjęliście mnie, byłem nagi, a nie ubraliście mnie, byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście mnie. Wtedy i oni mu odpowiedzą: Panie, kiedy widzieliśmy cię głodnym albo spragnionym, albo obcym, albo nagim, albo chorym, albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy tobie? Wówczas im odpowie: Zaprawdę powiadam wam, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, nie uczyniliście i mnie”.
Mt 25;31-45

 

Pierwszym odruchem, gdy to czytam, zwykle jest myśl:
Jestem normalnym człowiekiem, nie zamykam oczu, staram się robić co należy w takich sytuacjach.

Chwilę później pojawia się jednak inna, z którą jest mi bardzo niekomfortowo:
Czy aby na pewno nie przeszłam obok kogoś zajęta tak bardzo sobą, swoimi sprawami, że nie dostrzegłam ludzkich potrzeb, które były pod moim nosem, a ich zaspokojenie nie wymagało ode mnie nadzwyczajnych działań, wysiłku czy akrobacji? Być może potrzebna była tylko chwila zatrzymania, poświęcenia czasu, zrobienia komuś zakupów, przełamania stereotypów, jakie mam zakodowane w głowie.

Trudne jest też uczciwe rozliczenie z sama sobą tych słów Jezusa:

 

„Lecz ja wam mówię: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą i módlcie się za tych, którzy wam wyrządzają zło i prześladują was; Abyście byli synami waszego Ojca, który jest w niebie. On bowiem sprawia, że jego słońce wschodzi nad złymi i nad dobrymi i deszcz zsyła na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”.
Mt 5;44-45

 

Oczekiwanie sprawiedliwości to jednak nie to samo co złorzeczenie/przeklinanie. Nawet w sytuacjach, gdy zostanę skrzywdzona, źle potraktowana czy powinnam się jej domagać?
To bardzo trudny temat do przerobienia przez każdego z nas, to najtrudniejsza lekcja do odrobienia dla idących z Jezusem.
Gdy coś zrobię źle, skrzywdzę kogoś świadomie lub nieświadomie oczekuję przebaczenia, otrzymania możliwości naprawienia tego, miłosierdzia.
Sprawiedliwie jest więc okazać to, czego chcę dla siebie drugiej stronie, o czym zresztą mówi Jezus.

 

„Wszystko więc, co chcecie, aby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. To bowiem jest Prawo i Prorocy”.
Mt 7;12

 

Adwent dla idących za Jezusem trwa 17 grudnia i 6 stycznia, gdy kwitną wiosną drzewa, i gdy pola dojrzewają do żniw, każdego dnia, aż On wróci.
Czy mam odwagę dzisiaj zawołać Maranatha?

 

Do napisania.
Beata

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz