Dni Noego to na pewno były ciekawe czasy. Ówczesna cywilizacja rozwijała się w najlepsze, nikt nie spodziewał się katastrofy i końca znanego im świata. Jednak kultura, prawo cały system, jaki stworzyli ludzie przed potopem mocno odbiegał od tego co Stwórca uznawał za dobre. W Księdze Rodzaju jest zwięzły, ale dosadny opis tego co było z nią nie tak.
„Ale ziemia zepsuła się w oczach Boga i napełniła się nieprawością. Wtedy Bóg wejrzał na ziemię, a oto była zepsuta, bo wszelkie ciało wypaczyło swoją drogę na ziemi”. Rodzaju 6;11-12
Słowo przetłumaczone tu jako zepsucie może być tłumaczone jako zrujnowanie, zepsute moralnie, zniszczone, zdemoralizowane, zgniłe.
Nieprawość z tego wersetu to raczej przemoc, okrucieństwo, krzywda, niesprawiedliwość.
Wypaczenie drogi (zepsucie drogi) może być przetłumaczone jako wybór zdemoralizowanej drogi życia, charakteru.
Werset ten mógłby na dobrą sprawę brzmieć tak:
„ale ziemia w oczach Boga zrujnowana, zepsuta moralnie i napełniła się okrucieństwem. Wtedy Bóg spojrzał na ziemię a była ona zniszczona, wszystkie ciało wybrało zdemoralizowaną drogę”.
Zepsucie moralne pociągnęło za sobą zniszczenie i okrucieństwo. Czy to nie przypomina naszych czasów?
Redefiniowanie pojęć takich jak rodzina, płeć, wolność, tolerancja, małżeństwo, zabójstwo, eutanazja, śmierć, patriotyzm, nacjonalizm. Zresztą ten trend od kilku dekad dotyka każdego aspektu życia. Kiedyś artysta musiał się czymś wyróżniać. Podstawą jednak zawsze było mistrzowskie opanowanie warsztatu, w którym się wypowiadał twórczo. Dzisiaj media, polityka, pieniądze, decydują, kogo okrzykną artystą. Mając takie plecy, czasem wystarczy zrobić coś obrzydliwego, odpychającego, szokującego, by stać się wielkim artystom, który tak naprawdę przesuwa granice akceptacji brzydoty. Tak zmienia się ludzkie postrzeganie spraw.
Wystarczy definicja czym była do niedawna rodzina, małżeństwo a czym jest dzisiaj w rozumieniu postępowych ludzi. Nie ogarniam już, ile mamy oficjalnie „płci” uznawanych w różnych krajach. Wolność jest drogą jednokierunkową, pozwalającą na dokonywanie tylko preferowanych przez aktualnych liderów ludzkości wyborów. Tolerancja zmieniła znaczenie i stała się akceptacją, a mniejszość narzuca prawa większości. To ostatnie dotyczy nie tylko „przewodniej siły” tej czy innej aktywności seksualnej, ale i sposobu życia, ilości dzieci w rodzinie, akceptowanie lub nieakceptowania procedur medycznych, sposobów leczenia. To ostatnie może cię zaskoczyło, ale mówię tu o legalnie wprowadzonej eutanazji w wielu krajach. Człowiek często nie decyduje tam o tym czy chce żyć, ale lekarz i jego ocena czy pacjent ma prawo do dalszego życia na tym padole łez. Jest i odwrotność tej sytuacji, gdy terapia jest prowadzona uporczywie wbrew woli pacjenta w stanie terminalnym. Napiszę o tym niedługo, bo temat „medycyny śmierci” i panów życia ludzi męczy mnie od kilku lat.
Nasze cywilizowane czasy mogą pochwalić się siatkami pedofilii i handlem ludźmi na skalę globalną, jaka nie była widziana być może od czasów Noego, o ile wtedy problem ten dotknął ówczesną cywilizację.
Zmienia się naszą ocenę tego co moralne, dobre w najprostszy z możliwych sposobów – przez treści sączące się do uszu i oczu jako rozrywka.
Empatia, a nawet jakiekolwiek minimalne dawki miłosierdzia nie trafiają na wielkie fermy hodowlane, gdzie w zatłoczonych klatkach, boksach, faszerowane antybiotykami i hormonami żyją, chorują i niejednokrotnie umierają miliony zwierząt. Słońce wiele z nich widzi tylko raz w życiu — w drodze do rzeźni. Cały ten ból, uprzedmiotowienie żywych stworzeń jest po to, by jak najszybciej zarobić jak najwięcej. Ludzi po II wojnie przekonano, że do każdego posiłku powinien być dodany, chociaż plasterek szynki, kawałek kiełbasy i oczywiście cukier w napojach, majonezach, chlebie. Wszystko to oczywiście w trosce o zdrowie konsumenta. Ludzie kupują jedzenie, które coraz mniej przypomina prawdziwe pokarmy, ubierają się w plastikowe tkaniny, nie zastanawiają się, jak to wszystko wyprodukowano, wyhodowano, wytworzono.
Nie umiemy już jako społeczeństwo funkcjonować poza torami wyznaczonymi nam przez standardy naszej cywilizacji. Chcemy żyć godnie – chociaż tu można by polemizować, jak brzmi dzisiaj definicja godnego życia, a jak brzmiała jeszcze do niedawna. Pracujemy, by móc kupić rzeczy, które wymagają od nas jeszcze więcej pracy, by móc ich używać.
Empatia, poświęcenie, wierność, wspólnota to słowa, które są jeszcze w słowniku naszej cywilizacji, ale z użyciem ich w praktyce jest już kiepsko. Rozwój osobisty, kariera, realizuj swoje plany, marzenia, jesteś tego warta, masz prawo — to mantra obecnych czasów. Hedonizm jest duchem przewodnikiem żyjących dzisiaj na ziemi pokoleń. Jest jeszcze duch o dwóch imionach, opiekun przebojowych ludzi — Zysk i Korzyść.
Wiem, że wielu myśli: Takie tam gadanie. Od zawsze ludzie mówią, że kiedyś było lepiej, świat się zepsuł, a on nadal istnieje i ma się dobrze. Ktoś inny powie, że to zgniły Zachód tak ma nie cały świat. Nie zgodzę się ani z pierwszą opinią, ani z drugą.
Z rozkładem, psuciem się żywych organizmów, jest pewien problem. Zwykle ono pojawia się dopiero wtedy, gdy organizm umrze, a procesu rozkładu nie da się zatrzymać, można go najwyżej spowolnić.
Kilka chorób może spowodować psucie się żywego ciała, na przykład martwica. By ratować życie, trzeba wtedy amputować obumarłe fragmenty ciała, czasem całe kończyny. Nie da się jednak cofnąć rozkładu i ożywić martwych tkanek.
Globalizacja kultury, biznesu, polityki to fakt. W każdym zakątku świata ludzie znają te same hity filmowe, nucą te same przeboje muzyczne, nie rzadko jedzą fast food spod znaku M, w domu mają meble z Ikei. Pozornie nadal wiele nas różni, ale tak naprawdę siedzimy w tym samym garnku wartości i mód, a woda w nim powoli jest podgrzewana.
Czasy takie jak za dni Noego mają pojawić się jeszcze raz w dziejach stworzenia. Znowu prawdziwe będzie, że „ziemia w oczach Boga była zrujnowana, zepsuta moralnie i napełniła się okrucieństwem. Wtedy Bóg spojrzał na ziemię, a była ona zniszczona, wszystkie ciało wybrało zdemoralizowaną drogę”. Będzie to bardzo ciekawy moment, kulminacyjny!
„A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Jak bowiem za tych dni przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do tego dnia, w którym Noe wszedł do arki; I nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i zabrał wszystkich — tak będzie i z przyjściem Syna Człowieczego”. Mateusza 24;37-39
„A jak było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna Człowieczego: Jedli, pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, w którym Noe wszedł do arki; i nastał potop, i wszystkich wytracił”. Łukasza 17;26-27
Zepsuciu moralnemu, okrucieństwu i odwróceniu się od tego co w oczach Stwórcy jest dobre, towarzyszy w czasach poprzedzających powrót Jezusa spokojne, normalne życie większości ludzi. Oni nie widzą nic niezwykłego, nie dostrzegają, że zepsucie osiągnęło poziom globalny. Jedni cierpią, a inni żyją normalnie – ot takie jest życie, pewnie pomyśli wielu.
Gdy czytam te dwa fragmenty mówiące o dniu powrotu Jezusa, z tyłu głowy mam to co powiedział Jezus w przypowieści o siewcy.
„Wtedy uczniowie podeszli i zapytali go: Dlaczego mówisz do nich w przypowieściach? A on odpowiedział im: Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, ale im nie jest dane. Kto bowiem ma, temu będzie dodane i będzie miał w obfitości, ale kto nie ma, zostanie mu zabrane nawet to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, bo patrzą, a nie widzą, i słuchają, a nie słyszą ani nie rozumieją. I spełnia się na nich proroctwo Izajasza, które mówi: Słuchając, będziecie słyszeć, ale nie zrozumiecie i patrząc, będziecie widzieć, ale nie zobaczycie. Utyło bowiem serce tego ludu, stępiały ich uszy i zamknęli swe oczy, żeby przypadkiem oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, a sercem nie zrozumieli i nie nawrócili się, i żebym ich nie uzdrowił”. Mateusza 13;10-15
Jedni w tym co się dzieje, widzą czas poprzedzający powrót Chrystusa, inni widzą jedynie kolejną burzę dziejową. Ja dostrzegam, że wszystko, co teraz nas dotyka, jest globalne. Mamy dziwnie synchroniczne mody, problemy, działania rządów. Nie podobają mi się wydarzenia, które rozgrywają się na moich oczach, zepsucie, wywracanie do góry nogami prawa bożego i systemu wartości. Mała mrówa jestem, nie mam mocy, by coś zmienić, mój głos jest cichutki i brak mu charyzmy gwiazd tv, nie dociera daleko.
Czuje jednak na plecach oddech lat trzydziestych ubiegłego wieku, słyszę ni to werble wojenne, ni to trąby anielskie. Nie powiem, że na 100% wiem, co nam szykuje następny dzień, miesiąc czy rok, ale wolałabym, by było normalnie, po Bożemu, ziemia czysta, jedzenie prawdziwe, rodziny razem, ludzie zdrowi.
Najciekawsze jest, że wiem jak ten stan wprowadzić w życie, ty też wiesz i 99% wierzących niepraktykujących, praktykujących, i jak tam się nazwiemy chrześcijan, ludzi wychowanych domach, gdzie rodzic, babcia czy dziadek byli uczniami Jezusa, wie, jak to zrobić.
Powiesz marzenia idealisty lub wariata?
Nie jest to ani jednym, ani drugim. Jest konkretna wskazówka, którą dał swoim uczniom Jezus:
„A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; oni bowiem sądzą, że ze względu na swoją wielomówność będą wysłuchani. Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wasz Ojciec wie, czego potrzebujecie, zanim go poprosicie. Wy więc tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech będzie uświęcone twoje imię. Niech przyjdzie twoje królestwo, niech się dzieje twoja wola na ziemi, tak jak w niebie. Daj nam dzisiaj naszego powszedniego chleba. I przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili. I nie wystawiaj nas na pokusę, ale wybaw nas od złego; twoje bowiem jest królestwo, moc i chwała na wieki. Amen”. Mateusza 6;7-13
Cztery lata temu przyglądałam się bliżej każdemu zdaniu tej modlitwy. Wiele mi dało to moje mini studium, znajdziesz je tu Ojcze nasz.
Kilka miesięcy temu puściłam wici, szukając ludzi do wspólnej modlitwy o przyjście Królestwa Bożego.
„Mówię wam też: Jeśli dwaj z was na ziemi będą zgodnie prosić o cokolwiek, otrzymają to od mego Ojca, który jest w niebie. Gdzie bowiem dwaj albo trzej są zgromadzeni w moje imię, tam jestem pośród nich”. Mateusza 18;19-20
Bez wchodzenia w spory o doktrynę, kierując się tylko tymi słowami i modlitwą, której Jezus nas uczył, szukam kolejnych ludzi mających już dość czasów Noego, pragnących Królestwa Boga, którzy przyłączą się do mnie. Nie jest to nic wymyślnego, ot codzienne westchnienie do Stwórcy: przyjdź Królestwom Twoje.
Jeżeli wchodzisz w to, daj mi znać, w mailu lub komentarzu, jak Ci wygodniej. Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama z tym odbiorem dni dzisiejszych i pragnieniem Królestwa Boga.
Beata
Nie jesteś sama. Wczoraj w rozmowie z braćmi powoływałem się na tą samą myśl, że mamy klimat lat trzydziestych, tak koło 1936… a może jeszcze bliżej.
A Bóg robi coś w tym kraju, wzywa sobie ludzi do wspólnego, szczerego, pełnego bratersko-siostrzanej miłości Ojcze NASZ.
Pozdrawiam !
Mam nadzieje, że ten odbiór obecnych czasów i chęć wołania „przyjdź Królestwo Twoje” pojawia się w całym ciele Jezusa. To co się dziej ma charakter globalny więc i modlitwa taki dobrze by miała.
Dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym sama.
Część. Jest nas znacznie więcej. Niestety przez system podzielonych technicznie i fizycznie. Za moment będzie na całym świecie zakaz kupowania i sprzedawania bez ukłucia. Znak ten oznacza, że mamy rację, a widząc co się dzieje można przypuszczać, że kilka lat to max co pozostało. Oby wytrwać w swoich wartościach nam się udało. Bo test: ten świat lub zniewolenie właśnie nadszedł, wolny wybór już nie istnieje. Teraz już globalnie – zdanie inne niż oficjalna narracja to skazanie siebie, a może i bliskich, na margines ekonomiczny, społecznościowy. Jak Hiob najpierw system odbierze nam świat materialny następnie zdrowotny przez odebranie opieki medycznej i skazanie na brak dopłat do leków, zabiegów, na końcu podzieli nas totalnie z Rodziną odbierze nam bliskich nie koniecznie powikłaniami ale poprzez różnice poglądów podkręconych do najwyższego poziomu. Wszystko właśnie ma miejsce. Ale większość jak napisałaś słusznie je, pije, chodzi na imprezy, zakupy zbędnych rzeczy, slenczy przed tv tracąc życie na „sport” i seriale oraz „wiadomości”. Nikt praktycznie nic nie zauważa każdy tylko dba o swoje wygodne życie, oddając w zamian duszę i własne zdanie, swoją wolną wolę. Czas zniszczenia musi nadejść, tego nowotworu nie da się wyleczyć w inny sposób jak ogniem i siarką…
Piszesz o czasie zniszczenia, ogniu i siarce… Wiem, że system w jakim żyjemy jest zepsuty, skorumpowany, nie mam jednak rozpisanego scenariusza jak dokładnie sytuacja się rozwinie. W I, II wieku uczniowie Jezusa żyli w imperium gdzie system odbierał im wszystko, jednak nie przestawali głosić Ewangelii słowem i swoim życiem. My też nie powinniśmy.
W O zbroi i prawdziwym przeciwniku napisałam: „Ludzie jak źli, głupi czy zepsuci by nie byli nie są wrogami. Są tylko ofiarami tej wojny, rozgrywa ich ktoś” o kim mowa w Liście do Efezjan.
Przyłączasz się, by prosić Ojca „przyjdź Królestwo Twoje”?
Cześć Beata!
Nie jesteś sama napewno!
Jestem i ja ,późno tylko dlatego ,że dopiero w tym roku natknąłem się na Twoje mega ciekawe „blogi” i myślę dokładnie tak samo …. O przyjście Bożego królestwa się nie martwię, bo przyjdzie na pewno.
Pozdrawiam